Nazwiska nowych ministrów są znane, ale ich oficjalna nominacja raczej nie nastąpi we wtorek. Premier o swoim wyborze miał poinformować osobiście, powiadomił w komunikacie. Skąd wzięło się zamieszanie wokół następców zdymisjonowanych w zeszłym tygodniu ministrów? Z "korespondencyjnego" porozumiewania się między dużym a małym Pałacem w sprawie rekonstrukcji rządu.
Zgodnie z poniedziałkowymi obietnicami ustępującego rzecznika rządu Pawła Grasia (którego odwołanie zostało jednak wstrzymane do czasu podziału zadań w nowej strukturze organizacyjnej klubu PO), Donald Tusk nazwiska nowych ministrów miał przedstawić we wtorek na konferencji po posiedzeniu rządu. Ale szef rządu przed dziennikarzami nie stanął.
Jak to było z wnioskami?
Dopiero między godziną 14 a 15, jak twierdzi szef prezydenckiej kancelarii Władysław Stasiak, do kancelarii premiera wpłynęły bowiem podpisane przez prezydenta postanowienia o odwołaniu ministrów: sportu Mirosława Drzewieckiego, sprawiedliwości Andrzeja Czumy oraz spraw wewnętrznych i administracji Grzegorza Schetyny.
Zgodnie z wersją Stasiaka, po godzinie 16 do Kancelarii Prezydenta trafiły z kolei wnioski o powołanie na urzędy Jerzego Millera, Krzysztofa Kwiatkowskiego oraz Adama Giersza. Ale - już po 16 - prezydencki minister Paweł Wypych zaprzeczał tej wersji. - Do tej pory nic takiego nie miało miejsca. Nawet nikt z Kancelarii Premiera nie zadzwonił z informacją, że jakieś wnioski dziś do prezydenta trafią - mówił "Rzeczpospolitej".
Prezydent "niezmiernie zdziwiony"
Według gazety, zgrzyt pomiędzy kancelariami i zamieszanie wokół wniosków wziął się stąd, że nie doszło do oficjalnego odwołania ministrów w Pałacu Prezydenckim i urzędnicy najwyższych przedstawicieli państwa zmuszeni byli do korespondowania ze sobą. Stasiak podkreślił, że po raz pierwszy w historii kancelaria premiera wystąpiła do prezydenta z pisemną prośbą, by odwołanie ministrów odbyło się nie podczas ceremonii w Pałacu Prezydenckim, ale żeby postanowienia w tej sprawie zostały wysłane.
Z relacji Stasiaka wynika, że Lech Kaczyński był "niezmiernie zdziwiony" formą odwołania ministrów zaproponowaną przez kancelarię premiera. Dlaczego szef rządu taką formę zaproponował? - Być może powód jest błahy, ale znaczący. Może niektórzy byli już ministrowie nie do końca mają ochotę uścisnąć dłoń prezydenta, który tak bardzo politycznie był zaangażowany w tę sprawę - komentował na antenie TVN24 Sebastian Karpiniuk z PO. Dodał, że premier zdecydował się na "przyzwoite rekomendacje" jeśli chodzi o nowych ministrów.
Wybrani, nie powołani
Jak napisał portal "Rzeczpospolitej", oficjalne powołanie nowych ministrów ma nastąpić dopiero w czwartek. Kilka minut po pojawieniu się tej wiadomości Centrum Informacyjne Rządu przesłało do mediów komunikat, w którym poinformowało, że premier dokonał "wyboru" nowych ministrów. Zgodnie z oczekiwaniami wybrał Jerzego Millera, Krzysztofa Kwiatkowskiego i Adama Giersza. W komunikacie pada słowo "wybrał", a nie "powołał". O dacie wręczenia nominacji nie ma w nim jednak słowa.
Władysław Stasiak deklaruje, że Lech Kaczyński, "biorąc pod uwagę trudną sytuację rządu", jest gotów powołać nowych ministrów nawet w środę po południu lub wieczorem.
Źródło: tvn24.pl, "Rzeczpospolita"
Źródło zdjęcia głównego: TVN24