Wyobraźmy sobie, że nasz pracodawca mówi, że za dwa dni mamy pracować nagle 300-400 kilometrów dalej. Towarzyszą temu różne emocje - mówił w TVN24 współautor reportażu "Superwizjera" Łukasz Ruciński o przenoszonych setki kilometrów od domów niepokornych prokuratorach. - W trakcie 48 godzin muszą całe swoje życie przenieść kilkaset kilometrów dalej, często mają rodziny z dziećmi, często mają starszych rodziców, którymi się opiekują, nagle trzeba się odciąć na pół roku - wskazywał.
Przenoszeni setki kilometrów od domów muszą przeorganizować swoje dotychczasowe życie, znaleźć mieszkania i stawić się w nowej pracy. Z jakich powodów niepokorni prokuratorzy bez orzeczenia sądu są "karnie delegowani"? Co tak naprawdę się za tym kryje? O tym w reportażu Macieja Dudy i Łukasza Rucińskiego.
Emisja reportażu "Prawo przede wszystkim" w sobotę o godzinie 20 w "Superwizjerze" w TVN24, a już teraz można go na TVN24 GO.
"Wszystko zaczęło się prawie dwa lata temu"
Współautor materiału Łukasz Ruciński w TVN24 zwrócił uwagę, że "ostatnio się dużo mówi o delegacjach prokuratorów po całej Polsce, ale tak naprawdę wszystko zaczęło się prawie dwa lata temu". - Kiedy zaczęliśmy towarzyszyć Mariuszowi Krasoniowi od początku jego pierwszej delegacji, teraz jest w trakcie trzeciej delegacji - powiedział.
- Już w tamtym momencie zaczęliśmy śledzić cały ten proces, jak to wygląda, dlaczego to się wydarzyło, dlaczego on trafił wtedy do Wrocławia, jak w tym Wrocławiu się odnalazł, aż w końcu wrócił do Krakowa, gdzie znowu przeniesiono go do innej prokuratury rejonowej, a teraz już po raz trzeci trafił do jeszcze innej prokuratury na kolejną delegację karną, jak sam twierdzi - mówił Ruciński.
"Ma to wywołać taki efekt mrożący"
Wskazał, że ostatnio poza delegacją Mariusza Krasonia, jeszcze pięciu członków Stowarzyszenia Lex Super Omnia też zostało rozesłanych po całym kraju do różnych prokurator rejonowych. - Jak oni sami twierdzą, ma to wywołać taki efekt mrożący - mówił.
- Już po delegacji Mariusza Krasonia się o tym mówiło, że teraz każdy prokurator się zastanowi, czy jakieś postępowanie umarza, albo jakieś wstrzyma zgodnie z politycznym zamówieniem - mówił.
Jak stwierdził Ruciński, "często ci prokuratorzy różnymi swoimi decyzjami z przeszłości czy z teraźniejszości narazili się" władzy. - Albo wszczynają postępowania, które dotyczą niewygodnych spraw dla obecnej władzy, albo postępowań nie chcą wszczynać takich, na których obecnej władzy zależy. Stąd jest ten mechanizm rozsyłania prokuratorów do różnych części kraju i prokuratur najniższego szczebla, w których często pracuje po kilku prokuratorów - wskazywał.
- Prokuratura Krajowa w komunikacie, który dostaliśmy, zasłania się tym, że potrzeba dopasowywać kadry do obecnej sytuacji często covidowej, ale okazuje się, że nikt z prokuratorów w takich prokuraturach na COVID-19 nie choruje - powiedział. I dodał, że "Prokuratura rejonowa, z której odwołano dwóch prokuratorów w Warszawie, pracuje na poziomie 50 procent składu, więc to tam potrzeba prokuratorów, z której oni są zabierani".
"Towarzyszą temu różne emocje. To jest często żal, smutek, rozgoryczenie, często stany depresyjne"
- Wyobraźmy sobie, że nasz pracodawca mówi, że za dwa dni mamy pracować nagle 300-400 kilometrów dalej. Towarzyszą temu różne emocje. To jest często żal, smutek, rozgoryczenie, często są to stany depresyjne, kilku prokuratorów jest na zwolnieniach psychiatrycznych, ponieważ nie radzą sobie z tym, co się dzieje. W trakcie 48 godzin muszą całe swoje życie przenieść kilkaset kilometrów dalej, często mają rodziny z dziećmi, często mają starszych rodziców, którymi się opiekują, nagle trzeba się odciąć na pół roku - powiedział współautor materiału "Superwizjera".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Superwizjer TVN