Praca dla idei i praca związana z misją i służbą są ze sobą powiązane ściśle. Idea to nie znaczy, że pracujemy za darmo - powiedział wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski. Odniósł się w ten sposób do informacji tvn24.pl, że jako senator i wicemarszałek Senatu podczas bezpłatnego urlopu w szpitalu pełnił płatne dyżury, a w październiku 2017 roku w czasie protestu lekarzy rezydentów pouczał młodych medyków, że powinni pracować "dla idei". - Ja mówiłem wtedy do lekarzy młodych, rezydentów, żeby pracowali również dla idei, ale nie dla idei w sensie za darmo, bez pieniędzy - tłumaczył.
Portal tvn24.pl ustalił, że Stanisław Karczewski jako senator, a potem wicemarszałek Senatu, w latach 2009-2015 zarobił ponad 400 tysięcy złotych, odbywając płatne dyżury w szpitalu, w którym był na bezpłatnym urlopie na czas wykonywania mandatu senatora.
Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że Ministerstwo Zdrowia uznało wtedy taką sytuację za niedopuszczalną. Podobną opinię wyrazili eksperci oraz Główny Inspektor Pracy. - Działałem w pełnym przekonaniu, że wszystko odbywa się zgodnie z prawem - tłumaczył portalowi tvn24.pl wicemarszałek Senatu.
"Kontynuacja nagonki przeciwko mojej skromnej osobie"
Stanisław Karczewski pytany przez TVN24 o te informacje, odpowiedział: - Artykuł tvn24.pl był kontynuacją nagonki skierowanej przeciwko mojej skromnej osobie.
- Ja mam oświadczenie i orzeczenie Kancelarii Senatu i to Kancelarii Senatu wtedy, kiedy rządziła Platforma Obywatelska. Ta opinia absolutnie nie widzi przeciwwskazań do wykonywania takich działań - powiedział.
- Ja miałem urlop bezpłatny z funkcji ordynatora i nie pełniłem dyżurów jako ordynator, tylko pełniłem dyżury w szpitalu, wcześniej pracując wiele lat jako wolontariusz, chcąc utrzymać prawo do wykonywania zawodu - tłumaczył.
Jak już informowaliśmy, w grudniu 2006 roku Karczewski podpisał z dyrektorem szpitala w Nowym Mieście porozumienie, z którego wynika, że mógł w tej placówce pełnić dyżury i pracować w charakterze ordynatora oddziału. Dzięki pracy jako wolontariusz nie utracił prawa do wykonywania zawodu lekarza.
Z dokumentów wynika również, że polityk pracował w szpitalu w Nowym Mieście jako wolontariusz do początku 2009 roku. 2 lutego tego samego roku podpisał równocześnie dwa kolejne dokumenty: następne porozumienie o wolontariacie, które - w przeciwieństwie do poprzedniego - nie obejmuje już dyżurów oraz umowę o dzieło dotyczącą dyżurów i wezwań do szpitala.
Określa ona stawki za pracę: 65 zł za godzinę w niedzielę, święta i w porze nocnej, 50 zł w dni robocze i 15 zł za godzinę "pozostawania w gotowości". Polityk PiS, będący wówczas na urlopie bezpłatnym w szpitalu w Nowym Mieście, zaczął jednocześnie pełnić w nim płatne dyżury. W wyborach, które się odbyły 9 października 2011 roku, Karczewski ponownie zdobył mandat senatora. W efekcie został wybrany na wicemarszałka Senatu.
"Postępowałem zgodnie ze swoim sumieniem"
Stwierdził, że "nie ma żadnych wyrzutów sumienia" i "postępował zgodnie ze swoim sumieniem". - Mam bardzo wiele ekspertyz, które zaprzeczają tezom postawionym w artykule tvn24.pl. Również Głównego Inspektora Pracy, również Ministerstwa Zdrowia. Przedstawię je w odpowiednim czasie. Przedstawię również opinię profesorów prawa, którzy również ustosunkowują się do tego - zapowiedział.
Dopytywany, kiedy przedstawi zatem te ekspertyzy, odparł: - Państwa dziennikarz wystąpił do Głównego Inspektora Pracy. Ja również wystąpiłem do niego z prośbą o przekazanie tej korespondencji, więc proszę się z nią zapoznać.
- Ja podczas tej pracy, która głównie była prowadzona w święta, w niedzielę, w nocy - nie mam żadnych wyrzutów sumienia - uratowałem życie i zdrowie wielu osobom - mówił. - Dostaję takie zapewnienie i wsparcie od tych osób, które bardzo mnie popierają i są oburzone tekstem tego artykułu. Niosłem pomoc tym ludziom w sobotę, w niedzielę, w święta, kosztem swojej rodziny. Tyle mam w tej sprawie do powiedzenia - skomentował.
"Idea to nie znaczy, że pracujemy za darmo"
Jednak jak dodał, "można manipulować faktami i zbijać to z moją wypowiedzią o pracy dla idei". - Ale praca dla idei i praca związana z misją i służbą są ze sobą powiązane ściśle. Tu też pracujemy dla swoich idei. Idea to nie znaczy, że pracujemy za darmo - ocenił.
Nawiązał w ten sposób do swoich głośnych słów z października 2017 roku, kiedy w czasie protestu lekarzy rezydentów pouczał młodych medyków, że powinni pracować "dla idei".
- Ja mówiłem wtedy do lekarzy młodych, rezydentów, żeby pracowali również dla idei, ale nie dla idei w sensie za darmo, bez pieniędzy - tak wyjaśniał teraz swoje słowa.
Przyznał, że "bardzo poważnie zastanawia się, czy jako wicemarszałek mający nieco więcej czasu niż marszałek, nie powrócić do zawodu i nie operować dla idei".
Ekspert: działanie "niezgodne z prawem"
Państwowa Inspekcja Pracy w odpowiedzi na nasze pytania podkreśliła wcześniej, że pracodawca może podpisać z własnym pracownikiem przebywającym na urlopie bezpłatnym umowę cywilnoprawną jedynie "z zastrzeżeniem, że realizacja tejże umowy nie będzie przebiegała na warunkach właściwych dla stosunku pracy".
O opinię w tej sprawie dziennikarz tvn24.pl zapytał dr Artura Rycaka, adwokata specjalizującego się w prawie pracy i byłego sędziego orzekającego w sądach pracy.
Według eksperta zapisy umów wskazują, że stosunek pracy zachodził, więc polityk PiS nie mógł na tej zasadzie pracować w trakcie bezpłatnego urlopu. Zdaniem Rycaka nie jest to jednak największa nieprawidłowość, bo - jak zauważał - ustawa o działalności leczniczej "nie dopuszcza wykonywana zawodu lekarza na podstawie umowy o dzieło". - Wykonywanie na tej podstawie zawodu jest niezgodne z prawem - zaznaczył ekspert.
Autor: kb/pm/kwoj / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: tvn24