- Policja nie ma obowiązku znać 460 twarzy posłów na Sejm i na pewno takiego programu nie będziemy wprowadzać. Przed klubem nocnym każdy może mówić, że jest Napoleonem czy Batmanem, a tutaj nawet tego nie było - stwierdził w "Kropce nad i" Bartłomiej Sienkiewicz, komentując incydent policji z posłem Przemysławem Wiplerem pod warszawskim klubem. Dodał, że jest "gorącym zwolennikiem tego, by prokuratura jak najszybciej pokazała taśmy z zajścia".
Przemysław Wipler twierdzi, że został brutalnie pobity przez policję przed stołecznym klubem. Poseł utrzymuje, że nie był pewny, kto interweniuje przed klubem, a interwencja ta była brutalna, dlatego się w nią wtrącił. Konsekwencją - jak mówił - było pobicie go przez policję. Zapowiedział, że złoży zawiadomienie o przestępstwie pobicia lub nadużycia władzy przez policję. Z kolei rzecznik stołecznej policji st. asp. Mariusz Mrozek oświadczył, że pijany mężczyzna w wulgarny i brutalny sposób przeszkodził funkcjonariuszom w interwencji przed klubem; był agresywny i dlatego najpierw próbowano odsunąć go od interwencji, potem potraktowano gazem pieprzowym, aż w końcu - z użyciem siły fizycznej - został zatrzymany. Według policji Wipler nie mówił wtedy, że jest posłem. Policjanci mają nagrania z monitoringu wokół miejsca zdarzenia. Przesłuchali także świadków, którzy mają potwierdzać wersję funkcjonariuszy.
- Było to dla policji jedno z setek wydarzeń, jakie odbywają się pod klubem o 4 rano, więc nie bardzo widzę powód do dalszego wyjaśnienia. Tym bardziej, że policja przekazała wszystkie dokumenty, dowody i zeznania świadków do prokuratury - komentował w "Kropce nad i" szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz. Dodatkowo, jak dodał minister, policja wystosowała też do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie dotyczącym naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza i utrudniania interwencji.
Jak najszybciej udostępnić taśmy
Minister, pytany o to, czy widział nagrania z monitoringu stwierdził, że "przeprowadził rozmowę i dostał dokumenty od Komendanta Głównego Policji". - Jestem absolutnie pewny, że pan poseł nie okazywał legitymacji poselskiej - mówił minister Sienkiewicz. Jak tłumaczył szef MSW w "Kropce nad i", dopiero na izbie wytrzeźwień okazało się, że zatrzymany pod klubem mężczyzna to Przemysław Wipler. - Na Kolskiej okazało się, co sprawdził jeden z dyżurnych Komendy Stołecznej Policji, że mamy do czynienia w posłem. - Ja nie jestem od oglądania taśm, ale jestem gorącym zwolennikiem tego, by prokuratura jak najszybciej pokazała te taśmy - stwierdził szef MSW. Dodał, że ucięłoby to wszelkie spekulacje na temat tej interwencji.
"Każdy może mówić, że jest Napoleonem czy Batmanem"
Szef MSW wyjaśniał, że poseł Wipler nie informował, że ma poselski immunitet. - Policja ma prawo żądać od obywatela określonego zachowania i albo obywatel się podporządkuje - i jest w porządku, albo nie. I wtedy policja ma prawo użyć przymusu bezpośredniego. Policja nie ma obowiązku znać 460 twarzy posłów na Sejm i na pewno takiego programu nie będziemy wprowadzać. Przed klubem nocnym każdy może mówić, że jest Napoleonem czy Batmanem, a tutaj nawet tego nie było - stwierdził w "Kropce nad i" Bartłomiej Sienkiewicz.
Tłumaczył, że gdy ustalono, że mamy do czynienia z posłem, została powiadomiona straż marszałkowska, a on sam wysłał pismo do marszałek Sejmu. - Mieliśmy do czynienia z incydentem pod klubem nocnym. Została z tego sporządzona notatka, zgromadzono materiał dowodowy i przekazano do prokuratury. Zarzut wobec Wiplera obejmuje naruszenie cielesności i utrudnianie interwencji - mówił minister.
Dodał, że w tej sprawie istotna jest jeszcze jedna rzecz. - Policji należy się także szacunek, a szczególnie ze strony reprezentantów najwyższej władzy w Polsce. Nie może być tak, że pan poseł oskarża o wszystko co złe policję, bo policja stoi na straży bezpieczeństwa obywateli - mówił Bartłomiej Sienkiewicz.
W czasie rządów PiS pięć razy wyprowadzono wojsko na ulice
Minister odniósł się też do kwestii żandarmerii wojskowej, która wraz z policją ma pilnować porządku na ulicach 11 listopada i w trakcie trwania szczytu klimatycznego, który potrwa do 22 listopada. Zarzut wyprowadzania wojska na ulice stawia mu m.in. PiS.
- Robi się z tego histerię. Przez dwa lata rządów PiS pięć razy wyprowadzono wojsko na ulice. Dwa razy zrobił to pan Marcinkiewicz i trzy razy pan premier Kaczyński. Za sześciu lat rządów premiera Tuska tylko raz została wyprowadzona żandarmeria na ulice, przy okazji EURO 2012. Teraz robimy to na 11 listopada - tłumaczył szef MSW. Dodał, że ta decyzja to efekt tego, że "mamy do czynienia z dużą międzynarodową imprezą". - W Warszawie będzie 10 tysięcy gości. To naturalne, że w tym momencie siły policyjne wspomagają się żandarmerią wojskową - stwierdził minister w "Kropce nad i". - 600 żandarmów na ulicach oznacza, że ja mogę policjantów, w tej samej liczbie, umieścić gdzie indziej. A mamy do zabezpieczenia miejsca zamieszkania, obrad, trasy przejazdów. Jednym słowem - wielka logistyczna impreza. Tak jak przy EURO - wyjaśnił Bartłomiej Sienkiewicz.
Autor: kde/tr / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24