W piątek w Dęblinie Ministerstwo Obrony Narodowej podpisze umowę na zakup 32 samolotów wielozadaniowych F-35A dla Sił Powietrznych wraz z pakietem logistycznym i szkoleniowym. Informację tę potwierdził minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Dostawy zaplanowano na lata 2024-2030, ale pierwsze maszyny początkowo będą służyły do szkolenia Polaków w Stanach Zjednoczonych. W bazach nad Wisłą F-35 mają wylądować na przełomie 2025 i 2026 roku.
Prawie wszystko jest już jasne. Polsko-amerykańskie negocjacje w sprawie zakupu myśliwców piątej generacji już się zakończyły. W poniedziałek szef MON poinformował, że umowa na zakup samolotów F-35 zostanie podpisana w piątek. "Mówiłem, że będą. Już w ten piątek, w Dęblinie o godz. 15:00 podpiszę wartą 4,6 mld USD umowę na zakup 32 najnowocześniejszych myśliwców piątej generacji F-35" - napisał Błaszczak w mediach społecznościowych.
Maksymalna wartość umowy nie mogła przekroczyć 6,5 miliarda dolarów, bo taka kwota została opublikowana we wrześniu 2019 roku w notyfikacji, jaką amerykański Departament Stanu przesłał Kongresowi z informacją o planowanej transakcji. Amerykanie jak zwykle oszacowali ją z dużą "górką" po to, żeby nie trzeba było powtarzać czasochłonnych procedur związanych ze sprzedażą uzbrojenia za pośrednictwem rządu USA, gdyby na przykład Polska w ostatniej chwili zapragnęłaby dokupić coś, co znacząco wpłynęłoby na wartość umowy.
Polskim rekordem wartości umowy zbrojeniowej pozostaje 4,75 miliarda dolarów - tyle była warta podpisana wiosną 2018 roku umowa na zakup amerykańskiego systemu Patriot w programie obrony powietrznej, w tym przeciwrakietowej, średniego zasięgu, któremu wojsko nadało kryptonim "Wisła".
Odbiór pierwszych samolotów w 2024 roku, ale przylot do Polski później
Z informacji, jakie portal tvn24.pl nieoficjalnie uzyskał od pragnących zachować anonimowość przedstawicieli ministerstwa obrony, wynika, że kontrakt, który zostanie podpisany w piątek, przewiduje, że dostawy 32 samolotów F-35 zostaną zrealizowane w latach 2024-2030. Rocznie Siły Powietrzne mają odbierać od czterech do sześciu maszyn.
Polska kupuje samoloty F-35A, czyli podstawową wersję najnowszego amerykańskiego myśliwca piątej generacji. Istnieje jeszcze wersja F-35B, krótkiego startu i pionowego lądowania - zaprezentowana nad Białym Domem, gdy w czerwcu 2019 roku w Waszyngtonie był prezydent Andrzej Duda, oraz F-35C przeznaczona do bazowania na lotniskowcach.
Polskie F-35 mają otrzymać najnowszy wariant oprogramowania w komputerze pokładowym, nazwany Block 4. W przeciwieństwie do maszyn używanych przez siły powietrzne USA, polskie F-35 będą wyposażone w spadochrony hamujące, które zwiększają bezpieczeństwo w razie lądowania w trudnych warunkach atmosferycznych. Spadochron hamujący, który jest wypuszczany tuż po wylądowaniu, to dziś - jeśli spytać pilotów - podstawowa różnica między samolotami F-16 używanymi w Polsce i w USA. W przypadku F-35 pierwszym krajem, który kupił samoloty z takim wyposażeniem, jest Norwegia.
Pierwsze sześć zakupionych przez Polskę samolotów F-35 w latach 2024-25 pozostanie w Stanach Zjednoczonych. Tam będzie się odbywało szkolenie pilotów i personelu naziemnego. To nic nadzwyczajnego, jeśli wziąć pod uwagę dotychczasowych odbiorców samolotu F-35. W przypadku każdego z nich pierwsze odebrane samoloty początkowo pozostawały w USA, by służyć do szkolenia.
Resort obrony przewiduje, że przylot pierwszych samolotów do Polski nastąpi na przełomie 2025 i 2026 roku - wynika z informacji przekazanych przez rozmówców portalu tvn24.pl.
Symulatory i nie tylko
Kontrakt przewiduje, że w Stanach Zjednoczonych zostanie przeszkolonych 24 pilotów oraz 90 osób personelu naziemnego, w tym do poziomu instruktora. Kolejni żołnierze zostaną wyszkoleni w kraju, dzięki instruktorom, którzy wrócą z USA, i dzięki zakupionemu naziemnemu systemowi szkolenia.
Pakiet, który jest częścią kontraktu na F-35, który zostanie podpisany w piątek, obejmuje kompleksowe szkolenie pilotów i personelu naziemnego oraz zintegrowane centrum szkoleniowe i aż osiem pełnych symulatorów misji. Jeśli przedstawiciele MON, z którymi rozmawiał dziennikarz tvn24.pl, w tym ostatnim punkcie się nie mylą, Siły Powietrzne w przypadku F-35 będą miały zdolności do naziemnego szkolenia pilotów nieporównywalnie większe od wszystkich pozostałych maszyn, jakie są na wyposażeniu polskiego lotnictwa. Byłoby to zgodne ze światowym trendem, w którym godziny spędzone na symulatorze są zaliczone pilotom do ogólnego nalotu tak samo, jak czas spędzony w powietrzu. W najnowocześniejszych samolotach, takich jak szkolne M-346 Master (w Polsce noszą one nazwę "Bielik"), w trakcie szkolenia jest możliwe współdziałanie samolotu, który znajduje się w powietrzu, z innym, który jest "pilotowany" na symulatorze na ziemi.
Z częściami ma być łatwiej
Prócz pakietu szkoleniowego umowa na pozyskanie F-35 dla Sił Powietrznych obejmuje także pakiet logistyczny. To przede wszystkim zapas części zamiennych i eksploatacyjnych, informatyczny system zarządzania eksploatacją oraz sprzęt potrzebny naziemnemu personelowi obsługi samolotów. Urzędnicy z MON mówią, że umowa obejmuje pełne wsparcie logistyczne samolotów i pozostałego sprzętu do 2030 roku. Co dalej, tego umowa nie przewiduje. Dlaczego? Przedstawiciele MON podkreślają, że nie da się oszacować przyszłych kosztów po tej dacie.
Umowa obejmuje także sprzęt do obsługi naziemnej samolotów, informatyczny system zarządzania eksploatacją F-35A oraz wyposażenie pilotów. W pakiecie jest także informatyczny system zarządzania eksploatacją samolotów, pełne wsparcie logistyczne samolotów oraz towarzyszącego im sprzętu w ramach systemu, który nazywa się Global Support Solution (GSS). Co to znaczy? Dziś, gdy w Siłach Powietrznych są samoloty F-16, żeby ściągnąć części zamienne, często trzeba sięgać po zawartość magazynów w USA, co czasem trwa bardzo długo. GSS - przynajmniej w teorii - ma pozwalać na pozyskanie części zamiennych z najbliższego magazynu, a takie w Europie powstają w Belgii, Holandii, Norwegii i Włoszech.
Tyle teoria. Jaka będzie praktyka, przekonamy się w drugiej połowie dekady.
Bazy, ale jakie?
Przedstawiciele resortu obrony, z którymi rozmawiał dziennikarz tvn24.pl, nie wskazali, do których baz trafią nowe samoloty. Ostateczna decyzja nie została bowiem jeszcze podjęta. Wiadomo natomiast, że chodzi o dwa lotniska.
Źródła są zgodne, że nie będzie to żadna z baz, gdzie dziś stacjonują samoloty F-16 (Łask koło Łodzi ani Poznań-Krzesiny). Niemniej na liście najbardziej prawdopodobnych lokalizacji są - przynajmniej na razie - dwie z trzech baz, gdzie dziś stacjonują samoloty produkcji radzieckiej, oraz jedno miejsce w środkowej Polsce, gdzie wojsko w ostatnio wraca po wielu latach nieobecności.
Ważne natomiast, że koszt dostosowania infrastruktury lotniskowej w przyszłych bazach będzie dodatkowym wydatkiem, jaki Ministerstwo Obrony Narodowej poniesie obok zapłaty za samoloty F-35 wraz z pakietem szkoleniowym i logistycznym. Wielu ekspertów szacowało, że będzie to koszt porównywalny z tym, co polski rząd zapłaci za amerykańskie samoloty. Tak było, gdy kupiliśmy samoloty F-16. Przedstawiciele ministerstwa, którzy rozmawiali z tvn24.pl, podają jednak o wiele mniejszą kwotę, zamykającą się w zakresie od 700 milionów do 1,5 miliarda złotych.
Bez offsetu
Zakupowi F-35 przez Polskę nie będzie towarzyszył żaden offset. Nie dołączymy do grona państw, które uczestniczą w produkcji tego samolotu. Program F-35 od lat jest już zamknięty i nie przewiduje przystąpienia kolejnych partnerów przemysłowych.
W ubiegłym roku były pewne nadzieje, że Polska zajmie miejsce Turcji, którą Amerykanie wyeliminowali z grona producentów F-35 po tym, jak kupiła rosyjski system obrony powietrznej S-400. Niemniej zapytanie, jakie polscy negocjatorzy wystosowali w tej sprawie szybko zakończyło się odpowiedzią odmowną, co dla strony polskiej nie było zaskoczeniem.
Wobec tego ministerstwo obrony próbowało w ramach offsetu uzyskać gwarancje dotyczące samolotów bojowych F-16 i transportowych C-130 Hercules, które są używane przez polskie Siły Powietrzne. Amerykanie oferowali jednak zdolności związane z serwisowaniem tych maszyn, a nie ich produkcją, na której zależało Polakom. Jednocześnie strona amerykańska żądała - przy takim offsecie - podwyższenia wartości umowy o 1 miliard dolarów. Ministerstwo Obrony Narodowej oceniło, że to się nie opłaca.
Co w zamian? Współpraca przemysłów zbrojeniowych, zdefiniowana jak na razie dość ogólnie. Należąca do Skarbu Państwa Polska Grupa Zbrojeniowa oraz koncern Lockheed Martin, największa firma zbrojeniowa świata i jednocześnie producent samolotów F-35, podpisały w ubiegłym tygodniu porozumienie o współpracy (ang. Memorandum of Understanding). Z komunikatu polskiej firmy wynika, że obie strony podejmą prace nad rozwojem centrów obsługi i napraw F-16 oraz C-130 w oparciu o potencjał PGZ. Ważniejsze jest jednak to, że amerykańska "firma będzie współpracować z PGZ nad zapewnieniem wsparcia rozwoju potencjału w zakresie bezzałogowych systemów latających następnej generacji".
Gdy w październiku ubiegłego roku minister Błaszczak ogłaszał plan modernizacji Wojsk Polskiego na najbliższe 15 lat, podkreślał, że nasz kraj zamierza uczestniczyć w programie bezzałogowca, który będzie wspierał F-35. Przedsięwzięcie zwane po angielsku Loyal Wingman, a po polsku Harpi Szpon (od programu "Harpia", czyli zakupu F-35) ma być impulsem do rozwoju dla polskiego przemysłu lotniczego. Obecne kierownictwo MON podkreśla, że chce uniknąć błędu, jaki został popełniony przed dekadą, gdy Polska nie przystąpiła do programu F-35. Przedstawiciele Platformy Obywatelskiej, która wówczas rządziła, odpowiadają, że w tamtym czasie Siły Powietrzne ledwo co odebrały ostatnie samoloty F-16, zaś poważnym obciążeniem dla budżetu MON były misje zagraniczne - najpierw w Iraku, potem w Afganistanie.
F-35
F-35 Lightning II to jednomiejscowy wielozadaniowy samolot bojowy zaliczany do piątej generacji myśliwców. Dzięki kształtowi, uzbrojeniu chowanemu do wnętrza kadłuba oraz zastosowanie materiałów absorbujących promieniowanie, radary mają trudność z jego wykryciem.
Jego długość to około 15 m, rozpiętość 11 metrów. Bez ładunku waży 13 ton, maksymalna masa startowa to ponad 31 ton. Osiąga maksymalna prędkość 1,6 Macha. Jego zasięg wynosi blisko 2,8 tys. km, a zasięg bojowy ok. 1200 km.
F-35 produkowany jest przez koncern Lockheed Martin i poddostawców, wśród których są Northrop Grumman i BAE Systems.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: f35.com