Tadeusz Grzesik to jeden z najbardziej brutalnych morderców ostatnich lat, sądzony za udział w co najmniej 18 zabójstwach. Reporter "Superwizjera" TVN Maciej Kuciel trafił na policyjny dokument, który już w latach 90. wskazywał Grzesika jako sprawcę. Ten jednak nie został zatrzymany i mordował dalej.
Jak dotąd śledczy znaleźli dowody na udział Tadeusza Grzesika w 18 morderstwach, jednak podejrzewa się go o zamordowanie nawet 40 osób na przestrzeni wielu lat.
PIERWSZA CZĘŚĆ REPORTAŻU O TADEUSZU GRZESIKU i więcej materiałów na stronie "Superwizjera" TVN.
"Żałuję, że w Polsce nie ma kary śmierci"
Przez kilkanaście lat zabójstwo trojga obywateli Ukrainy w Cedzynie pod Kielcami było mroczną, nierozwiązaną zagadką. We wrześniu 1991 roku straż pożarna została wezwana do płonącego w lesie samochodu. W pobliżu moskwicza na wschodnich rejestracjach leżały zwłoki trzech zastrzelonych osób: dwóch mężczyzn i brutalnie zgwałconej kobiety.
Komendantem wojewódzkim policji był wówczas Jacenty Frydrych, doświadczony oficer służby kryminalnej. Reporterzy "Superwizjera" rozmawiali z nim już w 2011 roku. - Przepiękna dziewczyna, o nieprzeciętnej urodzie - wspominał zamordowaną. - Była gwałcona przy trupie męża. Żałuję, że w Polsce nie ma kary śmierci - dodawał.
Na miejscu zbrodni zabezpieczono łuski z broni i męskie nasienie. Prokuratura zastanawiała się wówczas nad przeprowadzeniem badań DNA, jednak nie wiadomo było, od kogo pobrać materiał genetyczny do porównania. Policja nie dostarczyła personaliów potencjalnych sprawców. Przypuszczano, że może chodzić o porachunki pomiędzy Ukraińcami.
Miesiąc później w Stalowej Woli zastrzelono właściciela kantoru. Po badaniach kryminalistycznych od razu powiązano sprawę ze zbrodnią w Cedzynie, a dzięki zeznaniom świadków stało się jasne, że sprawcami byli Polacy.
Pod koniec lat 90. wydawało się, że policja rozwiązała zagadkę. Aresztowano Janusza T., pseudonim "Krakowiak", i postawiono mu zarzuty. Przedstawiano go wówczas jako śląskiego mafioza, którego grupa działała na terenie województwa świętokrzyskiego i Podkarpacia. Sąd ostatecznie uniewinnił jednak "Krakowiaka" i jego ludzi od udziału w obu zabójstwach. Skazano go za inne przestępstwa.
Wyrok i pominięta notatka
Od tamtego wyroku minęło siedem lat, kiedy w lutym 2007 roku w Myślenicach z broni maszynowej zastrzelono właściciela kantoru i jego syna. Po tej zbrodni policja trafiła na ślad i zatrzymała Tadeusza Grzesika i Jacka P. Obaj mieszkali w oddalonych o kilka kilometrów od Cedzyny wsiach.
Jacek P. w zamian za złagodzenie wyroku zdecydował się na współpracę z prokuraturą. Ujawnił wówczas zarówno swoje przestępstwa, jak i zabójstwa pięciu właścicieli kantorów dokonane przez Tadeusza Grzesika i jego ludzi. Za te zbrodnie Grzesik został skazany na karę dożywotniego więzienia.
Następnie dzięki badaniom porównawczym nasienia zabezpieczonego na miejscu gwałtu w Cedzynie ustalono, że także w tej zbrodni brał udział Tadeusz Grzesik oraz jeden z jego ludzi - Stanisław T. Wyroku 25 lat więzienia wysłuchał już tylko Grzesik, ponieważ jego kompan powiesił się wcześniej w celi.
Sprawa zabójstwa trojga Ukraińców została ostatecznie zakończona, jednak postawienie Grzesikowi zarzutów dokonania w sumie 18 zabójstw skłoniło reporterów "Superwizjera" TVN do powrotu do początków jego działalności. Dotarli oni do napisanej w 1991 roku, za kadencji komendanta Frydrycha, policyjnej notatki, która mogła uratować niejedno ludzkie życie. Jej autor, ówczesny funkcjonariusz Zdzisław Szczekota, trzy tygodnie po zabójstwie w Cedzynie wytypował Tadeusza Grzesika i jego kompanów jako prawdopodobnych sprawców zbrodni.
Czy to oznacza, że Zdzisław Szczekota wskazał Grzesika jako mordercę, zanim ten popełnił kilkanaście kolejnych zbrodni? - Tak wychodzi z tej notatki - przyznaje były funkcjonariusz. - Wytypowałem ich na podstawie ich sposobu działania, że są bezwzględni, bez skrupułów, że to jest ich sposób na życie - wyjaśnia.
"Policja była wówczas biedna"
Początki bandyckiej działalności Grzesika i jego ludzi sięgają drugiej połowy lat 80., gdy zostali objęci inwigilacją w związku z zabójstwem kapitana Służby Bezpieczeństwa.
- Oni specjalizowali się w napadach. Co mogli, to ukradli. Jak nie mogli ukraść, to włamali się - wspomina Szczekota. - Mi się śmiać chce, gdy Grzesik się przedstawia jako plantator truskawek. Był zawodowym zabójcą - podkreśla.
Jego notatka o Grzesiku z 1991 roku nie trafiła jednak do akt śledztwa prokuratorskiego. Przez 18 długich lat spoczywała w operacyjnej dokumentacji policji. Z kolei w aktach prokuratora prowadzącego śledztwo w latach 90. reporterzy "Superwizjera" znaleźli dokument wskazujący na plan zbadania DNA potencjalnych sprawców zbrodni. Gdyby prokurator otrzymał notatkę Szczekoty, mógłby takie badania wykonać. Policja i prokuratura były więc o włos od przerwania morderczej aktywności Grzesika.
- Kwestią były, z tego co pamiętam, koszty - przyznaje Szczekota. - Policja była wówczas biedna, prokuratura też, w sumie sześć tysięcy złotych [kosztowało - przyp. red.] to badanie - mówi. Jak dodaje, "każdy się bał" podjąć w związku z tym decyzję o przeprowadzeniu badań genetycznych, jeżeli nie można było być pewnym, jakie przyniosą wyniki.
Z grupą Grzesika kojarzony był także zwyczaj przebijania opon ofiarom napadów rabunkowych. Jeden z kupców, którego to spotkało, zauważył, że jest śledzony i przekazał policji numery rejestracyjne jadącego za nim poloneza. Były to numery auta jednego z kompanów Grzesika, Stanisława P.
Taki samochód był również widziany w okolicach Cedzyny w dniu dokonania potrójnego zabójstwa. Stanisław P. był także podejrzanym w sprawie śmierci oficera Służby Bezpieczeństwa w latach 80. Dziś jest szanowanym biznesmenem. Spytany przez reportera "Superwizjera" o sprawę Tadeusza Grzesika, odpowiada krótko: - Dziękuję, nie chcę się wypowiadać.
Ludzie ginęli, domy płonęły
Ale w latach 90. Grzesik i jego ludzie niepodzielnie rządzili regionem. Prowadzili działalność gospodarczą i nie tolerowali konkurencji. Zwłoki jednej z pobitej kijem bejsbolowym ofiar zostawiono w przydrożnym rowie tak, aby mogli je zobaczyć ludzie idący na poranną mszę do kościoła. Płonęły domy, ginęli lub znikali bez śladu ludzie.
Jak szacuje Zdzisław Szczekota, grupa Grzesika mogła dokonać łącznie kilkudziesięciu zabójstw. - Uważam, że to była moja największa porażka, że się nam nie udało przerwać ich passy, ich marszu przez trupy do pieniędzy - przyznaje.
Grzesikowi i jednemu z jego współpracowników sąd wymierzył karę dożywotniego więzienia. - Tylko ta kara jest adekwatną do rozmiaru winy oskarżonych, do rozmiaru tego, co uczynili - tak wyrok ten uzasadniała sędzia.
PIERWSZA CZĘŚĆ REPORTAŻU O TADEUSZU GRZESIKU i więcej materiałów na stronie "Superwizjera" TVN.
Autor: mm//now / Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer