Mam 75 lat, różne schorzenia i najzwyczajniej w świecie boję się tego wirusa - mówił w "Faktach po Faktach" eurodeputowany SLD Leszek Miller. Były premier znalazł się wśród osób zaszczepionych poza kolejnością, nie należących do "grupy zero", której to szczepienie przeciwko COVID-19 przysługuje w pierwszej kolejności. Jak tłumaczył, szczepionkę otrzymał jako pacjent placówek Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Od 27 grudnia trwa w Polsce akcja szczepienia przeciwko COVID-19. Jako pierwsi - na "etapie zero" - mają być zaszczepieni przede wszystkim medycy i pracownicy ochrony zdrowia. W ostatnich dniach jednak zaszczepione zostały osoby spoza tej grupy. Do przyjęcia preparatu przyznali się między innymi aktorka Krystyna Janda, aktorka Maria Seweryn czy aktor Wiktor Zborowski. Wśród osób tych jest również były premier Leszek Miller.
"Mam 75 lat, różne schorzenia i najzwyczajniej w świecie boję się tego wirusa"
Leszek Miller odniósł się w sobotnich "Faktach po Faktach" do kwestii szczepień. Pytany, w jaki sposób zakwalifikował się do procedury przyjęcia preparatu, europoseł i były premier tłumaczył, że "z dodatkowych dawek, które Agencja Rezerw Materiałowych przekazała Warszawskiemu Uniwersytetowi Medycznemu, mogły skorzystać między innymi rodziny pracowników i pacjenci placówki Uniwersytetu".
- Od wielu lat jestem jednym z takich pacjentów, wysoko oceniam poziom świadczeń medycznych placówki, w której się leczę i z ufnością poddałem się szczepieniu - mówił. - Ponieważ od lat jestem pacjentem, zatelefonowałem po leki do placówki, w której się leczę, i dowiedziałem się, że jest możliwość szczepienia dla pacjentów. Zapytałem czy mogę z tego skorzystać, a odpowiedź była pozytywna - wyjaśniał Miller.
- Mam 75 lat, różne schorzenia i najzwyczajniej w świecie boję się tego wirusa - kontynuował. - Co tydzień latam do Brukseli i gdy wracam, po kontakcie z dziesiątkami osób, to mam duszę na ramieniu. Teraz już po pierwszym szczepieniu ten lęk będzie mniejszy - powiedział.
"Nie chciałem sprawiać wrażenia, że robię coś potajemnie"
- Skorzystałem z zaistniałej możliwości zgodnie z obowiązującymi przepisami. Nie traktowałem tego jako branie udziału w zorganizowanej promocji szczepień. Postanowiłem o mojej decyzji i szczepieniu poinformować na Twitterze, bo nie chciałem sprawiać wrażenia, że robię coś potajemnie - zaznaczył.
Jak dodał gość "Faktów po Faktach", "cześć dziennikarzy i polityków przyjęło za pewnik", że zaszczepił się z puli preparatów przeznaczonych dla "grupy zero", "nie mając ku temu uprawnień, co jest nieprawdziwe". - Rozdmuchali to wydarzenie do monstrualnych rozmiarów. Ale jeśli to wszystko spopularyzowało ideę szczepień, to warto było - ocenił Miller.
Były premier tłumaczył, że "przychodnia przy WUM-ie, która prowadzi szczepienia na bardzo rozległą skalę, dysponowała ponadprogramowymi szczepionkami poza pulą 'zero', które musiały być wykorzystane do końca roku". - Z tych dodatkowych dawek mogli skorzystać między innymi pacjenci tej placówki, jak i innych placówek. To należy nagrodzić, a nie krytykować tych ludzi, bo oni uratowali prawdopodobnie wiele szczepionek przed wylaniem do zlewu - ocenił.
"Będę żywym dowodem pożytku ze szczepień"
Europoseł i były premier zaznaczył, że nie był namawiany do zaszczepienia w ramach akcji promującej ideę szczepień. - Zdecydowało to, że jestem wieloletnim pacjentem. (…) Od razu na drugi dzień po szczepieniu podałem ten fakt do publicznej wiadomości, bo nie widzę powodu żeby go ukrywać - dodał.
- Po zakończeniu tej procedury i nabraniu pełnej odporności chętnie zaangażuję się w pracę na rzecz popularyzacji szczepień. Będę mógł brać udział w spotkaniach z ludźmi przeciwnymi szczepieniom, ścierać się ze zwolennikami różnych teorii spiskowych. Będę żywym dowodem pożytku ze szczepień. Jeżeli moja placówka medyczna uzna ten pomysł za właściwy, jestem gotów poświęcić moje wolne weekendy na taką działalność - zadeklarował Miller.
Premier krytykuje, Miller odpowiada
Do kwestii przyjmowania szczepionek przez osoby spoza "grupy zero" odniósł się premier Mateusz Morawiecki. "Każda dawka szczepionki przekazana z naruszeniem harmonogramu to dawka, której może zabraknąć potrzebującym. Placówki, które dopuściły się tego procederu i osoby, które wykorzystują swoją pozycję do uzyskania szczepionki poza kolejnością szkodzą Narodowemu Programowi Szczepień" - napisał na Twitterze szef rządu.
Pytany o te słowa premiera, Miller odpowiedział: - Niech pan premier zapozna się z pismem Narodowego Funduszu Zdrowia, gdzie pisze się o elastyczności, która musi być stosowana i indywidualnym podejściu do różnych sytuacji, które mogą się zdarzyć.
- To, że pan premier plecie bez sensu to mnie nie zaskakuje. Przecież to jest nasza szara polska codzienność - ocenił gość "Faktów po Faktach".
Zaszczepione osoby spoza "grupy 0"
Wśród osób zaszczepionych przeciw COVID-19 spoza "grupy 0" znaleźli się również aktorzy Krystyna Janda, Andrzej Seweryn, Maria Seweryn, Wiktor Zborowski, piosenkarka, scenarzystka, aktorka Magda Umer oraz dyrektor programowy TVN Edward Miszczak.
- Nie powinnam z tego skorzystać, być może popełniłam błąd - mówiła w TVN24 Maria Seweryn. Aktor Wiktor Zborowski ocenił, że "z dobrej, mądrej zdawałoby się akcji wyszedł taki koszmar", a Magda Umer napisała w oświadczeniu, że "zgodziła się myśląc, że czyni dobro, a okazało się, że jest to rozumiane odwrotnie".
CZYTAJ WIĘCEJ: Zaszczepieni wyjaśniają >>>
Szczepionkę przyjął także dyrektor programowy TVN Edward Miszczak. - Zostałem powiadomiony przez szpital, którego kiedyś byłem pacjentem, że istnieje możliwość wzięcia szczepionki pod warunkiem, że stawię się w szpitalu w przeciągu godziny. Mam 65 lat i liczne choroby współistniejące. Skorzystałem z tej sposobności będąc przekonanym, że jest to część akcji proszczepionkowej - tłumaczył.
"Wykorzystanie szczepionek w okresie świąteczno-noworocznym"
31 grudnia na stronach Narodowego Funduszu Zdrowia opublikowano notatkę zatytułowaną: "Wykorzystanie szczepionek w okresie świąteczno-noworocznym". Czytamy w niej, że "odpowiadając na apel Naczelnej Izby Lekarskiej o jak najefektywniejsze wykorzystanie szczepionek dostarczonych do szpitali w okresie świąteczno-noworocznym, do 6 stycznia, oprócz szczepienia pracowników szpitali, dopuszczalne jest także szczepienie członków ich rodzin oraz pacjentów, którzy w tym czasie przebywają w szpitalu, a których stan zdrowia na to pozwala".
"Dzięki tej możliwości szpitale węzłowe maksymalnie wykorzystają dawki szczepionki, które mogłyby nie być podane zgłoszonym do szczepień medykom i personelowi niemedycznemu, ze względu na nieobecność w czasie świąt i w okresie noworocznym. Przypominamy, że szczepionki trafiają do szpitali w partiach zawierających wielodawkowe fiolki. Fiolki muszą być użyte w krótkim czasie po ich dostarczeniu, dlatego podanie szczepionek rodzinom medyków i pacjentom pozwoli na ich maksymalne wykorzystanie" - napisano.
Jak zaznaczono w informacji NFZ, "szczepienia przeciw COVID-19 są wykonywane dla osób z danego etapu". "Szczepienia mogą być realizowane dla innych osób TYLKO I WYŁĄCZNIE w przypadku ryzyka zmarnowania szczepionki poprzez brak stawiennictwa osób uprawnionych" - czytamy.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24