Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych chcą zmiany przepisów dotyczących sporów zbiorowych. - Minister Czarnek próbuje uderzać w nauczycieli, a nie z nimi współpracować - mówi Sławomir Broniarz, szef ZNP. Politykę rządu nazywa "antynauczycielską". Również dlatego związkowcy chcą mieć możliwość prowadzenia sporu zbiorowego z radą ministrów lub ministrem. Ich zdaniem miałoby to "urealnić" potencjalny strajk.
Do największego po 1989 roku strajku w oświacie doszło wiosną 2019 roku. W ogólnopolskim strajku brało udział kilkanaście tysięcy placówek (szkół i przedszkoli). Według Związku Nauczycielstwa Polskiego - blisko 80 proc., według Ministerstwa Edukacji Narodowej - około 48,5 proc.
Zgodnie z obowiązującą ustawą o sporach zbiorowych strajk wypowiedziany został pracodawcom nauczycieli, a więc dyrektorom szkół. Tamtej wiosny to oni musieli zorganizować opiekę dla dzieci i przeprowadzać egzaminy zewnętrzne, choć - jak wielu z nich wówczas mówiło - woleliby strajkować ze swoimi zespołami.
Spory zbiorowe nauczycieli. Z kim je toczyć?
To jeden z powodów, dla których Związek Nauczycielstwa Polskiego przygotował projekt nowelizacji ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Związkowcy chcą, by była możliwość prowadzenia sporu zbiorowego z radą ministrów lub ministrem. A nie jak dotychczas z tylko dyrektorem szkoły, przedszkola czy innej placówki oświatowej. Ten projekt poparło Forum Związków Zawodowych.
- Obecnie stroną sporu zbiorowego jest dyrektor, chociaż wynagrodzenia zasadnicze nauczycieli określa corocznie minister edukacji - przypomina Broniarz. - Nie wyobrażamy sobie, żebyśmy mieli dalej toczyć spory zbiorowe z dyrektorami, bo to niczego nie rozwiązuje - dodaje.
Jeszcze w czerwcu propozycja związkowców zostanie przedstawiona Radzie Dialogu Społecznego, a także klubom parlamentarnym. - To forum, które jest do tego powołane. Byłoby dobrze, gdyby wszystkie centrale związkowe działające w ramach RDS ustosunkowały się do tych zmian pozytywnie - komentował Broniarz. Co to oznacza? Że ZNP nie wie, czy będzie mogło liczyć na poparcie "Solidarności", która też jest w RDS, ale często ma poglądy zbliżone do rządowych.
ZNP liczy około 200 tysięcy członków, oświatowa "Solidarność" ma ich ponad 70 tysięcy, a FZZ około 10 tysięcy.
Sławomir Wittkowicz z FZZ zapowiedział, że jeśli RDS nie pomoże, związkowcy będą zwracali się po pomoc do klubów parlamentarnych: - Po 30 latach czas skończyć z fikcją, że partnerem dla nas jest dyrektor jednostki budżetowej, który nie ma realnego wpływu na swój budżet.
Broniarz o powodach do strajku
Broniarz przypominał, że tematem, który budzi wiele frustracji w środowisku oświatowym, jest majowa podwyżka o 4,4 proc. wynosząca w praktyce od 130 do 178 złotych brutto. - Trudno to nazwać podwyżką, w sytuacji gdy inflacja sięgnęła prawie 14 procent - komentuje szef ZNP.
Jak dodaje, powodów, by strajkować, jest wiele (między innymi skutki reformy edukacji, przemęczenie pandemią, niewystarczające wsparcie w edukacji dzieci z Ukrainy), to formalnie nauczyciele mogą strajkować tylko z powodów płacowych. Ale tych stale przybywa. Od 1 stycznia 2023 roku płaca minimalna w Polsce ma wynosić 3383 złotych. Więcej niż płaca zasadnicza początkujących nauczycieli, która od maja tego roku wynosi dla stażystów - 3079 zł, dla nauczycieli kontraktowych - 3167 zł, mianowanych - 3597 zł a dla dyplomowanych - 4224 zł.
- Bez rozwiązania problemu, jakim są żenujące pensje nauczycieli, nie ma szans na kreatywne rozwiązania w edukacji i rozwiązanie problemów polskiej oświaty - ocenia Wittkowicz. I dodaje: - Uderzenie nauczycieli, organizowanie zorganizowanego hejtu przeciwko nauczycielom, prowadzenie zmian bez konsultacji ze środowiskiem nauczycielstwem, propozycja ledwie 4,4 proc. podwyżki od maja, pokazują, że w naszym kraju rządzi ministerstwo, które jest antynauczycielskie.
Związkowcy pytają o protest
W pokojach nauczycielskich można usłyszeć, że kolejny strajk wisi w powietrzu. Czy jest realny? ZNP skierował do swoich kół regionalnych ankietę z pytaniem między innymi o ewentualne formy protestu. Broniarz przypominał, że strajk to najbardziej radykalna forma protestu, ale nie krył, że bardzo prawdopodobna. - Widzimy determinację nauczycieli i masowe odejścia z zawodu - podkreślał.
Oficjalne wyniki ankiety poznamy pod koniec czerwca. - Te wyniki powoli do nas spływają, zarząd główny ZNP zbiera się w przyszły wtorek i mamy nadzieję wtedy je zaprezentować - mówi Broniarz. - Niestety, w tym roku "Żegnaj szkoło!" mówią nie tylko uczniowie u progu wakacji, ale także nauczyciele odchodzący z zawodu. Przyczyną rezygnacji z pracy w oświacie są niskie wynagrodzenia oraz niezgoda na politykę edukacyjną ministra Przemysława Czarnka - komentuje. - Odejście tak wielu nauczycieli to bardzo groźne zjawisko, przede wszystkim dla uczniów. Kto będzie uczył matematyki, informatyki, języka angielskiego, fizyki, chemii, języka polskiego czy innych przedmiotów w nowym roku szkolnym i w kolejnych latach? Kto wykształci przyszłe pokolenia? - pyta szef Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Źródło: tvn24.pl