"Ujawnione taśmy to jedna część, a na tzw. rynku chodzą inne"

Stanisław Wziątek w "Jeden na jeden"
Stanisław Wziątek w "Jeden na jeden"
Źródło: tvn24

Jestem pewny, że są nowe taśmy. To, co zostało ujawnione, to jest jedna część, a na tzw. rynku chodzą inne - powiedział w "Jeden na jeden" poseł SLD Stanisław Wziątek, wiceszef sejmowej speckomisji.

Wziątek zaznaczył, że w jego opinii nowe nagrania z afery podsłuchowej zostaną opublikowane jeszcze przed wyborami.

- Jestem pewny, że są nowe taśmy. Są taśmy, które być może ujrzą światło dzienne w najbliższym czasie - powiedział poseł SLD.

Dodał, że jego przekonanie, iż pojawią się kolejne nagrania, "wynika z analizy sytuacji". - To, co zostało ujawnione, to jest jedna część, a na tzw. rynku chodzą inne - powiedział Wziątek.

"Hochsztapler i kelnerzy"

Poseł SLD stwierdził, że "najbardziej przykre jest, iż jeden hochsztapler, który kreuje się na bohatera, dwóch kelnerów i parę osób współpracujących trzęsie podstawami państwa".

- Mówię o panu, który jest w tej chwili określany jako pan S. - powiedział Wziątek. Wyjaśnił, że chodzi mu o Zbigniewa S., który na swoim profilu na Facebooku upublicznił zdjęcia kilkunastu tomów akt śledztwa w sprawie afery podsłuchowej, które prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.

S. został zatrzymany we wtorek wieczorem w sprawie publicznego rozpowszechniania wiadomości ze śledztwa dotyczącego podsłuchów. Usłyszał zarzut i po kilku godzinach został wypuszczony. Za publiczne rozpowszechnianie bez zezwolenia materiałów ze śledztwa grozi grzywna, ograniczenie wolności lub kara do lat dwóch pozbawienia wolności.

- Próbuje, na podstawie ujawnienia informacji, które pozyskał, ciekawe w jaki sposób i od kogo, kreować nowe byty polityczne. Będzie pewnie chciał wykorzystać swoją popularność, którą zdobywa w bardzo szybkim tempie, aby przebić Kukiza - stwierdził poseł SLD, odnosząc się do Zbigniewa S.

- Poprzez chamski język, poprzez chamskie zachowanie i podważanie podstaw państwa, (próbuje) pokazywać, że jest jedynym sprawiedliwym. To jest nieprawdziwe - dodał Wziątek.

"To skandal"

Odnosząc się do dymisji w rządzie premier Ewy Kopacz, stwierdził, że to "rozpaczliwa próba pójścia do przodu".

DYMISJE U KOPACZ - czytaj raport

- Ten ruch jest jednak niewiarygodny - ocenił. Tym bardziej, że jak stwierdził, dymisje powinny były nastąpić w ubiegłym roku, kiedy wybuchła afera podsłuchowa.

W ocenie posła SLD, Kopacz boi się przegrać wybory i robi wszystko, aby do tego nie doszło.

Wziątek skrytykował też premier Kopacz za to, że powinna kontrolować służby specjalne, ale nie robi tego skutecznie.

- Służby powinny być koordynowane i funkcjonować w oparciu o taką rację stanu, której ma strzec pani premier jako szefowa kolegium ds. służb specjalnych, a pani premier nie ma na to czasu, pan premier Tusk nie miał serca - ocenił poseł SLD.

Jako przykład podał list szefa CBA Pawła Wojtunika do premier Kopacz, w którym pisze on o tym, że poseł PSL Jan Bury publikując na swojej stronie anonimy o działaniach CBA, sprowadza realne zagrożenie dla życia funkcjonariuszy Biura. - To jest po prostu skandal - ocenił Wziątek, dodając, że nie ma partnerstwa między służbami a premier.

Zarzuty za podsłuchy

Śledztwo ws. podsłuchiwania od lipca 2013 r. w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga.

W czerwcu 2014 r. postawiła zarzuty biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Falenta nie przyznał się do zarzutów i zapewniał, że jest niewinny. Śledztwo jest przedłużone do września.

Autor: mac//gak / Źródło: tvn24

Czytaj także: