- Warunkiem do rozmowy na ten temat jest to, żeby strona amerykańska była na to otwarta. Uważam, że nie ma nic gorszego, niż zgłosić pomysł, który ma ręce i nogi, i usłyszeć za trzy dni odpowiedź, że to nie wchodzi w grę, bo to wtedy nas osłabia - powiedział w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Odniósł się do apelu prezydenta Andrzeja Dudy do USA o przeniesienie broni jądrowej na terytorium Polski.
Prezydent Andrzej Duda w rozmowie z brytyjskim dziennikiem "Financial Times" zaapelował do USA o przeniesienie broni jądrowej na terytorium Polski, jako środka odstraszającego przed przyszłą rosyjską agresją. Duda stwierdził w rozmowie z brytyjskim dziennikiem, że "oczywiste" jest, iż prezydent USA Donald Trump może przenieść do Polski amerykańskie głowice nuklearne przechowywane w Europie Zachodniej lub USA.
Do apelu prezydenta odniósł się w "Rozmowie Piaseckiego" w TVN24 szef MSWiA Tomasz Siemoniak. - Ta sprawa ma swoją historię oczywiście, bo ten tak zwany Nuclear Sharing, czyli możliwość stacjonowania na terytorium danego państwa amerykańskich ładunków jądrowych i wykorzystywania do tego samolotów tego państwa, to jest kilkadziesiąt lat historii. Różne państwa europejskie z tego korzystały - powiedział.
Siemoniak zaznaczył, że "warunkiem do rozmowy na ten temat jest to, żeby strona amerykańska była na to otwarta". - Uważam, że nie ma nic gorszego, niż zgłosić pomysł, który ma ręce i nogi, i usłyszeć za trzy dni odpowiedź taką, że to nie wchodzi w grę, bo to wtedy osłabia nas po prostu - dodał.
- Takie rzeczy trzeba załatwiać w zaciszu gabinetów i mieć pewność, że jest jakakolwiek ścieżka do tego - ocenił.
Siemoniak: na pewno byłby to mocny sygnał
- Tu ważą się losy przyszłej amerykańskiej obecności, bo różne mamy głosy z Waszyngtonu, w jakim charakterze, w jakim kształcie. Co do Polski były jasne deklaracje, że ta obecność będzie utrzymana, natomiast widzimy tę dyskusję w Waszyngtonie. Ona oczywiście ma kontekst przyszłych porozumień pokojowych, kształtu NATO, więc uważam, że w takich sytuacjach najpierw trzeba rozmawiać z Amerykanami, a potem cokolwiek ogłaszać - mówił szef MSWiA.
Siemoniak podkreślił, że "z pewnością każda amerykańska instalacja, taka jak tarcza w Redzikowie, każdy amerykański samolot, żołnierz, sprzęt służy bezpieczeństwu Polski". - Więc jeśli jest do tego otwarta ścieżka, na pewno warto w tę stronę iść. Nie ma tutaj dużej geopolitycznej różnicy między tymi ładunkami, które od dziesiątków lat są w Niemczech, a Polską - ocenił. Dodał jednak, że "na pewno byłby to mocny sygnał".
Siemoniak o aktach dywersji
Szef MSWiA odniósł się do sprawy Białorusina Stepana K., który usłyszał zarzut podpalenia wielkopowierzchniowego marketu budowlanego w Warszawie w kwietniu 2024 roku. Według ustaleń śledczych działał on na zlecenie rosyjskich służb specjalnych.
Siemoniak powiedział, że w tym przypadku prokuratura i służby mają pewność, że działo się to na zlecenie rosyjskich służb. Dodał, że to "ogromna praca Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, jej funkcjonariuszy".
- Jasne jest, że tego rodzaju działanie, gdzie powtarza się pewien schemat, gdzie wynajmuje się ludzi za nieduże pieniądze, takich agentów jednorazowych czy śmieciowych, jest schematem działania służb Federacji Rosyjskiej. I nie mamy co do tego wątpliwości - mówił.
Pytany o skalę aktów dywersji, powiedział, że "identyfikujemy kilkanaście sytuacji w ubiegłym roku jako takie, które są powiązane z aktami dywersji i z obywatelami innych państw, którzy tego rodzaju akty zlecają".
Siemoniak powiedział też, że "jeszcze w 2023 roku były próby takich działań, które mogły prowadzić do wykolejenia pociągów". - Jest to nie tylko podpalanie centrów meblowo-budowlanych w godzinach, kiedy raczej nikogo nie ma, bo taki był tutaj sposób działania - dodał.
- Oceniamy to jako działania absolutnie wrogie, to jest coś niedopuszczalnego, że jedno państwo próbuje siać taki terror na terenie drugiego, jako testowanie, jako próbę. Dziś możemy podpalić skład meblowy, jutro możemy podpalić dworzec. To jest testowanie pewnej metody - mówił.
Rosjanie próbują ingerować w polską kampanię prezydencką?
Siemoniak został zapytany, czy są jakieś sygnały, że Rosjanie próbują ingerować w polską kampanię prezydencką. - Skoro Rosjanie ingerowali w kampanię wyborczą w Zimbabwe, podsycali separatyzm kataloński czy angażowali się w brexit, to w państwie, z którym sąsiadują i które budzi ich rozmaite emocje, wystarczy popatrzeć na publicystykę w rosyjskich państwowych mediach, z pewnością próbują - powiedział.
Dodał, że "widać to po treściach". - Wiadomo, że nikt z Rosji nie występuje w Polsce, czy prawie nikt, z otwartą przyłbicą, ale podsycanie wszystkich napięć między Polską a Ukrainą, to jest absolutnie robota podsycana przez Rosję. Oczywiście to wywodzi się z rzeczywistych problemów historycznych, nierozwiązanych, ekshumacji i tak dalej. Ktoś to podsyca, ktoś to podkręca. Bardzo wyraźnie to widać - mówił.
- Tych ataków różnych są setki. Jesteśmy państwem w tym momencie z rekordową liczbą ataków przez internet, różnej natury - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24