Na stadionie brutalne bójki, po meczu napady i strzelaniny - tego dopuszczają się pseudokibice Wisły Kraków. Poza piłką nożną, angażują się w zorganizowaną przestępczość, trenują do "ustawek", handlują narkotykami. I zostają też wysoko postawionymi postaciami w zarządzie klubu. Materiał "Superwizjera" o tym, w jaki sposób gangsterzy weszli na salony polskiej piłki nożnej.
Grudzień 2016 roku. Derbowy mecz pomiędzy Wisłą Kraków a Cracovią przyciąga niemal 30 tysięcy widzów. Na rozgrzewkę piłkarze Wisły wybiegają w koszulkach z napisem "Dudek wracaj do zdrowia". Wśród nich byli między innymi ówcześni reprezentanci Polski.
To część większej akcji charytatywnej, jej celem była zbiórka środków na rehabilitację kibica, który miał doznać poważnego urazu, jadąc na mecz do Krakowa. Ale nigdzie nie opisano szczegółów tego wypadku. Reporterzy "Superwizjera" ustalili, że po przewiezieniu do szpitala z ciała Kamila D. pseudonim "Dudek" wyciągnięto kule po postrzale z pistoletu.
"Młody chuligan, ale już miał poważanie"
"Dudek" pochodzi z Górnego Śląska. Szymon Jadczak, reporter "Superwizjera" TVN, dotarł do człowieka, który doskonale orientuje się w środowisku pseudokibiców i zetknął się z Kamilem D.
- To był młody chuligan, ale już miał poważanie. Jakby mu nie ufali, to by nie pojechał na taką akcję. Ćwiczył sztuki walki, nawet chyba miał jakieś sukcesy, ale poznał chłopaków z bojówki i zamiast w sport, poszedł w bandyterkę - mówi anonimowy informator.
Do akcji wspierania Kamila D. pseudonim "Dudek" dołączali kolejni kibice w Polsce, a nawet w Europie. Oprócz piłkarzy, zaangażowały się w nią koszykarki Wisły. Tymczasem reporterzy "Superwizjera" dowiedzieli się, że zdarzeniem przedstawionym jako wypadek komunikacyjny zajęło się Centralne Biuro Śledcze Policji oraz Departament do spraw Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej.
Śledczy odmawiali jakichkolwiek komentarzy. Ale o szczegółach zdarzenia opowiedział człowiek ze środowiska pseudokibiców. - Tam nie chodziło o żaden wypadek. To była rozróba pod agencją towarzyską w Mysłowicach. "American Bikini" chyba się nazywała. "Dudek" z ekipą napadli na jakiegoś gościa z Cracovii, zmasakrowali go maczetami. Wtedy ktoś strzelił, zrobiło się zamieszanie. Okazało się, że "Dudek" dostał (kulą - red.) i jest z nim źle - relacjonuje.
Właściciele agencji odmawiają komentarza
Agencja towarzyska, pod którą postrzelono Kamila D. została zlikwidowana. Ale jej właściciele prowadzą inne lokale na Śląsku. Reporter "Superwizjera" chce porozmawiać z nimi o strzelaninie.
- Było takie zdarzenie, pamiętam - mówi właścicielka. Jednak na pytanie o to kto postrzelił "Dudka" reaguje nerwowo i każe reporterowi "Superwizjera" wyjść z budynku.
Maczety, młotki, pistolety
Kamil D. pseudonim "Dudek" był związany z grupą chuliganów Ruchu Chorzów, działających pod nazwą "Psychofans". Gang kiboli ma na swoim koncie napady, włamania i handel narkotykami na wielką skalę.
Według źródeł "Superwizjera" w policji i prokuraturze, gangsterzy z Chorzowa do spółki z zaprzyjaźnionymi chuliganami z Krakowa zajmowali się także egzekucją długów oraz wyrównywaniem porachunków w imieniu innych przestępców.
W agencji towarzyskiej w Mysłowicach ich ofiarą padł krakowski gangster Janusz K., pseudonim "Bokserek".
"Bokserek" to znana postać w krakowskim półświatku. Ma na koncie wyroki między innymi za wymuszenia i rozboje. Trzy lata temu było o nim głośno, po tym jak w jednej z krakowskich restauracji półnagi zaczął grozić maczetą gościom lokalu. Gdy 21 października 2016 roku mężczyzna pojawił się w agencji towarzyskiej w Mysłowicach, informację o tym natychmiast dostali gangsterzy z bojówek Wisły Kraków oraz Ruchu Chorzów. W ekipie, która miała rozprawić się z "Bokserkiem" był między innymi Kamil D., pseudonim "Dudek".
Z ustaleń "Superwizjera" wynika, że napastnicy zmasakrowali Janusza K. maczetami, młotkami i nożami.
W trakcie napadu "Dudek" został postrzelony w kręgosłup. Koledzy porzucili go pod jednym z katowickich szpitali. Do dziś nie odzyskał pełnej sprawności. Jak to możliwe, że kilka tygodni później, podczas jednego z najbardziej prestiżowych meczów roku - starcia Wisły z Cracovią - piłkarze życzyli powrotu do zdrowia ofierze przestępczych porachunków?
Droga "Miśka" na szczyt
Akcja wsparcia dla kibola rannego w gangsterskich porachunkach to efekt wpływów jakie w krakowskim klubie mają "Sharksi", czyli gang pseudokibiców Wisły. Na jego czele stoi Paweł M., pseudonim "Misiek".
Droga "Miśka" na przestępczy szczyt zaczęła się 20 października 1998 roku na stadionie przy ul. Reymonta. podczas meczu krakowskiego klubu z AC Parma. W czasie meczu rzucił z trybun nóż, który trafił Dino Baggio w głowę.
"Misiek" został za to skazany na 6 i pół roku więzienia. O tym, co działo się z nim po wyjściu na wolność, opowiada policjant zajmujący się w przeszłości kibolami.
- Od kiedy wyszedł z więzienia, dążył do tego, żeby pozostać typowym władcą absolutnym. Z tego zresztą słynie. Jest bezwzględny i raczej nie oszczędza nikogo, kto mu się sprzeciwia - mówi policjant.
W kilka lat Paweł M. zamienił grupę pseudokibiców "Wisła Sharks" w sprawnie zarządzany gang. To członkowie "Sharksów" w 2011 roku zamordowali w biały dzień na jednym z krakowskich osiedli Tomasza C., lidera kibiców Cracovii, zadając mu 64 ciosy ostrymi narzędziami.
"Podpalali mieszkania, samochody, wybijali szyby, grozili"
Rok temu sąd skazał na siedem lat więzienia Krzysztofa M., pseudonim "Szkodnik", młodszego brata "Miśka", za kierowanie jedną z odnóg gangu "Sharksów".
W aktach sprawy znajdujemy zeznania skruszonych kiboli. Z ich lektury wyłania się obraz wyjątkowo bezwzględnej i brutalnej organizacji.
"W maju 2013 roku (…) dokonaliśmy kradzieży na stacji benzynowej. (…) Przyznałem się do dokonania tej kradzieży i dobrowolnie poddałem się karze. (…) To w późniejszym czasie zostało bardzo źle odebrane przez grubasów. (…) ze mną rozmawiali 'Zielak' i 'Misiek'. Mieli pretensję o to, że przyznałem się do kradzieży. (…) W czasie rozmowy byłem bity. (…) Potem podszedł do mnie Chudy albo P. i co najmniej dwa razy potraktował mnie paralizatorem. (…) Ogólnie jest zakaz, aby się przyznawać i dobrowolnie poddawać karze. Ma panować zmowa milczenia, nie wolno nikomu współpracować w jakiejkolwiek formie" - czytamy w zeznaniu Kamila Ł. - Często zdarza się tak, że jeżeli ktoś jest zatrzymany i trafia na zakład karny, na tymczasowe aresztowanie, to podjeżdżają pod taki zakład karny i wychodzą z samochodów, starają się przekazać informacje, groźby do tych kibiców, którzy mogą być słabi i zacząć współpracować z policją - wyjaśnia anonimowy policjant.
- A jeżeli będziesz się próbował łamać, to z reguły przesyłają takie informacje, żebyś to sobie z głowy wybił. Na przykład, że za chwilę stanie się krzywda ojcu, matce, bratu albo dziewczynie. Podpalali mieszkania, samochody, wybijali szyby, grozili - podkreśla. W zeznaniach skruszonego kibola znajdujemy wstrząsający fragment opisujący, w jaki sposób przywódcy gangu "Sharksów" karali przypadki nieposłuszeństwa.
"Mietek ze Szkodnikiem postanowili przesłuchać mnie i Siwego w ten sposób, że zagotowali wodę w czajniku elektrycznym. Siwy dostał od Mietka w głowę pięścią, po chwili obaj ze Szkodnikiem okładali go pięściami. Następnie Mietek powiedział, że będziemy mieli z Siwym lany wrzątek do buzi. Zawołał Siwego i Mietek wlał mu gorącą wodę w usta. Potem kazali podejść mi i Mietek zaczął mi wlewać wrzątek" - zeznaje Kamil Ł.
Słowa krytyki - spalony samochód
Paweł M., pseudonim "Misiek", lider gangu "Sharksów", po wyjściu z więzienia nie wchodzi w poważniejsze konflikty z prawem, zakłada legalnie działającą firmę, staje się właścicielem siłowni, która działa w budynkach wynajmowanych od Wisły.
Postanawia też wzmocnić swoje wpływy w Towarzystwie Sportowym Wisła Kraków, stowarzyszeniu, które zarządza atrakcyjnym majątkiem w centrum Krakowa oraz wszystkimi sekcjami sportowymi oprócz piłki nożnej.
Reporterzy "Superwizjera" dotarli do działaczy, którzy opisują, w jaki sposób kibole przejęli władzę w Towarzystwie Sportowym Wisła Kraków. - Stworzyli "Trenuj Sporty Walki". Dzięki temu weszli do Towarzystwa Sportowego. Pozapisywali sobie członków i na walne zgromadzenie mogli wybrać iluś delegatów. Z tyloma delegatami mogli zrobić wszystko - podkreśla informator. Nowa ekipa natrafiła jednak na opór przy przejmowaniu władzy w stowarzyszeniu. - Podczas zgromadzenia rocznego pojawili się przedstawiciele bojówki Wisły. Jedna z osób wypowiedziała się negatywnie na temat kibiców. Podpalono jej samochód tej nocy, po skończonym walnym - relacjonuje były członek TS Wisła Kraków.
Kibole czuli się coraz pewniej w klubie. W klubowych budynkach pseudokibice ćwiczą ustawki, czyli walki z innymi kibolami.
Ludzie "Miśka" rządzą klubem
Reporterzy "Superwizjera" próbowali dotrzeć do Pawła M., pseudonim "Misiek". Według ich informacji "Misiek" jest często widywany w restauracji znajdującej się w klubowym budynku Wisły. Reporterzy nie zastali go tam, ale przy jednym ze stolików siedzieli członkowie bojówki "Sharksów", na czele z Grzegorzem Z., pseudonim "Zielak", najbliższym współpracownikiem "Miśka". Latem 2016 roku Towarzystwo Sportowe przejęło 100 procent udziałów w spółce Wisła Kraków SA, zarządzającej sekcją piłkarską i w ten sposób ludzie związani z Pawłem M., pseudonim "Misiek", zdobyli pełnię władzy w jednym z najstarszych polskich klubów.
Prezesem zarówno Towarzystwa Sportowego jak i Wisły Kraków SA została Marzena Sarapata. Do władz klubu trafiła jako delegatka sekcji sportów walki. W 2014 roku Sarapata reprezentowała "Miśka" jako radca prawny w procesie z "Gazetą Wyborczą". W pozwie udowadniała, że artykuły prasowe mogą mieć destrukcyjny wpływ na resocjalizację Pawła M.
Wiceprezesem Wisły Kraków SA oraz członkiem zarządu Towarzystwa Sportowego został Damian D. Wcześniej zarządzał siłownią należącą do "Miśka". Funkcję w klubie łączył z prezesowaniem Stowarzyszeniu Kibiców Wisły Kraków. Jedną z aktywności stowarzyszenia jest cykliczna akcja wysyłania kartek świątecznych członkom gangu "Sharksów" odsiadującym wyroki w zakładach karnych.
Damian D., sprawca jednego z najgroźniejszych incydentów
Z zeznań skruszonych kiboli Wisły wynika, że Damian D. świetnie zna przywódców gangu "Sharksów" i to on odpowiada za jeden z najgroźniejszych incydentów na polskich stadionach w ostatnich latach.
W 2015 roku kibole Wisły - z powodu swoich poprzednich wybryków - nie zostali wpuszczeni na mecz ich drużyny z Ruchem Chorzów w Krakowie. Z zewnątrz obrzucili stadion płonącymi racami. Spadały one na widzów na trybunach, na murawę i na dach stadionu.
Z protokołów przesłuchań, do których dotarli reporterzy "Superwizjera" wynika, że to Damian D. zorganizował i kontrolował tę akcję oraz inne incydenty z użyciem nielegalnych środków pirotechnicznych na stadionie Wisły. "Damian D. odpowiadał za zorganizowanie rac, flar, petard, rękawiczek i peleryn na oprawy. To on rozdawał Ultrasom pirotechnikę na derbach w toalecie sektora C, a także gdy doszło do ostrzelania stadionu Wisły. (…) Damian D. powiedział nam, że będziemy wystrzeliwać świece w stronę stadionu, żeby zakłócić mecz. (…) Przed meczem w kiblu przy sektorze C3 lub C4 mieliśmy się zgłosić do Damiana D. i on miał rozdać race plus każdemu rękawiczki. Chodziło o to, żeby na racach nie było odcisków palców, bo używanie rac jest zabronione na stadionie" - czytamy w protokołach. O zażyłości działacza Wisły z gangsterami świadczą też zdjęcia Damiana D., do których dotarł "Superwizjer", z wspólnych imprez ze "Szkodnikiem" i "Mietkiem", czyli kibolami, którzy mieli torturować swoich kolegów, a także z Pawłem M., pseudonim "Misiek", i innymi członkami grupy "Sharksów". Zostały zrobione między innymi podczas wyjazdu do Szwecji w lipcu 2015 r. Wiślacy wywołali wtedy zamieszki, po których siedmiu kiboli trafiło do aresztu.
Wyroki dla kiboli
Na liście pracowników klubu przekazanej przez informatora znajduje się Wojciech Ł., skazany na cztery lata więzienia za udział w śmiertelnym pobiciu Tomasza C., pseudonim "Człowiek". Przy sprzedaży biletów w Wiśle pracowali także inni członkowie gangu "Sharksów". Na meczu z Lechem Poznań w Krakowie w 2014 roku, jednego z kibiców Wisły, który z żoną wybrał się na mecz, nagle bez powodu atakuje kilkuosobowa bojówka. W grupie "Sharksów" widać późniejszego wiceprezesa Wisły Damiana D.
Kibole biją mężczyznę, plują na niego, wyrywają mu szalik. Za ten incydent Marek Z., pseudonim "Korek", został ukarany przez sąd dwuletnim zakazem stadionowym. Podobny wyrok za udział w bójce podczas meczu Wisły z Piastem Gliwice w 2013 roku usłyszał Piotr M., pseudonim "Młody Macho". W tym zdarzeniu również brał udział Damian D., który z bojówką Wisły zastraszał kibiców za mało angażujących się w doping. Na jednym z nagrań z udziałem "Korka" i "Młodego Macho", zarejestrowanym przez sklepowy monitoring na krakowskim Salwatorze, kibole Wisły przewracają na ziemię, brutalnie kopią i okradają 16-latka idącego do szkoły. Atakują bo w chłopaku rozpoznali syna wysoko postawionego kibola Cracovii. Sąd był bezwzględny dla bandytów - obu skazał na trzy lata więzienia.
Prezes klubu organizuje konferencję
W styczniu 2017 roku Damian D., już jako wiceprezes Wisły, wraz z prezes Marzeną Sarapatą zaangażowali się w obronę "Korka" i "Młodego Macho". W piśmie wysłanym do sądu tydzień po skazaniu obu kiboli za rozbój, zarząd klubu zapewnia, że zatrudni ich znowu, jeśli sąd uchyli im areszt.
Dlaczego władze Wisły chcą zatrudniać bandytów, którzy wywoływali burdy na jego stadionie? I dlaczego wiceprezesem został człowiek, który organizował ataki na klub?
Przez półtora miesiąca reporterzy "Superwizjera" starali umówić się na rozmowę z zarządem Wisły. Zastrzegali, że ze względu na charakter zgromadzonego przez nich materiału zależy im na bezpośredniej rozmowie. Rzecznik klubu w końcu wyznaczyła termin spotkania. Ale na dzień przed nim poinformowała, że będzie miało ono formę konferencji z udziałem innych dziennikarzy.
- Rozliczmy to raz na zawsze. Mówi się że mamy nieformalne powiązania z grupami kibicowskimi, a z materiałów dziennikarskich wynika, że chodzi o jedną osobę. Na pytania, czy Paweł M. zasiada we władzach Wisły, czy też nieformalnie nią rządzi, odpowiedź brzmi: zdecydowanie nie - mówiła na konferencji Marzena Sarapata, prezes Wisły.
"Paweł M. dzieli i rządzi na terenie Krakowa"
Pod koniec stycznia władze Wisły Kraków nie zgodziły się na rozmowę z dziennikarzem Superwizjera dotyczącą powiązań z Pawłem M. i gangiem "Sharksów".
Cztery miesiące później "Misiek" był już poszukiwany listem gończym. W maju podczas największej operacji w historii Centralnego Biura Śledczego Policji ponad tysiąc funkcjonariuszy zatrzymało 40 kiboli Wisły Kraków i Ruchu Chorzów. Do aresztu trafił między innymi Grzegorz Z., pseudonim "Zielak", najbliższy współpracownik Pawła M.
Sam "Misiek" dwa dni przed akcją policji wyleciał do Włoch. Jeśli uda się go odnaleźć, usłyszy zarzuty kierowania grupą przestępczą, handlu narkotykami oraz rozbojów z użyciem niebezpiecznych narzędzi.
- Paweł M. dzieli i rządzi na terenie Krakowa. W tej chwili jest poszukiwany przez nas listem gończym. Między innymi ma usłyszeć zarzuty jako członek zorganizowanej grupy przestępczej, zarzuty przeciwko życiu i zdrowiu - mówi funkcjonariusz CBŚP.
- Brał udział przy pobiciu jednego z liderów bojówki GKS-u Katowice. Napad był bardzo brutalny, przy użyciu maczet. Osoba, która została pobita, może mówić o cudzie, że przeżyła - dodaje. We wrześniu ubiegłego roku Paweł M. z grupą kiboli Wisły i Ruchu rozprawili się z Danielem D., liderem kibiców GKS-u Katowice. Mężczyzna dostał 40 ciosów maczetami, doznał między innymi ciężkiego uszkodzenia kręgosłupa.
Szefostwo wpuszcza pseudokibiców na mecz. Bez biletów, bez kontroli
Przez ostatnich kilka miesięcy dziennikarze "Superwizjera" wielokrotnie próbowali porozmawiać z wiceprezesem Wisły Kraków Damianem D., między innymi o jego znajomości z Pawłem M., pseudonim "Misiek". Mężczyzna konsekwentnie odmawiał kontaktu z redakcją "Superwizjera". Tuż przed startem nowego sezonu Ekstraklasy, Damian D. zrezygnował z funkcji wiceprezesa Wisły Kraków.
Nadal pozostaje jednak członkiem zarządu Towarzystwa Sportowego, czyli właściciela piłkarskiej Wisły. A kibole nie tracą wpływów w klubie.
Na nagraniu z meczu drugiej kolejki Ekstraklasy Wisła Kraków - Miedź Legnica widać jak dyrektor i kierownik bezpieczeństwa Wisły wpuszczają na mecz grupę "Sharksów". Bez biletów, bez sprawdzenia danych osobowych i kontroli osobistej. Po ominięciu bramek pracownicy klubu eskortują kiboli na trybuny.
Piłka w rękach gangsterów
Piłka nożna to źródło emocji, ale i pieniędzy, które można na niej zarobić. To przyciąga ludzi z najróżniejszych środowisk.
Część z nich nie powinna mieć wstępu na trybuny, a co dopiero do prezesowskich gabinetów, czy na futbolowe salony. Osobom, które decydują o obliczu polskiej piłki powinno zależeć, żeby takie postaci eliminować ze środowiska.
Autor: ads/tr / Źródło: Superwizjer TVN
Źródło zdjęcia głównego: tvn24