Wystarczy, że poziom wody się trochę obniży i sytuacja może się sama w sposób pozytywny rozwiązać. A może być tak, że jeśli poziom wody nie będzie się obniżał, to poszerzenie korytarza może zająć kilka dni - tak o możliwych scenariuszach przebiegu akcji ratunkowej w Jaskini Wielkiej Śnieżnej mówił w TVN24 Marek Wierzbowski, sekretarz generalny Polskiego Związku Alpinizmu.
W Tatrach od soboty trwają poszukiwania grotołazów, którzy utknęli w zalanej Jaskini Wielkiej Śnieżnej. Ze speleologami nie ma kontaktu.
Podstawową trudność sprawia ciasnota
Jak podkreślił w TVN24 Marek Wierzbowski, sekretarz generalny Polskiego Związku Alpinizmu, grotołazi utknęli w "jednym z najbardziej odległych miejsc, jakie można sobie wyobrazić w polskich jaskiniach". - Samo dotarcie tam, w okolice miejsca, gdzie są uwięzieni taternicy, jest trudne. To wymaga wielu godzin - powiedział.
Wyjaśnił, że w tej okolicy podstawową trudność sprawia ciasnota. Podkreślił, że choć sama Jaskinia Wielkia Śnieżna "jest dosyć obszerną jaskinią czy nawet bardzo obszerną", to akurat te partie, w których prawdopodobnie przebywają zaginieni "są po prostu zwyczajnie ciasne".
- Mamy tam wiele korytarzy, które są stworzone przez naturę na wielkość człowieka, czasami mniejsze, czasami trochę większe. Na pewno jest tam bardzo ciasno. To są partie znane z tego, że są odległe, trudne i nie są przestronne - stwierdził Wierzbowski.
"Nie ma tam przewiewu"
Wyjaśnił, że ratownicy próbują dotrzeć do uwięzionych grotołazów od "suchej" strony jaskini. - Woda, której poziom się podniósł (...), zamknęła korytarz z jednej strony, więc jest próba dotarcia do poszkodowanych z drugiej strony. Dlatego używane są środki pirotechniczne - tłumaczył.
Podkreślił przy tym, że użycie tych środków powoduje wytwarzanie się gazów, które są trujące dla człowieka. - Więc trzeba to robić w bardzo kontrolowany sposób - podkreślił.
Wyraził obawę, że w jaskini może brakować świeżego powietrza.
- Niestety, przez to, że woda się podniosła z jednej strony, ona jakby zatkała całkowicie ten korytarz, co powoduje, że nie ma tam przewiewu i naturalnej wentylacji, która występuje w jaskiniach - powiedział. Wyjaśnił, że zazwyczaj "w jaskiniach są bardzo silne przewiewy, co wynika z różnicy temperatur i ciśnień pomiędzy jaskinią a powierzchnią". - A tutaj niestety nie ma tego w tej chwili, bo korytarz jest z jednej strony zalany wodą - zauważył.
"Najtrudniejsze jest utrzymanie komfortu cieplnego"
Zdaniem Wierzbowskiego, trudno przewidzieć, ile czasu może zająć akcja. - Wystarczy, że poziom wody się trochę obniży i sytuacja może się sama w sposób pozytywny rozwiązać. A może być tak, że jeśli poziom wody nie będzie się obniżał, to poszerzenie tego korytarza może zająć kilka dni - przyznał. Stwierdził, że dla uwięzionych "najtrudniejsze jest utrzymanie komfortu cieplnego". - Czekanie tak długo w jednym miejscu prowadzi do wychłodzenia. Wszystko zależy od danej osoby i od tego, ile ta osoba miała ze sobą jedzenia, ile miała folii NRC (tzw. koc ratunkowy, który chroni przed utratą ciepła - red.) - dodał.
Akcja w Jaskini Wielkiej Śnieżnej
Speleolodzy weszli do jaskini w czwartek wieczorem. Kontakt z taternikami urwał się w sobotę. W krytycznym momencie grotołazi znaleźli się 500 metrów poniżej wejścia. Tam dwuosobowy zespół postanowił ruszyć wąskim korytarzem. Gdy po jego spenetrowaniu mężczyźni chcieli wrócić, okazało się, że przejście jest zalane.
W nocy z niedzieli na poniedziałek w akcji ratunkowej uczestniczyło 26 ratowników.
Jaskinia Wielka Śnieżna to najdłuższa i najgłębsza jaskinia jaskinia w Tatrach. Długość jej korytarzy wynosi niemal 24 km. Nie wszystkie z nich zostały dokładnie zbadane. Jest to jaskinia o skomplikowanych, wąskich korytarzach i przesmykach, która posiada kilka otworów wejściowych.
Autor: mart//rzw / Źródło: tvn24