"Bardzo duże, momentalne, uchodzenie gazu". Jak doszło do wybuchu w Szczyrku?

Trzy osoby zatrzymane po tragicznej eksplozji w Szczyrku
Trzy osoby zatrzymane po tragicznej eksplozji w Szczyrku
Źródło: śląska policja

Najbardziej prawdopodobną wersją dotyczącą przyczyny wybuchu w Szczyrku był przewiert prowadzony równolegle, wzdłuż albo nawet po linii naszego gazociągu - powiedział Ziemowit Podolski z Polskiej Spółki Gazownictwa. Zaznaczył, że do wybuchu doszło "jakiś czas po" uszkodzeniu gazociągu. Rzecznik spółki Artur Michniewicz zaznaczył, że prace w Szczyrku "wykonywała firma niezwiązana z gazownictwem".

W środę wieczorem doszło do wybuchu gazu w domu w Szczyrku przy ul. Leszczynowej. Budynek uległ całkowitemu zniszczeniu. Pod gruzami odnaleziono ciała ośmiu osób. Nadal trwa akcja ratownicza.

ZOBACZ > "Fala uderzeniowa była tak mocna, że odepchnęło mnie w stronę ściany" - relacja świadka wybuchu w Szczyrku

Przyczyną było najprawdopodobniej uszkodzenie gazociągu

Ziemowit Podolski z Polskiej Spółki Gazownictwa o wybuchu w Szczyrku i jego prawdopodobnej przyczynie mówił w rozmowie z dziennikarzami w nocy po tragedii.

- Najbardziej prawdopodobną wersją jest, wszystkie poszlaki na to wskazują, że był przewiert prowadzony równolegle, wzdłuż albo nawet po linii naszego gazociągu - tłumaczył.

Dodał, że "tak nagłe zdarzenie mogło być spowodowane tylko takim uszkodzeniem".

Zaznaczył, że do wybuchu nie doszło od razu po uszkodzeniu gazociągu, tylko "jakiś czas po" nim. - Nie mamy jeszcze dokładnego obrazu, jak wielkie było uszkodzenie gazociągu. W zależności od tego, jak duże było uszkodzenie, tak szybko gaz mógł migrować - wskazał.

Dodał, że uszkodzony gazociąg "to nie było przyłącze do budynku". - Był to gazociąg zasilający całą zachodnią część Szczyrku - powiedział Podolski.

Gazociąg uszkodzony "prawdopodobnie przewiertem sterowanym"

Artur Michniewicz, rzecznik Polskiej Spółki Gazownictwa, w rozmowie z TVN24 w czwartek rano powiedział, że gazociąg został uszkodzony "prawdopodobnie przewiertem sterowanym".

- To taka technika wykonywania prac, jeżeli nie chce się uszkodzić na przykład nawierzchni jezdni. Wykonuje się tak jakby podkop, w który wjeżdża specjalne urządzenie, ciągnące za sobą rury lub różnego rodzaju przewody. To są prace wykonywane w miejscach, gdzie nie chcemy szczególnie utrudniać mieszkańcom życia poprzez na przykład wyłączenie ważnego odcinka drogi - tłumaczył.

Podkreślił, że nie wiadomo, "czy eksplozja była spowodowana tylko i wyłącznie zgromadzeniem się w budynku gazu i zapłonem, czy też dołożyły się do tego jakieś inne czynniki". - Nie wiemy, co było w tym domu, co było w piwnicy, być może były jakieś inne materiały łatwopalne - mówił rzecznik.

We wcześniejszej rozmowie poinformował, że stacje Polskiej Spółki Gazownictwa "zanotowały bardzo duże uchodzenie gazu, takie chwilowe, momentalne". - Tak się dzieje, kiedy w gazociągu powstaje dziura i widocznie, jeżeli to stalowy gazociąg i stalowe wiertło, to nietrudno o iskrę - wyjaśniał.

Prace w Szczyrku "wykonywała firma niezwiązana z gazownictwem"

Michniewicz podkreślił w czwartek rano, że prace w Szczyrku "wykonywała firma niezwiązana z gazownictwem, nie pod naszym nadzorem".

- Na miejscu został sprzęt do wykonywania przewiertów, są przewody, które zostały częściowo wprowadzone do ziemi - poinformował rzecznik.

Rzecznik Polskiej Spółki Gazownictwa o wybuchu w Szczyrku

Rzecznik Polskiej Spółki Gazownictwa o wybuchu w Szczyrku

Autor: ads/adso / Źródło: tvn24

Czytaj także: