Premier Mateusz Morawiecki uznał, że tego nie da się ukryć, starym zwyczajem nie da się zbagatelizować - powiedział w programie "Tak Jest" były szef polskiego rządu Leszek Miller, odnosząc się do decyzji o dymisji szefa Wód Polskich Przemysława Dacy i głównego inspektora ochrony środowiska Michała Mistrzaka.
Zdaniem Leszka Millera decyzja w sprawie dymisji została podjęta "zdecydowanie za późno". - Stało się tak pod naciskiem opinii publicznej, przerażonych mieszkańców dorzecza Odry, a także reakcji władz niemieckich, które były jednoznaczne - powiedział Leszek Miller. - Premier (Mateusz Morawiecki) uznał, że tego nie da się ukryć - dodał gość programu "Tak jest".
Miller: próbowano sprawę bagatelizować
- Jeszcze dzisiaj próbowano całą tę sprawę bagatelizować i udawać, że się nic nie stało - stwierdził Leszek Miller. - Jest to stary sposób, który stosuje PiS. Cała ta krzątanina, gmatwanina jest próbą zduszenia tej afery, a właściwie tej tragedii. Jest wynikiem tego, że rządzą polityczne łotry w naszym kraju, które najpierw zatruły społeczeństwo, a teraz trują rzeki - dodał były premier.
Prowadzący program "Tak jest" zapytał byłego premiera, "czy rozumie brak przestrzegania procedur i tego chaosu informacyjnego, kiedy już zdymisjonowany Przemysław Daca jeszcze w środę mówił, że z rzeki wyłowiono parę sztuk ryb i że nie ma żadnej katastrofy, by dzień później stwierdzić, że z rzeki zostało wyłowionych tony ryb i że mamy do czynienia z potężną katastrofą".
Kwestia procedur - jak stwierdził prowadzący "Tak jest" - dotyczy współpracy z zachodnim sąsiadem, czyli w tym przypadku braku informacji za sprawą międzynarodowego planu ostrzegawczo-alarmowego, który "jesteśmy zobowiązani wypełniać i informować stronę niemiecką także o takim zagrożeniu".
Miller, odnosząc się do tej kwestii, odpowiedział, że także Komisja Europejska nie została o tym poinformowana.
Miller: władza próbowała wszystko ukryć
- Do ostatniej chwili ta władza, która doprowadziła do tego, że w ubiegłym roku zmarło najwięcej Polaków od czasów drugiej wojny światowej - a teraz dopuszczono do katastrofy ekologicznej największej chyba od 1945 roku - ta władza próbowała to wszystko ukryć i zapudrować - powiedział były szef polskiego rządu. Zdaniem Millera tego nie da się ukryć. Jak stwierdził rozmówca TVN24, "to jest dopiero początek: przecież władze niemieckie na pewno wystąpią o jakieś potężne odszkodowanie, jak również obywatele, którzy doznają uszczerbku, będą skarżyć polski rząd za bezczynność".
Miller przypomniał, że już 26 lipca były pierwsze sygnały, że dzieje się coś niedobrego. - Jest bardzo kompetentne oświadczenie Polskiego Związku Wędkarskiego, gdzie wszystko jest dokładnie opisane: bito na alarm, bito w wielki dzwon, nikt nie reagował. Premier dzisiaj pewnie sądzi, że jak zdymisjonuje kilku urzędników, to nikt go nie będzie pytał o jego odpowiedzialność, ale mam nadzieję, że tym razem tak nie będzie - stwierdził gość programu "Tak jest".
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24