- To absolutnie bulwersujące, że obywatele mogli pomyśleć, iż wszyscy politycy tak się zachowują. Jedzą za państwowe pieniądze, przeklinają i cynicznie podchodzą do spraw państwowych - mówił w "Kropce nad i" o nagranych rozmowach polityków i urzędników Tomasz Siemoniak. - Premier Ewa Kopacz powiedziała "przepraszam" i uważam, że bardzo dobrze zrobiła - dodał wicepremier i minister obrony narodowej.
W środę wieczorem premier Ewa Kopacz poinformowała, że ze stanowisk zrezygnowali minister zdrowia Bartosz Arłukowicz, minister skarbu państwa Włodzimierz Karpiński, minister sportu Andrzej Biernat, wiceministrowie: skarbu Rafał Baniak, środowiska Stanisław Gawłowski, gospodarki Tomasz Tomczykiewicz. Decyzję o rezygnacji ze stanowiska podjęli też marszałek Sejmu Radosław Sikorski i koordynator ds. służb specjalnych Jacek Cichocki.
Wszystkie te osoby - z wyjątkiem Cichockiego - zostały nielegalnie nagrane w warszawskich restauracjach.
Tomasz Siemoniak powiedział w "Kropce nad i", że decyzje Ewy Kopacz nie były dla niego zaskoczeniem.
- Wielokrotnie rozmawiałem w ciągu wczorajszego dnia z panią premier i sądzę, że nikt w PO nie był zaskoczony. Mieliśmy w zeszłym tygodniu spotkanie klubu parlamentarnego, na którym pani premier uzyskała bardzo mocny mandat do prowadzenia swojej polityki jako przewodnicząca partii. Wczorajsze decyzje dotyczyły natomiast rządu, którego jest premierem i w którym w każdej chwili w stosunku do każdego ministra może podjąć odpowiednią decyzję - zaznaczył.
Bagaż dla PO
Siemoniak przyznał, że tzw. afera taśmowa stała się dużym obciążeniem dla PO.
- Sądzę, wiem, że premier uznała, iż zwłaszcza po wycieku informacji z prokuratury nie można dłużej czekać. Ta sprawa staje się takim bagażem dla PO, że bez radykalnych cięć będziemy przez następne tygodnie, miesiące się z tego tłumaczyć - zaznaczył.
- Po zobaczeniu tego, że akta z afery podsłuchowej będą elementem gry, pani premier powiedziała: dość gry sprawą podsłuchów; chcę, żeby w moim rządzie nie było osób, które w jakikolwiek sposób są z tym związane - wyjaśnił Siemoniak.
- Oceniam, choć o tym będzie decydowała Ewa Kopacz jako przewodnicząca Platformy, że porządek w rządzie to dopiero pierwszy krok i zostanie zrobiony również w innych miejscach - zauważył.
Jak dodał, ministrowie, którzy podali się w środę do dymisji, postawili autorytet rządu i dobro wspólne ponad własne ambicje.
Zapytany o to, czy rezygnacje ministrów nie powinny nastąpić wcześniej, tuż po ujawnieniu procederu nielegalnego nagrywania w warszawskich restauracjach, Siemoniak zauważył, że "Ewa Kopacz nie była w zeszłym roku premierem".
- Był inny premier, który przyjął określony sposób wyjaśnienia sprawy, licząc, że prokuratura zadziała sprawnie i wyjaśni sprawę - powiedział.
Przeprosiny i odpowiedzialność
Wicepremier przyznał, że treść nagranych rozmów polityków i urzędników jest dla niego bulwersująca. Podkreślił, że Ewa Kopacz przeprosiła w środę wyborców.
- Też czuję się odpowiedzialny, choć ani nie przeklinam, ani nie chodziłem do tych restauracji - powiedział.
- To absolutnie bulwersujące, że obywatele mogli pomyśleć, iż wszyscy politycy tak się zachowują. Jedzą za państwowe pieniądze, przeklinają i cynicznie podchodzą do spraw państwowych. Myślę, że środowe decyzje pani premier mocno nas od tego odcięły - zauważył.
Komentując nagraną rozmowę b.minister infrastruktury i rozwoju Elżbiety Bieńkowskiej i szefa CBA Pawła Wojtunika, Siemoniak stwierdził, że osoby te "powinny się bardzo wstydzić za to, co mówią".
- Zdanie o pracy za 6 tys. złotych obiegło Polskę ("To jest niemożliwe, żeby ktoś za tyle pracował" - red.) - przypomniał.
- (To zdanie - red.) jest katastrofalne. Warto byłoby usłyszeć "przepraszam". Wiem, że to są prywatne rozmowy, ale nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek nawet w prywatnej rozmowie mógł tak oceniać rzeczywistość - powiedział.
Duda staje się "komentatorem wydarzeń politycznych"
Siemoniak odniósł się też do oświadczenia Andrzeja Dudy, który w czwartek skomentował rekonstrukcję rządu. W opinii prezydenta elekta pokazuje ona, że wyczerpał się kredyt zaufania do władzy oraz zasoby personalne w PO.
- Nie głosowałem na Andrzeja Dudę, ale uważam go za swojego prezydenta elekta. Nie podoba mi się to, że staje się komentatorem wydarzeń politycznych, opowiadając się bardzo wyraźnie po jednej stronie. Myślę, że może bardzo szybko autorytet, szacunek i sympatię Polaków, które zyskał w wyborach, rozmienić takimi wypowiedziami. Myślę, że nie oczekują od prezydenta elekta, by wdawał się w takie partyjne rozgrywki - ocenił.
Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24