- Kiedy zamykałam oczy, to mi się wydawało, ze wszystko na nas spadnie, cały sufit, szyby - mówi o pierwszej nocy po katastrofie jedna z mieszkanek zawalonej katowickiej kamienicy. Wybuch zabrał lokatorom dom i dobytek, ale także poczucie bezpieczeństwa. Zdani są teraz na pomoc miasta i życzliwych osób, które dzielą się tym, czym tylko mogą.
Mieszkańcy katowickiej kamienicy, która zawaliła się w czwartek nad ranem, spędzili pierwszą noc w pokojach gościnnych Caritasu. Mają tam do dyspozycji pomoc psychologiczną, zapewniony dach nad głową i jedzenie. Ubrania i podstawowe artykuły przynoszą życzliwe osoby. Lokatorzy kamienicy nie mają ze sobą nic, nawet dokumentów.
- Wziąłem ze sobą bluzę, bluzkę i spodnie. Ubrałem kurtkę i buty, papcie wziąłem do ręki i tyle - wspomina kilkunastoletni Kevin.
- Kiedy rozmawiamy sam na sam, to się bardzo przejmują. Widzę, że dygoczą. Próbuję wnieść trochę humoru, żeby nie myśleli o tym. Zwłaszcza dzieci przeżywają mocno - przyznaje dyrektor katowickiego Caritasu ks. Krzysztof Bąk.
Rozpocząć życie na nowo
Mieszkańcy liczą, że część budynku, która przetrwała wybuch, nie zostanie rozebrana. Będzie można o tym zadecydować dopiero po zakończeniu porządkowania terenu.
W piątek do mieszkań, do których dało się dostać, weszli wraz ze strażakami ich lokatorzy, by zabrać najbardziej wartościowe rzeczy. Jak wyjaśnił wojewoda śląski Piotr Litwa, zostaną one następnie przewiezione we wskazane miejsce.
Władze miasta znalazły już dla lokatorów mieszkania komunalne. - Miasto przedstawiło po dwie propozycje każdej rodzinie i z tych dwóch propozycji będą miały możliwość wyboru jednego mieszkania - powiedział Jakub Jarząbek z katowickiego ratusza.
Miasto zapowiedziało też, że zakupi poszkodowanym podstawowe artykuły gospodarstwa domowego, takie jak pralki czy lodówki. Każda rodzina otrzymała również 5 tys. złotych. Na rozpoczęcie nowego życia to jednak za mało, więc wojewoda śląski zwrócił się o pomoc do rządu.
- Wszystkie dokumenty już do nas wpłynęły, trwa procedura uruchamiania środków. Myślę, że jest to kwestia dwóch, trzech dni - powiedział Artur Koziołek z ministerstwa administracji i cyfryzacji.
Ofiary i poszkodowani
W wybuchu zginęły trzy osoby - dziennikarz "Faktów" TVN Dariusz Kmiecik, jego żona Brygida oraz ich synek Remik.
Pięć osób trafiło do szpitali - większość wyszła już do domu. W najcięższym stanie jest pacjent, który z poważnymi poparzeniami trafił do szpitala w Siemianowicach Śląskich. W piątek przeszedł operację.
- Wszystko poszło zgodnie z planem.Stan pacjenta jest wciąż bardzo ciężki, ale stabilny - poinformował Przemysław Strzelec z Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich.
Autor: kg//gak / Źródło: "Fakty" TVN, tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24