Urodziły dzięki in vitro. "Kiedyś byłam katoliczką"

W "Czarno na białym" historie dwóch kobiet - katoliczek, które urodziły dzieci z in vitro
W "Czarno na białym" historie dwóch kobiet - katoliczek, które urodziły dzieci z in vitro
Źródło: tvn24
Starać się o dziecko z in vitro czy nie? Upolitycznienie tematu w Polsce i twarde stanowisko Kościoła stawia wiele kobiet, które nie mogą mieć dzieci naturalnie poczętych, przed dylematami. W "Czarno na białym" historie dwóch katoliczek, które urodziły dzieci z in vitro. O tym, jak ta jedna decyzja pogorszyła relacje w rodzinie, doprowadziła do odsunięcia się od Kościoła i wywróciła do góry nogami plany zawodowe.

Anna i Dariusz Krawczak o dziecko starali się cztery lata. - Byliśmy klasyczną polską parą, która była sama w swoich czterech ścianach z tym problemem - mówi Dariusz.

Dzięki in vitro urodził im się Franek, który ma dziś pięć lat.

Aneta Fincham dzięki zapłodnieniu metodą in vitro ma dwóch synów - 11-letniego Freda i 5-letniego Tomka. Pierwszego urodziła w Anglii. Drugiego już Polsce, do której przeprowadziła się z mężem parę lat temu. Jej dzieci wiedzą, że urodziły się dzięki metodzie in vitro.

In vitro? "Morderstwo"

Zarówno w przypadku Anny i Dariusza, jak i Anety zmieniło się ich życie i relacje z najbliższymi. Nie zawsze na lepsze. Anna i Dariusz spotkali się np. z zarzutem bliskiej osoby, że in vitro to morderstwo.

- Osoby, które walczą o dziecko, najbardziej potrzebują wysłuchania i nieoceniającego milczenia - mówi dziś Anna.

Aneta Fincham przyznaje, że nie spotkała się z aż tak bolesną krytyką. - Być może nasza radość onieśmielała tych, którzy mogliby powiedzieć coś krytycznego - mówi. - Przeszliśmy duży kryzys z mężem, gdy nie mogliśmy zajść w ciążę. Więc bliscy cieszyli się, że to się zmieni. Ale teraz myślę, że może nie szukaliśmy akceptacji u tych, którzy mieliby tu jakieś inne zdanie - dodaje.

Wina Kościoła?

Zdaniem Anny negatywny stosunek części społeczeństwa do metody in vitro to wina polskiego Kościoła. - Kościół powszechny obowiązuje dokładnie ta sama doktryna i to samo prawo, ale język, którym się posługuje, jest inny. W przypadku Polski to język władzy i przemocy - tłumaczy.

Dlatego Anna zdecydowała się odejść od Kościoła. - Może nie tyle z powodu niepłodności, która mi się przydarzyła, bo ona sama w sobie nie jest żadnym powodem, ale z powodu tego, co obserwowałam, co się dzieje w Polsce - mówi.

Dla Anny Krawczak zajście w ciążę dzięki in vitro okazało się decyzją, która zmieniła jej życie, nie tylko rodzinne, ale także zawodowe. Zrezygnowała z pracy i została wiceszefową stowarzyszenia pomagającego rodzinom starającym się o dziecko z in vitro. - Ta chęć rodzi się z gniewu i z poczucia, że głos i prawa takich rodzin muszą być słyszane - mówi.

Aneta z kolei wierzy, że Kościół kiedyś zmieni zdanie dot. zapłodnienia pozaustrojowego. - Kościół nie akceptuje tego, co oferuje medycyna. Ja wiem, że to się zmieni, to jest tylko kwestia czasu - mówi.

Autor: db/ja / Źródło: tvn24

Czytaj także: