"Nie miałam możliwości wyjścia do sklepu, a co dopiero ucieczki". Była więziona w dzielnicy czerwonych latarni

Źródło:
TVN24
"Więziona w dzielnicy czerwonych latarni". Fragment reportażu "Superwizjera" TVN
"Więziona w dzielnicy czerwonych latarni". Fragment reportażu "Superwizjera" TVNSuperwizjer TVN
wideo 2/3
"Więziona w dzielnicy czerwonych latarni". Fragment reportażu "Superwizjera" TVNSuperwizjer TVN

Marta trafiła do Amsterdamu za namową chłopaka – miała pracować w hotelu. Gdy dotarła na miejsce, została przemocą zmuszona do prostytucji. Potrzebowała niemal pięciu lat, żeby wyrwać się z zaklętego kręgu i rozpocząć próbę powrotu do normalnego życia. Szacuje się, że we współczesnej Europie ponad 1,2 miliona ludzi padło ofiarą współczesnego niewolnictwa. Zdecydowana większość z nich – ponad 70 procent – to kobiety. Marcin Wójcik z "Superwizjera" w reportażu "Więziona w dzielnicy czerwonych latarni" opowiedział historię jednej z nich.

Marta jest jedną z setek tysięcy ofiar współczesnego niewolnictwa w Europie. Przez prawie pięć lat była zmuszana do prostytucji. Niemal do samego końca swojego horroru nie odważyła się poprosić nikogo o pomoc. Jej historia jest przykładem działania mechanizmów manipulacji i uwikłania, które sprawiły, że milczała. - Po jednym dniu spędzonym za takim oknem traci się wiarę w ogóle w życie i zaczyna się zastanawiać, czemu to nas spotkało - mówi Marta.

OGLĄDAJ CAŁY REPORTAŻ "SUPERWIZJERA" TVN W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

"Na tej ulicy się rozpoczęło moje piekło"

- Miałam zakaz wychodzenia, siedziałam zamknięta w jednym pomieszczeniu, gdzie przynoszono mi jedzenie, przynoszono mi picie. To już jest na zasadzie, że nie ma innego wyboru. Nie widzi się tego życia normalnego, więc się idzie i czeka na cud - dodaje.

Marta trafiła do Holandii w 2014 roku z mężczyzną, który poderwał ją w Polsce zaledwie trzy miesiące wcześniej. Nicholas R. obiecał jej pracę w hotelu. Bardzo szybko okazało się jednak, że to podstęp. - Trafiłam od razu do jednego z okien. Nawet nie wynajął żadnego mieszkania, tylko od razu zaprowadził tam i zaczął przedstawiać sytuację, mówiąc, że on mnie utrzymywał nie będzie, że jestem mu winna pieniądze - opowiada Marta. - Na tej ulicy rozpoczęło się moje piekło - wyznaje.

Kobieta wspomina, że Nicholas "wymuszał wszystko agresją". - Gwałcił, bił kopał. Groził śmiercią, groził oblaniem kwasem, pocięciem twarzy, żebym nie próbowała ucieczki, bo i tak będzie miał nade mną pełną kontrolę. Na tamten moment byłam przerażona. Kilkakrotnie się podcinałam nożem - przyznaje.

- Brałam też tabletki. Nie wiem, czy mi zabrakło odwagi, czy nie chciałam sobie odebrać życia przez takiego gnoja jak on - stwierdza Marta. - Nie chciałam mu dać tej satysfakcji - dodaje.

Marta pochodzi z małej górskiej miejscowości na południu Polski. Nicholas R. poderwał ją w dyskotece, gdy miała zaledwie 19 lat. Zanim zaproponował wspólny wyjazd do pracy w jednym z holenderskich hoteli, przez kilka miesięcy byli parą. - Urzekł mnie tym, że był opiekuńczy. Robił wszystko, żebym mu zaufała. Zaczął opowiadać, że mi wszystko zapewni, że się mną zaopiekuje, że pomoże mi w nauce języka - opowiada.

Wspomina, że początkowo Nicholas mówił, że wyjadą prawdopodobnie do Niemiec, gdzie miał ofertę pracy w fabryce BMW. – Po czym się okazało, że oferta jest nieaktualna i że jednak jedziemy do Holandii - mówi.

Szacuje się, że obecnie w Europie ponad 1,2 miliona ludzi padło ofiarą współczesnego niewolnictwaSuperwizjer TVN

- W bardzo krótkim czasie przyjechała z nim, przedstawić go - wspomina matka Marty. – Nie było rozmowy oczy w oczy, tylko szybko, szybko, wpadał, wypadał i już spakowała się. Do mnie powiedział: "Proszę się nie przejmować, ja się Martą dobrze zaopiekuję". Nie byliśmy razem z mężem, żeby siąść i powiedzieć: "Dziecko, nie jedź". Już źle było w naszym małżeństwie – opowiada.

Marta zdradza, że jednym z powodów chęci wyjazdu był brak kontaktu z matką. - Brakowało mi w tym domu miłości. Jako nastolatka chciałam się po prostu z tego domu wyrwać i uciec od tej atmosfery - dodaje. - Marta twierdziła, że ja byłam za ostra. Zarzucała mi, że jej nie okazywałam miłości. Ja mówię: "Dziecko, może nie umiałam" - stwierdza jej matka.

- Szybko się nauczyłam unikać interakcji z klientami. Stosując różne metody, od włączania alarmu, po wszczynanie jakichś awantur, wyrzucanie ich ubrań za drzwi, nauczyłam się ich okradać, żeby mieć więcej pieniędzy i nie musieć wpuszczać większej ilości, a móc przynieść mu pieniądze, żeby nie być znowu bitą - mówi Marta.

"Widział, jak matka miała usta plastrem zaklejone"

Sutener Marty, Nicholas R., pochodzi ze Śląska. Wszystko wskazuje na to, że przez długi czas prowadził podwójne życie, odgrywając przed rodziną w Polsce rolę legalnie pracującego przedsiębiorcy w szczęśliwym związku. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do jego babci.

- Powiedział, że pracuje w chłodniach, na boczku, że to ciężka praca. Następnie gdzieś tam przy rybach. Za którymś razem, jak przyjechał, to mówił, że zmienia pracę i będzie jeździł rikszą - wspomina babcia Nicholasa. Wychowywała go od czasu tragicznej śmierci matki chłopca. Jego ojciec zamordował ją i dwie inne kobiety na oczach dziecka. - Nicholas opowiadał, jak ojciec mu kazał gdzieś tam krew zamiatać. Widział, jak matka miała usta plastrem zaklejone - opowiada.

Kobieta przyznaje, że Nicholas "był dość trudnym dzieckiem". - Były momenty, kiedy uciekał. Jak się znalazł w szpitalu psychiatrycznym, uciekał do lasu, skakał z dachu, straszne emocje nim wodziły - mówi. Babcia Nicholasa nie wierzy w oskarżenia, jakimi obciążany jest jej wnuk.

Marta jest jedną z setek tysięcy ofiar współczesnego niewolnictwa w EuropieTVN24

Marta zapytana, czemu nie zwracała się o pomoc, wyjaśnia że była obserwowana przez całą dobę. – Nie miałam możliwości wyjścia do sklepu, a co dopiero jakiejkolwiek ucieczki. Miałam kontrolowany telefon, rozmowy. Jakimś programem ściągał wiadomości, co i z kim piszę. Jeden zły SMS do mamy, też mi się obrywało i rozmawiać mogłam tylko w jego obecności – zapewnia. – Przed rodziną musiałam grać, że wszystko jest w porządku. Wbijał mi do głowy, że jestem nic niewarta, że nie nadaję się do niczego innego. Jak się żyje w czymś takim przez kilka lat, to się zaczyna w to wierzyć – dodaje. Marta stwierdza, że wciąż ma problem z zaakceptowaniem siebie i uwierzeniem, że jest coś warta.

Matka kobiety uważa, że córka nie dawała żadnych sygnałów, że w Holandii przeżywa horror. – Ja bym stanęła na głowie, zrobiłabym wszystko, żeby ją tu ściągnąć – zapewnia. – Nigdy bym nie pomyślała, że coś takiego tam się działo – dodaje.

Pierwsze miesiące w Holandii Marta spędziła w Groningen aż do czasu, gdy ukończyła 21 lat, czyli wiek, w którym mogła już legalnie pracować w Amsterdamie. Nicholas R. wywiózł ją wtedy do słynnej dzielnicy czerwonych latarni. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do kobiety, która z nią wówczas pracowała. – Powiedziała mi, że pracowała jako prostytutka. Udawała, że ma różowe życie, wszystko układa się idealnie, miłość w powietrzu – opowiada. – Mówiła mi, że do wykonywania tej pracy zmusił ją jej chłopak – dodaje. Kobieta wyjaśnia, że wiele dziewczyn ma alfonsów. – Znam nawet dziewczyny, które mają dzieci ze swoimi chłopakami i nadal pracują – podkreśla.

Reportaż "Superwizjera" TVN "Więziona w dzielnicy czerwonych latarni". Rozmowa w studiu, część 1
Reportaż "Superwizjera" TVN "Więziona w dzielnicy czerwonych latarni". Rozmowa w studiu część 1Superwizjer TVN

"Wstrząsające jest to, że można komuś ukraść życie"

Opowiadając o Nicholasie R. innym prostytutkom, Marta nazywała go swoim chłopakiem. Fakt, że jest zmuszana do prostytucji i zniewalana ukrywała także przed swoją rodziną. Specjaliści, którzy ją badali nie mają jednak cienia wątpliwości, że padła ofiarą współczesnego niewolnictwa. Z pytaniem o psychologiczne przyczyny jej postawy, reporterzy "Superwizjera" zwrócili się do pomagającej ofiarom handlu ludźmi fundacji - La Strada.

- Można zastosować różne techniki, żeby zapanować nad ofiarą. Najstarszą jest tak zwane werbowanie "na miłość", czyli dziewczyna spotyka chłopaka swoich marzeń, okazuje się, że jest zupełnie inaczej – mówi Irena Dawid-Olczyk z Fundacji La Strada. – Na skutek tego, że jest ten miesiąc miodowy, jest tak pięknie. Ona nie chce uwierzyć, że prawdą jest to, co się dzieje i czeka, żeby to wróciło do tego samego momentu – dodaje.

- Są zatarte granice. To jest mój sutener, ale to też jest mój chłopak. Ona nic nie może, nie da sobie rady bez tego człowieka – wyjaśnia Irena Dawid-Olczyk. – Coś sprawiło, że robiła przez pięć lat coś, czego nie planowała i czego nie chciała. Wstrząsające jest to, że można komuś ukraść życie – dodaje.

Marta opowiada, że Nicholas, żeby być bezkarnym, namówił ją do ślubu. – W holenderskim prawie tak niestety jest, że jak jest żona, to znaczy, że wyraża przecież zgodę, więc on do tego dążył. Uwierzyłam w jego kolejne obietnice, że po ślubie to się skończy. Nie wiem, czy chciałam wierzyć, czy po prostu wierzyłam, bo nie widziałam innego wyjścia – przyznaje.

Matka Marty wspomina, że jej córka przyjeżdżała do kraju z Nicholasem, a czasem sama. – Pieniądze, zakupy, wesoło. Nie miałam nawet jednego procenta (wątpliwości), żeby o tym pomyśleć – zapewnia kobieta. – Nie wiem, czemu ona tam tkwiła w tym wszystkim – podkreśla.

Kobieta, z którą pracowała Marta, zwraca uwagę, że niektóre z nich zginęły z rąk klientów. – Rok temu do okna jednej z dziewczyn wszedł jej chłopak i przyłożył jej pistolet do głowy – mówi Monika. – 10-15 lat temu zarabiało się dwa tysiące euro na noc. Dzisiaj w najlepszą noc zarobiłam pięć tysięcy euro, ale teraz to już niemożliwe z powodu pandemii – dodaje.

Marta zdradza, że Nicholas współpracował ze swoim kuzynem, który - jak podejrzewa - nauczył go wszystkiego. – Działali nie tylko wykorzystując dziewczyny, ale zarabiali też na handlowaniu narkotykami, na rozwożeniu ich – opowiada.

Nicholasowi R. grozi do 15 lat więzienia

Wszystko wskazuje na to, że po kilku latach w Amsterdamie Nicholas R. bardzo rozwinął swoją działalność. Wraz ze wspólnikami miał prowadzić nielegalne domy publiczne w pokojach hotelowych i wynajętych mieszkaniach. Marta opowiada, że pewnego dnia do mieszkania, w którym przebywała przez dwa lata, przyszło siedmiu policjantów szukających broni. – Na tym się to skończyło, nie zrobili nic. Nie wiem, czy się nie domyślili, czy nie chcieli. W każdym razie dziewczyny, które spisali, były nielegalnie – wspomina. Podkreśla, że co cztery-pięć dni pojawiały się nowe dziewczyny, więc trudno zliczyć, ile ich tam przez ten czas pracowało.

Dwa osobne śledztwa w sprawie działalności Nicholasa R. i jego kuzyna Rafała P. prowadzą obecnie we współpracy z holenderską policją: Prokuratura Okręgowa w Katowicach oraz Prokuratura Rejonowa w Tychach. – Pierwszy zarzut postawiony podejrzanemu dotyczy doprowadzenia przemocą, groźbą karalną z wykorzystaniem krytycznego położenia, do uprawiania prostytucji i czerpania z powyższego korzyści majątkowych i uczynienie sobie z tego stałego źródła dochodu – mówi Maria Paszek z Prokuratury Rejonowej w Tychach. – Drugi z przedstawionych zarzutów dotyczy kilkudziesięciokrotnego udzielenia pokrzywdzonej narkotyków w znacznej ilości – dodaje. Nicholasowi R. grozi do 15 lat pozbawienia wolności.

Kuzynowi Nicholasa R., Rafałowi P. także postawiono zarzuty czerpania korzyści z nierządu i zmuszanie do określonego zachowania. Prokuratura uznała, że brak jest na razie podstaw, żeby połączyć sprawy przeciwko dwóm kuzynom. Reporterzy "Superwizjera" dotarli do ojczyma Rafała P., który jest także ojcem chrzestnym Nicholasa R.

– Pierwsze słyszę, że było zmuszanie do prostytucji. Z tego, co mi wiadomo, nikt nikogo do niczego nie zmuszał. Nie widziałem żadnych śladów ani bicia, ani zmuszania, ani niczego, jak się z nimi nieraz widziałem – zapewnia mężczyzna. - Jeżeli była bita i gwałcona, to jest policja i w Holandii, i w Polsce. To nie mogła pójść na policję? A po trzech czy czterech prawie latach zmuszania brała ślub z nim? – zastanawia się. Również babcia Nicholasa zapytana o stawiane jej wnukowi zarzuty, podkreśla, że w nie "absolutnie nie wierzy". Wyraża też zdziwienie, że Nicholas mógł zmusić Martę do ślubu.

Reportaż "Superwizjera" TVN "Więziona w dzielnicy czerwonych latarni". Rozmowa w studiu, część 2
Reportaż "Superwizjera" TVN "Więziona w dzielnicy czerwonych latarni". Rozmowa w studiu część 2Superwizjer TVN

"Uczę się od nowa życia, uczę się kontaktów z normalnymi ludźmi"

Marta opowiada, że udało się jej uciec tylko przez to, że Nicholas miał już kilka mieszkań. – Zarabiał około tysiąca euro dziennie. Miał ten ślub, czyli niby bezkarność. To był taki moment, gdzie wręcz mu przeszkadzałam – mówi Marta. Po czterech i pół roku w Holandii Nicholas R. w końcu wypuścił Martę do Polski, pod warunkiem, że wciąż będzie wysyłała mu stamtąd pieniądze. Pierwszym miejscem, w jakie trafiła po powrocie był jej rodzinny dom.

Matka Marty wspomina, gdy córka jej zdradziła szokujące fakty ze swojego życia. – Powiedziała: "Mamo, ja nie pracowałam tak, jak ci mówiłam". To było straszne, krzyczałam, płakałam. Obejmowałam ją i mówię: "Dziecko, Jezus Maria". Powiedziała: "Mamo, już nigdy nie wracajmy do tego". Proszę ją o wybaczenie, jeżeli coś złego zrobiłam. Po prostu nie umiałam inaczej. Zawsze ją będę kochać, mimo wszystko – mówi.

Od ponad roku Marta jest pod opieką psychologów oraz specjalistów pomagających ofiarom niewolnictwa. Jest w trakcie sprawy rozwodowej z Nicholasem R. Niedawno poznała mężczyznę, z którym próbuje na nowo ułożyć sobie życie. To jednak nie koniec jej zmagań. Kiedy dowiedziała się, że Nicholas R. został aresztowany w Polsce za posiadanie znacznej ilości narkotyków, po raz pierwszy odważyła się złożyć przeciwko niemu zeznania w prokuraturze.

- Uczę się od nowa życia, uczę się kontaktów z normalnymi ludźmi, bo szczerze, na początku nie miałam nawet pojęcia, o czym rozmawiać z kimś – mówi Marta. Zapytana, o jakiej marzy przyszłości, odpowiada że "spokojnej". – Przede wszystkim spokojnej. Żeby mi ci wszyscy, dali święty spokój. Sprawiedliwego wyroku przede wszystkim, żeby mógł pocierpieć, choć w małym procencie tyle, co ja cierpię – dodaje.

Autorka/Autor:Marcin Wójcik

Źródło: TVN24

Źródło zdjęcia głównego: TVN24

Pozostałe wiadomości

W lutym w pożarze apartamentowca w Walencji zginęło dziesięć osób, spłonęło ponad 130 mieszkań. Hiszpańska policja ustaliła, że przyczyną pożaru była awaria lodówki, a dokładniej wyciek łatwopalnej substancji chłodniczej z tylnej części urządzenia.

Tragiczny pożar w Walencji. Przyczyną była awaria lodówki

Tragiczny pożar w Walencji. Przyczyną była awaria lodówki

Źródło:
PAP

Premier Donald Tusk w jednym wpisie w mediach społecznościowych skomentował trzy sobotnie wydarzenia. Nawiązał między innymi do ministra Marcina Kierwińskiego i jego wystąpienia w czasie obchodów Dnia Strażaka.

"Magiczny wieczór". Donald Tusk nawiązał do Marcina Kierwińskiego

"Magiczny wieczór". Donald Tusk nawiązał do Marcina Kierwińskiego

Źródło:
tvn24.pl

Zamknijmy to, bo to jest trochę żenujące, żeby w Dzień Strażaka, czyli bohaterów, którzy ratują nasze życie, skupiać się na incydencie rozdmuchanym przez prawicowy Twitter - mówił wicemarszałek Piotr Zgorzelski o dyskusji na temat trzeźwości szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego podczas przemówienia na placu Piłsudskiego. - To naprawdę źle wyglądało. Ja bym po prostu pojechał do domu i nie komentował tego więcej - powiedział Waldemar Buda z PiS.

Marcin Kierwiński tłumaczy "nienajlepszy efekt" przemówienia. Komentarze polityków

Marcin Kierwiński tłumaczy "nienajlepszy efekt" przemówienia. Komentarze polityków

Źródło:
TVN24

16-letni chłopiec utonął w jeziorze Skoki w powiecie włocławskim (Kujawsko-Pomorskie). Mimo podjętej reanimacji, chłopca nie udało się uratować.

Włocławek. 16-latek utonął w jeziorze Skoki

Włocławek. 16-latek utonął w jeziorze Skoki

Źródło:
tvn24.pl

Wpadli do banku w Gdańsku z pistoletem na wodę i zagrozili, że to jest napad. Po chwili jednak dodali, że to żart, ale zrobiło się poważnie, kiedy do akcji wkroczyli prawdziwi policjanci. Konsekwencje też będą poważne, bo w grę wchodzi grzywna albo nawet areszt. Jak informują służby, takie "żarty" zdarzają się coraz częściej.

Weszli do banku i grozili pistoletem na wodę. "Żart" może grozić poważnymi konsekwencjami

Weszli do banku i grozili pistoletem na wodę. "Żart" może grozić poważnymi konsekwencjami

Źródło:
Fakty TVN

W ostatni dzień długiego majowego weekendu we wschodniej połowie kraju nadal będzie słonecznie, a temperatura wzrośnie nawet do 27 stopni Celsjusza. Na pozostałym obszarze Polski należy spodziewać się deszczu i burz.

Pogoda na jutro - niedziela 05.05. Polska podzielona na pół

Pogoda na jutro - niedziela 05.05. Polska podzielona na pół

Źródło:
tvnmeteo.pl

Sama wiem, że w jednej chwili nasze życie może się zmienić, a takie inicjatywy dają nam nadzieję na lepsze jutro i na to, że jeszcze staniemy na własnych nogach na linii startu - mówiła o biegu Wings for Life Anna Płoszyńska, która dwa lata temu była najszybsza na wózku wśród kobiet. Ten bieg, który ma dać finansowe skrzydła badaniom nad leczeniem urazów rdzenia kręgowego startuje już jutro. - Myślę, że to jest wspaniała rzecz - mówił doktor Wojciech Słowiński.

Bieg Wings for Life w niedzielę. "Takie inicjatywy dają nam nadzieję"

Bieg Wings for Life w niedzielę. "Takie inicjatywy dają nam nadzieję"

Źródło:
TVN24

W Nowym Dworze Gdańskim ktoś z jadącego samochodu wyrzucił ciężarną suczkę. Na szczęście stało się to na oczach rodziny wracającej z majówki, która od razu ruszyła na pomocą. Suczka trafiła do schroniska w Elblągu, a jej właściciela, który takiego bestialstwa się dopuścił, szuka policja.

"Zwolnił samochód, otworzył drzwi i został wyrzucony mały pies". Natychmiast ruszyli z pomocą

"Zwolnił samochód, otworzył drzwi i został wyrzucony mały pies". Natychmiast ruszyli z pomocą

Źródło:
Fakty TVN

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski trafił do bazy osób poszukiwanych rosyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych - podały rosyjskie agencje RIA Nowosti i TASS. Poinformowały, że "wszczęto przeciwko niemu sprawę karną". Ukraiński resort dyplomacji mówi o "desperacji rosyjskiej machiny państwowej i propagandy".

Prokremlowskie agencje: Zełenski poszukiwany listem gończym. MSZ w Kijowie komentuje

Prokremlowskie agencje: Zełenski poszukiwany listem gończym. MSZ w Kijowie komentuje

Źródło:
TASS, RIA Nowosti, Reuters, NV, Ukraińska Prawda

Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński przemawiał w czasie obchodów Dnia Strażaka na placu Piłsudskiego w Warszawie. To, jak brzmiał, wzbudziło pytania o jego stan. Minister w rozmowie z reporterką TVN24 tłumaczył, że winny był "straszny pogłos". Szef MSWiA poinformował później, że poddał się badaniu alkomatem, a jego wynik opublikował na X.

Nietypowe zachowanie w czasie przemówienia. Kierwiński pokazał badanie alkomatem

Nietypowe zachowanie w czasie przemówienia. Kierwiński pokazał badanie alkomatem

Źródło:
tvn24.pl, PAP

Trzy przyczepy kempingowe spłonęły w Jastarni (Pomorze). Osoby przebywające na polu kempingowym poprzesuwały pozostałe przyczepy, dzięki czemu nie doszło do rozprzestrzenienia się ognia.

Pożar na polu kempingowym w Jastarni. Spłonęły trzy przyczepy

Pożar na polu kempingowym w Jastarni. Spłonęły trzy przyczepy

Źródło:
PAP

Średnia dzienna liczba rosyjskich strat w ludziach w Ukrainie to 899 żołnierzy - szacuje brytyjski resort obrony. Liczba uwzględnia zabitych i rannych. W niedzielnym raporcie sztabu generalnego ukraińskich sił zbrojnych podano, że w ciągu ostatniej doby zostało "wyeliminowanych" 1260 rosyjskich wojskowych.

Straty armii rosyjskiej na froncie. Brytyjczycy podali liczbę

Straty armii rosyjskiej na froncie. Brytyjczycy podali liczbę

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Ulewy spowodowały powodzie i osunięcia ziemi na indonezyjskiej wyspie Sulawesi (Celebes). Jest kilkanaście ofiar śmiertelnych. Uszkodzeniu uległo ponad 1800 domów.

Co najmniej 15 osób nie żyje, wiele musiało opuścić domy

Co najmniej 15 osób nie żyje, wiele musiało opuścić domy

Źródło:
PAP, Reuters

Czuję, że to finał długiej podróży w edukacji - powiedział stuletni weteran Jack Milton, który po blisko 60 latach od ukończenia studiów odebrał dyplom na Uniwersytecie Marylandu w Stanach Zjednoczonych. Milton nie mógł uczestniczyć w uroczystości rozdania dyplomów po skończonej edukacji w 1966 roku, bo został powołany na wojnę w Wietnamie.

Stuletni weteran odebrał dyplom po prawie 60 latach od ukończenia studiów

Stuletni weteran odebrał dyplom po prawie 60 latach od ukończenia studiów

Źródło:
Fox News

Rozpoczynająca się kampania wyborcza do europarlamentu jest już kolejną, w której partie mówią o wyjątkowej stawce i wyborze, który przesądzi o pozycji Polski. Jednak pojawiają się pytania, na jaką strategię wyborczą postawią politycy.

Partie polityczne rozpoczynają bitwę o europarlament. Na jaką strategię wyborczą postawią?

Partie polityczne rozpoczynają bitwę o europarlament. Na jaką strategię wyborczą postawią?

Źródło:
Fakty po Południu TVN24

Cztery osoby, w tym dwóch ratowników Bieszczadzkiej Grupy GOPR odniosło obrażenia w wypadku, do którego doszło w Dołżycy (Podkarpacie). Ratownicy jechali na pomoc turyście, zderzyli się z dwoma innymi samochodami. Ktoś bez wiedzy i zgody GOPR uruchomił zbiórkę pieniędzy na nowe auto dla ratowników. W sobotę po godzinie 11 została wycofana.

Ratownicy GOPR jechali pomóc, mieli wypadek. Ktoś bez ich wiedzy założył zbiórkę na nowe auto

Ratownicy GOPR jechali pomóc, mieli wypadek. Ktoś bez ich wiedzy założył zbiórkę na nowe auto

Źródło:
PAP, tvn24.pl

Zendaya rolą w dramacie "Challengers" przypieczętowała swoją pozycję w Fabryce Snów. Wcieliła się w bezkompromisową tenisistkę i udowodniła, że może sprostać każdemu aktorskiemu wzywaniu. A od jakich filmów zaczynała?  Film, za którego dystrybucję w Europie odpowiada Warner Bros. Pictures, od piątku można oglądać w kinach w Polsce.

Zendaya zachwyca w nowym filmie. "Starałam się zmierzyć z postacią, która jest wielowymiarowa"

Zendaya zachwyca w nowym filmie. "Starałam się zmierzyć z postacią, która jest wielowymiarowa"

Źródło:
Fakty po Południu TVN24
"Ja jej nie widzę. Ja ją tworzę. Nadzieja jest czymś, co tworzymy"

"Ja jej nie widzę. Ja ją tworzę. Nadzieja jest czymś, co tworzymy"

Źródło:
tvn24.pl
Premium

Niezwykle wyglądające chmury, nazywane mammatusami, pojawiły się w sobotę na dolnośląskim niebie. Udało się je uchwycić na zdjęciach Reporterce 24.

Mammatusy pojawiły się nad Dolnym Śląskiem

Mammatusy pojawiły się nad Dolnym Śląskiem

Źródło:
Kontakt 24, tvnmeteo.pl

Komentarze internautów wzbudza post informujący, jakoby lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz miał zaproponować, że pustostany "w małych miejscowościach po odpowiednim przysposobieniu mogłyby pełnić rolę ośrodków dla uchodźców", a ci byliby "wykorzystani do prac w rolnictwie". To fałszywka.

Kosiniak-Kamysz chce uchodźców "z dala od aglomeracji"? Minister tego nie napisał

Kosiniak-Kamysz chce uchodźców "z dala od aglomeracji"? Minister tego nie napisał

Źródło:
Konkret24

W poszukiwaniu lepszej pogody Polacy rzucili się na nieruchomości w Hiszpanii. Dla części to też pomysł na zarobek. Eksperci przestrzegają jednak przed pułapkami, które czyhają na kupujących. Samego słońca też można mieć dość. - Przy 50 stopniach po prostu nie da się pracować, wiele biur jest zamkniętych. Polacy mają o to pretensje - mówi była pracownica biura nieruchomości. Niemile zaskoczyć potrafi też zima.

Domy za cenę kawalerki i raj na ziemi. Polacy "tak zafiksowani, że przestają widzieć wady"

Domy za cenę kawalerki i raj na ziemi. Polacy "tak zafiksowani, że przestają widzieć wady"

Źródło:
tvn24.pl

W najnowszym "Kadrze na kino" Ewelina Witenberg opowiedziała o filmie, który ma "zakończyć epokę anonimowości" w dziełach, gdzie występują dublerzy. "Kaskader", w którym zagrały takie gwiazdy, jak Ryan Gosling czy Emily Blunt, wszedł właśnie do kin. Pod koniec tego roku w polskich kinach pojawi się z kolei dzieło, na które czekali miłośnicy Króla Lwa. W programie nie zabrakło też nowinek ze świata gwiazd.

Co warto obejrzeć. Ewelina Witenberg podsumowuje. "Kadr na kino" w TVN24

Co warto obejrzeć. Ewelina Witenberg podsumowuje. "Kadr na kino" w TVN24

Źródło:
tvn24.pl

Z okazji jubileuszu Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej - Grand Press Photo internauci mogą wskazać Zdjęcie XX-lecia. Głosować można do 10 maja. Wyboru można dokonać spośród 19 Zdjęć Roku z poprzednich edycji konkursu.

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Internauci wybiorą Zdjęcie XX-lecia konkursu Grand Press Photo

Źródło:
TVN24