Policyjne statystyki są alarmujące: po latach poprawy znów rośnie liczba wypadków, zabitych i rannych. Załamał się pozytywny trend z ostatnich lat, gdy liczby te spadały, a bezpieczeństwo się poprawiało.
Najważniejsze policyjne tabele za cztery pierwsze miesiące tego roku świecą się na czerwono. W porównaniu z pierwszymi czterema miesiącami ubiegłego roku o ponad 10 procent wzrosła liczba wypadków (czyli o 532), jest niemal o 12 procent ofiar śmiertelnych (o 58 więcej niż w poprzednim roku), a rannych o 9 procent (555). Jeszcze szybciej rosła liczba kolizji: o 15,7 procent, do 129383. W policyjnej centrali te niepokojące dane zostały zauważone.
Policja: pracuje zespół
- Komendant Główny Marek Boroń powołał specjalny zespół, który ma diagnozować przyczyny sytuacji i zaproponować rozwiązania - mówi rzeczniczka komendy głównej młodsza inspektor Katarzyna Nowak.
Z analizy funkcjonariuszy wynika, że najbardziej niebezpiecznym miesiącem był kwiecień, w którym doszło do 1695 wypadków, w których śmierć poniosło 149 osób, a 1990 odniosło obrażenia.
Policjanci i biegli, którzy pracowali na miejscu wypadków ocenili, że najczęstszą przyczyną - w 1283 przypadkach - było "nieustąpienie pierwszeństwa przejazdu", a następne w kolejności (1161) "niedostosowanie prędkości do warunków ruchu". W 787 przypadkach chodziło o nieustąpienie pierwszeństwa pieszym na przejściach, a w 143 poza przejściami. Jeszcze bardziej dramatycznie wygląda sytuacja, gdy przygląda się danym z poszczególnych województw. Tylko w cztery miesiące tego roku na dolnośląskich drogach śmierć poniosły 44 osoby, czyli o 69 procent więcej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Podobnie fatalne są dane z województwa pomorskiego, gdzie zginęły 34 osoby czyli o 54,5 procent więcej. Spadek odnotowano tylko na terenie sześciu spośród 17 istniejących policyjnych garnizonów: opolskiego (o 44 procent), podlaskiego (33 procent), świętokrzyskiego (22 procent), małopolskiego (12 procent), łódzkiego (7 procent) i na terenie Warszawy (7,5 procent).
Rząd zachowuje się biernie wobec nagłego, dramatycznego wzrostu liczby wypadków i ofiar. Nie ma poważnej reakcji państwa na to negatywne dla życia społecznego zjawisko, nie widzę, by poprawienie sytuacji było priorytetem
On sam głównych przyczyn upatruje w zmniejszeniu aktywności policji oraz Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego. Minister wskazuje, że w odgrywać tu może rolę brak policjantów, ogromne wakaty w komendach i komisariatach.
Tymczasem w ostatnich latach właśnie w zakresie bezpieczeństwa w ruchu drogowym Polska odniosła spektakularny sukces.
W ubiegłym roku po raz pierwszy w historii ówczesny minister infrastruktury Andrzej Adamczyk odbierał nagrodę od Europejskiej Rady Bezpieczeństwa Transportu. Przyznana została Polsce w uznaniu dla poprawy bezpieczeństwa - policyjne statystyki regularnie spadały od 2019 roku.
Wiceminister kandyduje
Ten stan miał swoje przełożenie również na finanse, bo malały tak zwane społeczne koszty wypadków drogowych. Jeszcze w 2018 roku oceniano je na 56,8 miliardów, a w 2021 roku spadły do niespełna 40 miliardów a w ubiegłym roku - to nieoficjalne jeszcze dane - do niewiele ponad 30 miliardów.
Redakcja tvn24.pl wysłała w czwartek w ubiegłym tygodniu serię pytań do Ministerstwa Infrastruktury, m.in. o przyczyny pogorszenia się sytuacji oraz o plany resortu. Do chwili publikacji nie przyszły żadne odpowiedzi.
Za ten obszar pracy ministerstwa odpowiada podsekretarz stanu Paweł Gancarz, szef dolnośląskiego PSL i zarazem wieloletni wójt gminy Stoszowice. W ostatnich miesiącach brał udział w kampanii wyborczej do Sejmiku województwa dolnośląskiego, a teraz do Parlamentu Europejskiego.
- Ministra często nie ma, wciąga go kampania. Myślę, że jedną ze zmian będzie propozycja, by odbierać prawa jazdy, gdy przekroczy się prędkość o 50 kilometrów również poza terenem zabudowanym - usłyszeliśmy od jednego z urzędników resortu.
Zmiany przepisów i nagroda
W ostatnich latach swoich rządów PiS wprowadził część postulowanych przez ludzi zajmujących się bezpieczeństwem na drogach od dawna zmian. Przede wszystkim wprowadzono bezwzględne pierwszeństwo pieszych na przejściach, co zmusza kierowców do wolniejszej jazdy w terenie zabudowanej i zwracania większej uwagi na niechronionych uczestników ruchu drogowego.
Poza tym podniesiono mandaty, pierwszy raz od dwudziestu lat. Od 1 stycznia 2022 r. najwyższy mandat zaczął wynosić 2500 zł, podczas gdy wcześniej sięgał 500. We wrześniu dołożono zasadę, że w warunkach recydywy mandat może zostać podwojony, więc maksymalna kara wzrosła do 5000 tysięcy.
Zmienił się także taryfikator punktów karnych - w skrócie: szybciej można było uzbierać komplet i stracić prawo jazdy. Na dodatek, nie było możliwości zredukowania liczby punktów karnych na płatnych kursach reedukacyjnych.
Ale tę ostatnią możliwość PiS przywrócił we wrześniu 2023, na miesiąc przed wyborami. Czy to mogło stać się przyczyną ponownego wzrostu liczby wypadków oraz ofiar na drogach? Jest to jedna z możliwości. Ale inna jest taka, że doszliśmy w kwestii zmieniania przepisów do ściany i następnym krokiem powinno być poważniejsze podejście go egzekwowania przepisów, z wykorzystaniem zarówno patroli policji, jak i automatycznych fotoradarów. Których mamy na drogach ok. 600, czyli wielokrotnie mniej niż w innych dużych krajach UE. Włosi mają ponad 11 tys. fotoradarów, Brytyjczycy około 7700 fotoradarów, Niemcy ponad 4700, a Francuzi 3780.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Policja w Kutnie