Film trafił w swój moment - ocenił w "Faktach po Faktach" w TVN24 współautor dokumentu "Tylko nie mów nikomu" Tomasz Sekielski. - Myślę, że każdy, kto obejrzał ten film, go przeżył. To jest film, który boli. Mnie ten film boli, jak oglądam. Domyślam się, że dla kogoś, kto nie wie tego wszystkiego, kto nie jest przygotowany na to, co zobaczy, tym bardziej ten film jest wstrząsający. Rozumiem te emocje - dodał.
W sobotę w internecie został opublikowany trwający ponad dwie godziny film dokumentalny Tomasza Sekielskiego i jego brata Marka "Tylko nie mów nikomu" przedstawiający przypadki pedofilii w polskim Kościele.
W ponad dwugodzinnym dokumencie znalazły się m.in. wstrząsające wyznania ofiar, które stanęły oko w oko ze swoimi oprawcami. Są także wyznania tych, którzy przyznają się do winy. Kamera towarzyszy skrzywdzonym w podróżach do miejsc, w których - jak opisują w filmie - dochodziło do molestowania.
Film "Tylko nie mów nikomu" obejrzało w ciągu dwóch dni ponad osiem milionów osób.
"Film trafił w swój moment"
- Liczyłem na to, że wiele osób obejrzy ten film, natomiast nie spodziewałem się, że tak szybko i tak dużo - powiedział w "Faktach po Faktach" w TVN24 jeden z autorów filmu "Tylko nie mów nikomu" Tomasz Sekielski. - Ten film trafił w swój moment - ocenił.
Pytany, czym tłumaczy tak wysoką oglądalność dokumentu, odparł: - Coraz większa liczba publikacji, które się ukazywały w mediach, film "Kler", który zmienił ton dyskusji o tym temacie... Było oczekiwanie na coś takiego.
- Dzisiaj dostałem informację, że w trendach youtubowych w Polsce film jest na pierwszym miejscu, ale jest też trzeci na Islandii, czwarty w Irlandii i trzeci w Norwegii. Na świecie też już jest oglądany. Sam jestem ciekaw, kiedy się zatrzyma ten licznik, bo idzie w górę - powiedział.
"Myślałem, że będzie wyniosłe milczenie Kościoła"
Tomasz Sekielski został poproszony o komentarz do reakcji przedstawicieli hierarchii kościelnej. Już po opublikowaniu filmu prymas Polski abp Wojciech Polak wydał oświadczenie, w którym zaznaczył, że jest głęboko poruszony tym, co zobaczył. "Ogromne cierpienie osób skrzywdzonych budzi ból i wstyd. (...) Przepraszam za każdą ranę zadaną przez ludzi Kościoła" - dodał. Również przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki oświadczył, że "ze wzruszeniem i smutkiem" obejrzał film.
Sekielski przyznał, że został pozytywnie zaskoczony. - Myślałem, że będzie wyniosłe milczenie, jak zazwyczaj, kiedy Kościół jest konfrontowany z trudnym tematem. Najpierw muszą się zebrać wszyscy biskupi, długo zastanawiają się, co zrobić, po czym wychodzi rzecznik prasowy i czyta komunikat. Myślałem, że będzie tym razem podobnie - mówił gość TVN24. Przypomniał, że wcześniej prymas Polski i przewodniczący Episkopatu odmówili udziału w filmie.
- Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Uważam, że to ważne słowa - podkreślił Sekielski.
"To jest film, który boli. Mnie ten film boli"
- Myślę, że każdy, kto obejrzał ten film, go przeżył. To jest film, który boli. Mnie ten film boli, jak oglądam. Domyślam się, że dla kogoś, kto nie wie tego wszystkiego, nie jest przygotowany na to, co zobaczy, tym bardziej ten film jest wstrząsający, więc rozumiem te emocje - mówił Sekielski.
Wyraził nadzieję, że za "ważnymi słowami, które padły, pójdą konkretne czyny". - Mam nadzieję, że się nie skończy na dobrym oświadczeniu - dodał.
"Żałuję, że ktoś w biurze prasowym kardynała Nycza nie dostrzegł maila"
W poniedziałek rzecznik archidiecezji warszawskiej powiedział, że brak udziału kardynała Nycza w filmie "Tylko nie mów nikomu" był błędem, ale tłumaczył, że prośba nie trafiła do biura prasowego.
- Wysłałem - zapewnił w "Faktach po Faktach" Sekielski. - Jest mail sekretariatu, jest mail biura prasowego. Być może ktoś nie zauważył po prostu, że taka informacja przyszła. Ale z biura prasowego Konferencji Episkopatu Polski dostałem jasną odpowiedź, że ponieważ do episkopatu docierają informacje o braku mojej bezstronności, to episkopat uznaje, że nie będzie tego komentował. Żałuję, że ktoś w biurze prasowym ani w sekretariacie kardynała Nycza nie dostrzegł tego maila - powiedział.
"Już nie można nie mówić o tym temacie, to już poszło za daleko"
Sekielski przypomniał, że ksiądz Jacek Prusak w Krakowie mówił w niedzielę, że - jak cytował dziennikarz - "nadszedł czas rozliczeń także kościelnej hierarchii".
- To już nie może się zakończyć tylko i wyłącznie na tym, że na przykład ksiądz (Dariusz) Olejniczak był przenoszony, mimo wyroku skazującego miał rekolekcje z dziećmi, dzisiaj odszedł ze stanu duchownego i na tym się kończy. Ktoś powinien wyjaśnić, jakie procedury zawiodły. (...) Bo jeśli tak jest pilnowany ktoś, kto został skazany za seksualne wykorzystywanie siedmioletnich dziewczynek, to jak te procedury działają? Kto jest za to odpowiedzialny? - pytał.
- Już nie można nie mówić o tym temacie, to już poszło za daleko. Jak czytam komentarze publicystów, komentatorów, którzy są jakoś związani z Kościołem, i widzę ich przejęcie, ich komentarze i krytyczne głosy, nie da się już dzisiaj udawać, że nie ma tematu. Trzeba szybko reagować - podkreślał.
- Nadszedł czas na rozliczenia wśród hierarchów: kto co zrobił, kto czego nie dopilnował - mówił Sekielski.
Podkreślił, że cieszy się z deklaracji, które padają po filmie. - One są ważne, traktuję je poważnie, ale naprawdę dzisiaj Kościół musi pokazać, że także jeśli chodzi o hierarchię, to nie ma osób nietykalnych - zaznaczył dziennikarz.
"Powinna powstać zewnętrzna komisja"
Zdaniem Sekielskiego "powinna powstać zewnętrzna komisja, w której są osoby, które nie podlegają kościelnej hierarchii, które są niezależne od nich". - Umocowana komisja ustawowo, która ma wgląd w kościelne archiwa, która może przesłuchać księży, ich przełożonych, do której mogą zgłaszać się ofiary - wyjaśnił. - To jest oczywiście praca na lata, a nie na miesiące, ale tylko w ten sposób możemy zamknąć ten temat i naprawdę wyjaśnić, jaka jest skala tego problemu oraz wskazać osoby odpowiedzialne - mówił.
- Już nie wystarczy, że jeden czy drugi ksiądz zostanie wyrzucony. Chodzi o to, żeby wskazać, jak w ogóle mogło do tego dojść, kto jest winny, jeśli dochodziło do ukrywania czy przenoszenia, kto za to odpowiada, kto czego nie dopilnował. Te rozliczenia muszą pójść szerzej. To jest w interesie samego Kościoła - tłumaczył.
Pytany, czy ma informacje o innych hierarchach, którzy dopuścili się takich czynów, odparł, że tak. - Na razie nie chcę wyjawiać nazwisk i szczegółów. Jest na przykład jedna historia, która nie pojawia się w filmie, ponieważ to, co się w niej dzieje, nie zakończyło się do momentu, kiedy rozpoczęliśmy montaż tego filmu. Ta historia będzie opowiadana w kontynuacji. Tam się pojawia wątek bardzo dobrze udokumentowany tego, jak jeden z biskupów diecezjalnych tuszował aferę seksualną z księdzem - powiedział.
"Powinien powstać fundusz odszkodowawczy"
Jak dodał, jego zdaniem "powinien również powstać jakiś fundusz odszkodowawczy, który by wypłacał odszkodowania tym, którzy zostali skrzywdzeni, wykorzystani".
- To są osoby, które mają zniszczone życie, które potrzebują fachowej pomocy psychologicznej. Dobra pomoc psychologiczna kosztuje, niektórzy powinni pewnie brać też leki. Myślę, że potrzebny jest fundusz odszkodowawczy, który tym ludziom pomoże - ocenił.
Jednak - jak zaznaczył - dla bohaterów jego filmu nie jest to najważniejsze. - Myślę, że w wielu przypadkach wystarczyłoby to, żeby ktoś rzeczywiście ich poważnie potraktował, spotkał się osobiście, przeprosił i rozliczył ich sprawy - przyznał.
- Ktoś sam zgłasza się do kurii, że był wykorzystywany seksualnie, te jego doniesienia się potwierdzają, a mimo to kuria odmawia mu wglądu w dokumenty, bo mówi, że to jest sprawa między Stolicą Apostolską a konkretnym księdzem i kuria wykonuje pewne czynności na polecenie Watykanu. A ta ofiara to kim jest? Dlaczego ofiary nie mają swobodnego wglądu w dokumentację kościelną, w teczki tych księży? - pytał.
"Wszystko można upolitycznić i sprowadzić do kampanii wyborczej"
Odnosząc się do reakcji polityków na film "Tylko nie mów nikomu" , Sekielski powiedział, że nie chciałby wchodzić z nimi dyskusję.
- Wszystko można upolitycznić i sprowadzić do kampanii wyborczej - skomentował. Odniósł się w ten sposób do słów wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego (PiS), który powiedział, że premiera dokumentu zbiega się z terminem wyborów do europarlamentu. - Przed wyborami samorządowymi mieliśmy "Kler", teraz mamy znowu jakiś taki film atakujący Kościół. Myślę, że to nie jest przypadkowe - ocenił.
- W Polsce kampania wyborcza kończy się na wiosnę przyszłego roku wyborami prezydenckimi, więc rozumiem, że dopiero w czerwcu przyszłego roku miałbym pokazać taki film? - ironizował Sekielski.
"Czasami warto skorzystać z okazji, żeby pomilczeć"
W "Faktach po Faktach" skomentował również wypowiedź abp Głódzia, który w niedzielę przed mszą świętą, w której uczestniczył, został zapytany przez "Fakty" TVN o to, czy widział film. - Wczoraj miałem inne zajęcia, nie oglądam byle czego - odpowiedział metropolita gdański. Nie udzielił także odpowiedzi na pytanie, czy wiedział o czynach pedofilskich księdza Franciszka Cybuli. - Proszę mnie tutaj nie atakować i nie prowokować, bo ja taki naiwny nie jestem - odparł.
- Mówi się, że czasami warto skorzystać z okazji, żeby pomilczeć, i arcybiskup Głódź nie skorzystał z tej okazji po prostu - podsumował Sekielski.
Autor: KB//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24