- Będę żądał informacji, dlaczego kibole znaleźli się na gdyńskiej plaży wśród tylu plażowiczów - zapowiedział w trakcie poniedziałkowej konferencji prasowej Bartłomiej Sienkiewicz, szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Dodał też, że trwają czynności wyjaśniające w sprawie bójki, w której brali udział kibice Ruchu Chorzów i meksykańscy marynarze.
- Stwierdzenie, kto rozpoczął ten incydent na plaży w Gdyni, jest przedwczesne. Czekam na raport policji w tej sprawie - powiedział w trakcie konferencji prasowej szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Bartłomiej Sienkiewicz. Według niego reakcja policji była "absolutnie prawidłowa", ponieważ bójka zaczęła się o godzinie 15.07, a o 15.15 nastąpiła już interwencja.
Byli pod nadzorem policji
Z relacji ministra wynika, że rano przyjechał pociąg z 450 kibicami Ruchu Chorzów, którzy przemaszerowali na plażę, na której było w tym momencie dwa tysiące wypoczywających osób. Po półtorej godziny miał miejsce incydent w postaci petard, okrzyków i śpiewów. - Ta grupa była pod nadzorem policji od samego początku. Miejsce, w którym się znaleźli utrudniała odnalezienie poszczególnych osób - mówił Sienkiewicz.
Według ministra, sam początek bójki i okoliczności są bez znaczenia wobec faktu, że od rana dochodziło do incydentów na plaży z udziałem kibiców Ruchu Chorzów. Zaznaczył, że "należy wyjaśnić, jak to się stało, że kibole znaleźli się na tyle godzin na plaży wśród normalnych ludzi; 450 kiboli wśród dwóch tys. ludzi".
Kontrola w komendzie wojewódzkiej
Komendant Główny Policji wysłał w poniedziałek specjalną kontrolę do komendy wojewódzkiej w Gdańsku po to, aby mieć pewność, że wszystkie procedury zostały dochowane i - że jeśli były uchybienia w pracy policyjnej - żeby je wychwycić - poinformował Sienkiewicz.
Kontrola ta ma na celu wdrożenie w komendach wojewódzkich odpowiedniego sposobu działania w przypadku, gdy dochodzi do mieszania się "normalnych ludzi z ludźmi, którzy nie powinni przebywać w przestrzeni publicznej".
Problem bandytyzmu
Zapowiedział, że zażąda odpowiedzi od policji w tej sprawie. - Mamy do czynienia z problemem bandyterki, która nazywa siebie kibicami, a w gruncie rzeczy zaczyna oddziaływać coraz silniej na porządek powszechny - mówił minister. - Wszystkie elementy państwowe powinny działać w jednej drużynie. Wtedy będziemy mieli szanse na opanowanie tego zjawiska - powiedział.
W związku z nasileniem się tego zjawiska Sienkiewicz nie wykluczył konieczności zmian w prawie. - Tu nie chodzi o politykę, tu chodzi o pewien rodzaj zdziczenia części obywateli polskich. To jest kolejny incydent poświadczający to, że należy separować to środowisko od normalnych obywateli polskich - powiedział.
Zapowiedział, że albo oni się zsocjalizują, albo konieczne będzie sięgnięcie po poważniejsze środki państwowe. Zapowiedział, że być może trzeba będzie przemyśleć zmiany w prawie, i pewnego rodzaju nowe metody radzenia sobie z tego rodzaju zjawiskami. - Mam poczucie, że powinniśmy nieco silniej działać w tych kwestiach - powiedział.
Lawina działań
- Cokolwiek byśmy nie mówili o naszej lidze, to zwracam uwagę, że na stadionach jest coraz spokojniej. Doprowadziliśmy do sytuacji, w której bandyterka schodzi niżej - do niezabezpieczonych lig wojewódzkich - mówił szef MSW. Dodał, że bandyci zaczynają rozwijać się w zupełnie innych sferach, jeżeli nie w ligach wojewódzkich, to w sferze publicznej. Dowodem tego były właśnie te ostatnie wydarzenia.
Według ministra, w Polsce udało się stworzyć sytuację, w której skrajny bandytyzm został nazwany po imieniu, a policja intensywnie pracuje nad tymi środowiskami. - Uruchomiliśmy lawinę działań, która prędzej czy później przyniesie efekty - zaznaczył.
Bójka marynarzy z kibolami
Do bójki doszło w niedzielne popołudnie na plaży w Gdyni. Wywiązała się między kibicami Ruchu Chorzów, którzy przyjechali na niedzielny mecz ich drużyny z Arką Gdynia, a meksykańskimi marynarzami, członkami załogi szkolnego żaglowca Akademii Marynarki Wojennej Meksyku - Cuauhtemoc.
Autor: aw/tr/jk / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24 | TVN24