- Jeśli chodzi o tysiące decyzji, które podejmowałem w ciągu ostatnich trzech lat, przyjmuję pełną odpowiedzialność - oświadczył w Sejmie Bogdan Klich w trakcie trwającej ponad cztery godziny debaty nad wnioskiem o jego odwołanie. W trakcie wystąpienia wymieniał swoje osiągnięcia w resorcie. Koalicyjne PSL zapowiedziało już, że nie poprze wotum nieufności wobec ministra obrony narodowej. Głosowanie w piątek.
- W ciągu dwóch lat dokonaliśmy nie tylko uzawodowienia, ale przeprowadziliśmy to, co zostało zapisane w programie profesjonalizacji. To więcej niż likwidacja poboru i fakt, że w wojsku są tylko żołnierze zawodowi - powiedział Klich, odpowiadając na zarzuty Ludwika Dorna.
- W szeregi wojska trafiają ci, którzy chcą z wojskiem wiązać swoją przyszłość, a nie ludzie z "branki", to jest nasza odpowiedź i to jest nasz sukces. Nie przypominam sobie, żeby sama idea w parlamencie była kwestionowana, głosów, że chcemy tak dużo osiągnąć w tak krótkim czasie też nie było wiele - dodał szef MON.
Tłumaczył, że proces uzawodowienia trwał dwa lata "ponieważ współczesne pole walki wymaga armii zawodowej". Klich argumentował, że przed Polską zrobiło to wiele innych krajów, także mniejszych od Polski, a obecnie robią to Niemcy, korzystając także z polskich doświadczeń.
"Tsunami" w służbach specjalnych
Szef MON mówił też, że gdy objął ministerstwo, musiał naprawić szkody poczynione przez "tsunami", jakim była działalność Antoniego Macierewicza wobec wojskowych służb specjalnych.
- Wszyscy Polacy wiedzą, ile zajęła nam odbudowa kontrwywiadu wojskowego. Dlatego pierwszą moją decyzją było odwołanie Antoniego Macierewicza. Szkoda, że stało się to tak późno - stwierdził Klich.
"Porządkowanie bałaganu po PiS"
Bogdan Klich mówił też, że jedną z podstawowych spraw, którymi musiał się zająć po objęciu urzędu, było "porządkowanie bałaganu, który wprowadziło do resortu obrony narodowej PiS".
Jako przykład bałaganu, na który się natknął obejmując stanowisko, podał to, że biuro ds. F-16 znajdowało się w pionie społecznym, który - jak zaznaczył - zajmuje się m.in. orkiestrami wojskowymi. - Kompletny brak rozsądku - ocenił.
Co z obiadem drawskim?
Klich krytykował też wcześniejszych ministrów obrony. - Ciekaw jestem, dlaczego moi poprzednicy od 1995 roku nie wypełniali ustawy o ministrze obrony narodowej, tej która została wprowadzona po słynnym obiedzie drawskim, która nakazywała, żeby była jedność dowodzenia w wojsku - mówił.
Jak zaznaczył, to on zdecydował się na "niełatwy manewr" i w grudniu 2007 roku podporządkował dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych szefowi sztabu generalnego. - Bo jak wojsko nie ma jedności dowodzenia, to jest pospolitym ruszeniem - powiedział Klich.
Lista sukcesów
Wymieniał też swoje dokonania. Przekonywał, że dwie trzecie spośród założeń programu "Armia 2012" zostało zrealizowane. Jak tłumaczył, resort obrony zmniejszył liczbę garnizonów wojskowych, ponieważ stutysięczna armia wymaga po prostu mniejszej ich liczby. - Dlatego ze 126 garnizonów zmniejszyliśmy ich liczbę do 112 - powiedział.
Klich dodał, że udało mu się także odbiurokratyzować siły zbrojne oraz "wycofać mundury z ministerstw". - Po co w ministerstwach żołnierze, skoro miejsce żołnierza jest w wojsku. Po co w wojsku dodatkowe instytucje administracyjne. To wszystko zostało przeprowadzone - oświadczył.
Poinformował ponadto, że wśród z reform, które przeprowadził było utworzenie Inspektoratu Uzbrojenia, zreformowanie systemu zakwaterowania dla wojska, wprowadzenie nowego modelu szkolenia wojska. Zapowiedział też, że do końca 2011 roku, by odchudzić administrację wojskową, zostaną zlikwidowane dwa okręgi wojskowe.
Narażał na szwank interes Polski?
Ludwik Dorn (niezrz.), przedstawiając w Sejmie wniosek PiS o odwołanie ministra obrony Bogdana Klicha, zarzucił mu polityczną współodpowiedzialność za katastrofę smoleńską i doprowadzenie poprzez swoje zaniechania i nietrafione działania do zapaści w wojsku.
- Zaniechaniem jednostkowym było narażenie na szwank interesów Rzeczypospolitej przez brak reakcji na polityczno-propagandowy manewr strony rosyjskiej, kiedy do opinii publicznej zostało skierowane przesłanie, że za katastrofę smoleńską odpowiada to, że w kabinie był pijany polski generał, który zmuszał załogę do lądowania - mówił mówił Ludwik Dorn, nawiązując do publikacji raportu MAK.
Zarzucił też Klichowi polityczną współodpowiedzialność za katastrofę smoleńską, a wcześniej wypadki Mi-24 i Bryzy. Dorn podkreślił, że Klich wprawdzie nie odpowiada za katastrofę samolotu CASA w Mirosławcu, do której doszło trzy miesiące po objęciu przez niego stanowiska, ale zarzucił mu, że potem "podjął działania rutynowo-biurokratyczne i pogrążył się w samozadowoleniu", nie podejmując właściwych działań naprawczych.
- Można sądzić, że istnieje związek przyczynowo-skutkowy między działaniami i zaniechaniami a tą czarną serią katastrof - powiedział poseł.
Błędna profesjonalizacja
Według Dorna, Klich doprowadził do zapaści Sił Zbrojnych i obniżenia potencjału obronnego, przeprowadzając profesjonalizację armii w dwa lata, a nie rozkładając ją na kilka lub kilkanaście lat. Zdaniem wnioskodawców błędem było też przejęcie odpowiedzialności za prowincję Ghazni w Afganistanie.
- Te decyzje - powiedział Dorn - doprowadziły do dodatkowego obciążenia budżetu MON kwotą rzędu 10 mld zł w dwa lata.
Klich się broni
Wniosek o wotum nieufności złożył 18 stycznia klub PiS. Autorzy zarzucają Klichowi współodpowiedzialność za katastrofę smoleńską i inne katastrofy lotnictwa wojskowego, do jakich doszło od objęcia przez niego stanowiska szefa MON.
Inny zarzut to doprowadzenie wojska do "zapaści" przez zbyt pospieszną profesjonalizację, nietrafione zakupy i zwiększenie kontyngentu w Afganistanie kosztem innych wydatków na obronność, w tym na szkolenie żołnierzy.
PSL poprze koalicjanta
Sejmowa komisja obrony, która rozpatrywała wniosek w środę, rekomenduje jego odrzucenie. Za dymisją Klicha są oprócz PiS także SLD i PJN.
Koalicja będzie bronić ministra. Stanisław Żelichowski (PSL) zapowiedział w czwartek, że jego klub nie poprze wniosku opozycji o odwołanie szefa MON. Szef klubu ludowców dodał, że jego partia czeka na raport polskiej komisji badającej katastrofę smoleńską i ewentualne wyciągnięcie w tej sprawie konsekwencji przez premiera.
Głosowanie nad wnioskiem odbędzie się w piątek. Do odwołania ministra potrzeba 231 głosów. PO i PSL mają razem 234 z 460 głosów.
Źródło: TVN24, PAP