W izraelskim ataku na konwój humanitarny organizacji World Central Kitchen zginęło siedmioro pracowników. Wśród nich był Polak - Damian Soból, którego w "Tak jest" wspominał Mikołaj Rykowski z Fundacji Wolne Miejsce. - To był człowiek, dla którego nie było rzeczy niemożliwych. (...) Załatwił coś i się uśmiechał, poklepał nas po plecach, jechał dalej pomagać. Taki był Damian - mówił Rykowski. Rzeczniczka PAH Helena Krajewska zwróciła uwagę, że atak będzie miał "tragiczne dla ludności cywilnej" skutki.
W Strefie Gazy zginęło siedmioro pracowników organizacji humanitarnej World Central Kitchen. Wśród nich był Polak - Damian Soból. Zmarłego wspominał w programie "Tak jest" w TVN24 Mikołaj Rykowski z Fundacji Wolne Miejsce.
Czytaj także: Polak zginął w Strefie Gazy. Kim był Damian Soból?
- Damian był najlepszy z nas wszystkich. Poznaliśmy się zaraz na początku, w pierwszych dniach wojny (w Ukrainie - red.), na granicy w Medyce. Zaczęliśmy pomagać osobom, które uciekały z wojny. Tam pomagaliśmy siedem miesięcy, więc mogliśmy się poznać bardzo dobrze. Potem krótka przerwa i trzęsienie ziemi w Turcji w lutym zeszłego roku. My jako fundacja Wolne Miejsce ruszyliśmy od razu w nieznane, ale kiedy dojechaliśmy do miejscowości Elbistan, bardzo daleko na wschodzie Turcji, Damian już tam był przed nami. Organizował kuchnię, przygotował się do gotowania dla tysięcy ludzi. Dzięki niemu mogliśmy zdobywać produkty w tej zrujnowanej części kraju - wspominał Mikołaj Rykowski.
Czytaj też: Pracownicy WCK zginęli w Strefie Gazy. Netanjahu: trafienie nieumyślne, ale to się zdarza na wojnie
"To był człowiek, dla którego nie było rzeczy niemożliwych"
- To był człowiek, dla którego nie było rzeczy niemożliwych. Telefon do Damiana, naszego przyjaciela, rozwiązywał każdy problem. Przyjeżdżał zawsze ze szczerym uśmiechem, zawsze z sympatią, empatią. Załatwił coś i się uśmiechał, poklepał nas po plecach, jechał dalej pomagać. Taki był Damian - opowiadał Rykowski.
Potem Rykowski zwrócił się bezpośrednio do zmarłego wolontariusza. - Powiem w imieniu wszystkich nas, wszystkich naszych wolontariuszy, współpracowników Damiana, z World Central Kitchen, z Fundacji Wolne Miejsce, z Przemyśla: Damian, jest nam strasznie, strasznie przykro. Ta wiadomość była dla nas piorunująco niewiarygodna, ale jak dowiedzieliśmy, że zginął jeden z Polaków, to wiedzieliśmy, że tylko ty tam jesteś - dodał.
Zobacz też: Zomi zginęła w izraelskim ataku. Kilka dni wcześniej pokazała, jak pomagają potrzebującym
Rzeczniczka PAH: udzielono gwarancji bezpieczeństwa na ten przejazd
Helena Krajewska, rzeczniczka Polskiej Akcji Humanitarnej, tłumaczyła, że przedstawiciele obu stron konfliktu są poinformowani o transporcie humanitarnym. - Takie wyjazdy nie odbywają się w próżni, żaden transport w obcym kraju nie odbywa się w próżni. Muszą się na to zgodzić lokalne władze czy siły kontrolujące dane terytorium. Dawane też są gwarancje bezpieczeństwa, które zostały udzielone także na ten przejazd - mówiła.
Dodała, że z reguły samochody z konwojem humanitarnym są oznakowane, chyba że nie można tego zrobić "ze względów bezpieczeństwa". Odpowiednio oznaczeni powinni być także pracownicy humanitarni.
Krajewska zaznaczyła, że ten atak może mieć "tragiczne dla ludności cywilnej" skutki, ponieważ wstrzymano dostawę ponad 200 ton żywności. - Nie chodzi tylko o śmierć siedmiu osób. Chodzi o to, jakie to będzie miało następstwa dla osób, które czekały na tę żywność. World Central Kitchen i minimum dwie inne organizacje wstrzymały swoje działania (w Strefie Gazy - red.) i będą musiały dokonać oceny ryzyka, czy można dalej prowadzić tam pracę - mówiła.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: wck.org