Obserwujemy, że do aptek przychodzą młode, wysportowane osoby z listą recept na fentanyl i skupują. Co jest ciekawe i znamienne, większość tych recept pochodzi z jednego podmiotu, nawet od jednego lekarza - mówił w TVN24 Łukasz Pietrzak, farmaceuta, kierownik apteki.
W tym roku Główny Inspektorat Sanitarny zanotował 48 przypadków zatruć fentanylem w Polsce. W poniedziałek na konferencji prasowej ministra zdrowia Izabela Leszczyna poinformowała, że od 17 czerwca Centrum e-zdrowia monitoruje przepisywanie leków psychotropowych i narkotycznych, w tym opioidów, jak fentanyl. W przypadku niepokojących wniosków - jak mówiła wtedy ministra - raport ma być kierowany do Komendy Głównej Policji.
Leszczyna, pytana we wtorek w TVN24, czy resort zdrowia ma zastrzeżenia albo dowody na to, że recepty na te opioidy są wydawane niezgodnie z przeznaczeniem, odpowiedziała, że otrzymała pierwszy raport. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że przekazałam go już organom ścigania i policja ma podstawy do wszczęcia działań operacyjnych - powiedziała Leszczyna.
"Przychodzą młode, wysportowane osoby z listą recept"
O niebezpieczeństwie, jakie niesie ze sobą fentanyl, mówił w TVN24 Łukasz Pietrzak, farmaceuta, kierownik apteki. - Jeżeli chodzi o fentanyl w formie plastrów, czyli w tej powszechnej formie, jeżeli chodzi o pacjentów i o czarny rynek pozaapteczny, czarnorynkowy, apteki mają go powszechnie. (...) Są preparaty z fentanylem począwszy od leku oryginalnego poprzez szereg odpowiedników. One są dostępne - powiedział.
Jak dodał, "jeżeli chodzi o recepty na leki narkotyczne czy psychotropowe to warunkiem jest tylko i wyłącznie posiadanie recepty oraz bycie pełnoletnią osobą".
- My obserwujemy, że przychodzą osoby, które nie wyglądają jak osoby terminalne czy leczone paliatywnie. Wręcz odwrotnie - są to osoby bardzo młode i wysportowane, które mają wręcz listę recept i potem - chodząc od apteki do apteki - skupują te substancje - mówił farmaceuta.
Dodał, że "znamienne jest, że większość tych osób nawet nie zamawia tych preparatów poprzez portale rezerwacyjne, które są ogólnie dostępne". - Po prostu wyszukują apteki, gdzie ten lek już jest, aby nie tracić czasu na jego zamawianie. Takich osób jest paradoksalnie bardzo dużo, szczególnie jeżeli chodzi o Warszawę - mówił Pietrzak.
- Co też jest ciekawe i znamienne, większość tych recept pochodzi z jednego podmiotu, nawet od jednego lekarza. Często są to podmioty oddalone o nawet kilkaset kilometrów od miejsca realizacji - wskazywał gość TVN24.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock