Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski stwierdził, że polski rząd "nie stawia wszystkich żetonów na jeden kolor" w relacjach ze Stanami Zjednoczonymi. Podkreślił, że polski rząd chce mieć jak najlepsze relacje z USA bez względu na to, kto sprawuje tam władzę.
- Chcemy jak najlepszych relacji z Ameryką niezależnie od tego, kto tutaj rządzi i nie popełnimy błędów poprzedników stawiania wszystkich żetonów na jeden kolor - powiedział Sikorski podczas briefingu dla polskich mediów w Kennedy Center w Waszyngtonie, gdzie brał udział w konferencji FT Weekend Festival.
Minister odniósł się w ten sposób do swojego sobotniego spotkania z byłym doradcą do spraw bezpieczeństwa narodowego wiceprezydenta Mike'a Pence'a gen. Keithem Kelloggiem, który uważany jest obecnie za jednego z bliskich doradców Donalda Trumpa w obszarze polityki zagranicznej. Sikorski stwierdził, że był pod wrażeniem rozmowy z generałem - obecnie należącego do think tanku America First Policy Institute.
- To jest człowiek, który rozumie sytuację naszego regionu, który rozumie stawkę tej wojny i rozumie, że Polska robi więcej, niż inni sojusznicy. Wydaje mi się, że w generale Kelloggu Polska ma przyjaciela - powiedział minister.
"Będziemy używali naszego przykładu, by mobilizować innych"
Pytany o doniesienia, że były prezydent Trump podchwycił inicjatywę prezydenta Dudy o podniesieniu obowiązkowego progu wydatków państw NATO na obronność do 3 procent PKB, Sikorski stwierdził, że rozumie tę inicjatywę jako "pokazywanie, że Polska jest tu prymusem".
- Tak, będziemy używali naszego przykładu, by mobilizować innych, by przynajmniej spełniali te zobowiązania w Sojuszu, które obowiązują od wielu lat - zaznaczył szef polskiej dyplomacji. Dodał, że rozmawiał z prezydentem Dudą o jego spotkaniu z Trumpem w cztery oczy, ale odmówił podania szczegółów tej wymiany zdań.
Poza spotkaniem z gen. Kelloggiem, w sobotę szef MSZ odbył rozmowy również z nowym dyrektorem Rady Bezpieczeństwa Narodowego ds. europejskich Mike'iem Carpenterem. Jak ujawnił, rozmowa z posiadającym polskie korzenie urzędnikiem Białego Domu była "bardzo intensywna i szczegółowa" i dotyczyła głównie wojny w Ukrainie.
"Koszty, które ponosi Rosja nie były dotąd wystarczająco wysokie"
Sikorski wziął również udział w panelu dyskusyjnym na temat wojny na Ukrainie na konferencji FT Weekend Festival. Podczas rozmowy ze swoją żoną, dziennikarką Anne Applebaum oraz Fioną Hill, byłą urzędniczką NSC w administracji Trumpa, minister mówił między innymi o konieczności przekonania Putina, że Zachód stoi po stronie Ukrainy na dobre i na złe, co oznacza, że Rosja nie jest w stanie przeczekać obecnego nasilenia wsparcia dla Ukrainy. Dodawał też, że rywalizacja z Rosją powinna wykroczyć poza jedynie Ukrainę.
- Koszty, które ponosi Rosja nie były dotąd wystarczająco wysokie. Jak mówiłem, to nie powinno być ograniczone do Ukrainy (...) Powinniśmy wywołać u nich niepewność, co my zrobimy wszędzie, nie tylko w Ukrainie - przekonywał Sikorski.
Poparł przy tym postawę prezydenta Francji Emmanuela Macrona nastawioną na wywołanie w Rosji niepewności co do tego, co zrobi Europa. Jednocześnie wyraził sceptycyzm co do jego pomysłu, by objąć ochroną francuskim parasolem atomowym całą Europę, wskazując że Francja posiada głównie pociski o zasięgu międzykontynentalnym, podczas gdy zagrożenie z Rosji płynie głównie z jej arsenału taktycznej broni jądrowej.
Minister mówił też o lekcjach płynących z ubiegłorocznych polskich wyborów. Jak przekonywał, jednym z decydujących czynników w nich była sprawa aborcji, która przyczyniła się do utraty poparcia poprzedniego rządu wśród znaczącej liczby kobiet. Sugerował przy tym, że w podobny sposób problem ten może wpłynąć na tegoroczne wybory w USA. - Myślę, że może w tym być lekcja dla tego kraju - powiedział.
Źródło: PAP