Trzech współpracowników posła PiS Łukasza Mejzy usłyszało zarzuty w związku z działalnością jego firmy Future Wolves. Kontrolerzy ustalili w jej funkcjonowaniu szereg nieprawidłowości. "Wyszedłbym lepiej, pracując w kebabie. Przynajmniej nie miałbym zarzutów" - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską były asystent Mejzy.
Future Wolves to firma, którą w czerwcu 2019 roku założył były wiceminister sportu, a obecnie poseł PiS Łukasz Mejza. Jej działalność opisywała Wirtualna Polska w 2021 roku. Mejza, w czasie kiedy był radnym sejmiku województwa lubuskiego, Future Wolves był partnerem programu Lubuskie Bony Rozwojowe. Pieniądze na bony pochodziły ze środków unijnych, z programu przyjętego przez samorząd tego województwa.
Teraz Wirtualna Polska ustaliła, że asystentom posła Łukasza Mejzy postawiono zarzuty oszustwa i fałszowania dokumentów. "Sprawa dotyczy działalności firmy polityka i fikcyjnych szkoleń za kilkaset tysięcy złotych" - przypomina WP. W firmie Mejzy można było wybrać szkolenia, na które zdecydowało się w sumie 52 przedsiębiorców. "Na liście były np. salon fryzjerski, studio fotograficzne i firmy handlowe. Według oświadczenia majątkowego złożonego w Sejmie Łukasz Mejza zarobił na działalności Future Wolves 961 tysięcy złotych" - czytamy w tekście WP.
Szkolenia w firmie Mejzy
Wirtualna Polska opisała nieprawidłowości w szkoleniach oferowanych przez Future Wolves, których dopatrzyli się kontrolerzy z lubuskiego Urzędu Marszałkowskiego.
"Kontrolerzy próbowali skontaktować się z 10 osobami, które korzystały ze szkoleń Future Wolves. Spośród nich jedna stwierdziła, że w ogóle nie brała udziału w szkoleniu. Część szkolących dostała certyfikaty ukończenia szkolenia jeszcze podczas jego trwania. Z kolei inni test kończący zaplanowany na pół godziny wykonywali w minutę" - ustaliła WP.
Ponadto "do platformy e-learningowej osoby z różnych firm logowały się, używając jednego numeru IP", a niektórzy "szkolili się nieustannie bez wylogowywania się przez osiem dni".
WP ustaliła, że po przeprowadzonych szkoleniach platforma i materiały szkoleniowe zniknęły, więc kontrolerzy nie mogli się zapoznać z treścią szkoleń. Dlatego "urzędnicy zawiadomili prokuraturę o nieprawidłowościach przy wydawaniu unijnych pieniędzy".
Trzech współpracowników Mejzy z zarzutami
Wirtualna Polska opisuje, że "za rządów PiS sprawą zajmowała się Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze". Wtedy agenci CBA przeszukali m.in. dom rodziców posła. Jednak "gdy śledczy chcieli stawiać zarzuty, sprawa została przeniesiona do Prokuratury Regionalnej w Poznaniu, tam czynności straciły na intensywności".
"Dopiero po zmianie rządu prokuratura potwierdziła nieprawidłowości stwierdzone wcześniej przez urzędników. 31 października 2024 r. zarzuty usłyszało trzech współpracowników Łukasza Mejzy: jego obecny asystent Franciszek P., były asystent oraz były współpracownik firmy Future Wolves" - ustaliła WP.
Według prokuratury "Franciszek P. popełnił sześć przestępstw polegających na oszustwie i fałszowaniu dokumentów, których miał się dopuścić przy prowadzeniu szkoleń" w ramach działalności firmy Future Wolves. Dziś P. jest jedynym asystentem posła Mejzy wymienionym na stronie Sejmu.
"Dwóch kolejnych współpracowników Mejzy (w tym jeden były asystent poselski) usłyszało w sumie pięć podobnych zarzutów. Żaden z podejrzanych nie przyznał się do popełnienia zarzucanych im czynów. Wszyscy odmówili też złożenia wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania" - czytamy.
"Wystarczy mi wstydu, gdy ktoś mnie kojarzy z Łukaszem"
Wirtualna Polska rozmawiała z byłym asystentem Łukasza Mejzy, który poprosił o anonimowość. "Wystarczy mi wstydu, gdy ktoś mnie kojarzy z Łukaszem" - mówi mężczyzna.
Były asystent opowiadał, że przez długi czas "za ułamek minimalnej krajowej, a przez pierwsze kilkanaście miesięcy za równe zero i benefity pracownicze typu kebab na mieście, sprzątałem mu mieszkanie, woziłem z imprezy na imprezę i znosiłem autorytarny styl zarządzania oraz wiele mało śmiesznych, ćwierćinteligenckich żartów, bo jak wielu innych uwierzyłem mu w to, że przy nim odniosę sukces".
Dodał, że jego zarzuty "dotyczą korzyści odniesionych przez pana Mejzę", a nie przez niego samego. "Wyszedłbym lepiej, pracując w kebabie. Przynajmniej nie miałbym zarzutów. A jego to nie interesuje. Uważam się za uczciwą osobę i jeśli będzie taka potrzeba, to będę próbował to udowodnić" - mówi były asystent w rozmowie z WP.
"Niedawno dowiedziałem się, że on skleił sobie kolejną grupę młodych chłopaków po technikum. Opowiada im bajki o świetlanej przyszłości, a oni przychodzą do jego biura i pracują. Mam nadzieję, że przejrzą na oczy szybciej, niż my to zrobiliśmy" - zdradził mężczyzna.
Łukasz Mejza nie usłyszał żadnych zarzutów w tej sprawie.
Prokuratura prowadzi śledztwo w innej jego sprawie - składanych przez niego oświadczeń majątkowych. Mejza 5 grudnia oświadczył na mównicy sejmowej, że zrzeka się immunitetu poselskiego.
Źródło: Wirtualna Polska, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Marcin Obara/PAP