Grupa około 30 migrantów, w tym 16 dzieci, została znaleziona w nocy z środy na czwartek przez aktywistów w okolicach Białowieży. W rozmowie z reporterką TVN24 migranci mówili, że są w Polsce od tygodnia. Chcą azylu w Polsce. Rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska poinformowała, że cudzoziemcy przebywają w placówce w Białowieży. - Jest z nimi tłumacz, przyjmowane są wnioski o objęcie ochroną międzynarodową - powiedziała w południe na konferencji prasowej.
Grupa migrantów została znaleziona przez aktywistów poza strefą stanu wyjątkowego w okolicach Białowieży. Wśród nich było 16 dzieci, kobieta w zaawansowanej ciąży i mężczyzna z niepełnosprawnością. Najmłodsze dziecko ma rok. W nocy na miejscu była reporterka TVN24 Sylwia Piestrzyńska. Migranci mówili, że w Polsce są od siedmiu dni. - Nie mamy wody ani jedzenia - mówiła jedna z migrantek.
- Jest to pięć rodzin, które są z Iraku. Wszystkie te rodziny bardzo wyraźnie kilkakrotnie powiedziały, że chcą azylu w Polsce. Są to osoby, które od kilku dni błąkały się po lesie. Jest tu też kobieta w ciąży, jest starszy mężczyzna. To są osoby, które bardzo potrzebują naszego wsparcia. Bardzo potrzebują tego, żeby uruchomić względem nich procedurę azylową - mówiła TVN24 aktywistka.
Migrantka: niech polski rząd usłyszy nasze głosy
- Niech polski rząd usłyszy nasze głosy. Głosy dzieci, mężczyzn, kobiet. Wszystkich. Chcemy tu zostać - mówiła jedna z migrantek, z którą rozmawiała reporterka TVN24.
- Na Białorusi byliśmy przez miesiąc - powiedziała. - Po stronie białoruskiej nie dbali o nasze życie. Po prostu mieliśmy iść w stronę polskiej granicy - relacjonowała. Dodała, że po stronie białoruskiej 10-latka ugryzł pies.
- Dlaczego Polska nas tak traktuje i wypycha na drugą stronę? To przestępstwo - mówiła. - Słyszę o Unii Europejskiej, że troszczy się o ludzi. Tego nie widzimy. Dobrze traktują nas tylko ludzie z organizacji, ale rząd zachowuje się jak potwór. Mnie mogą zabić, ale niech okażą miłosierdzie dzieciom - powiedziała.
- Chcę lepszego życia. Spokojnego życia. Bez żadnej religii. Jestem po prostu człowiekiem - podkreślił jeden z mężczyzn.
Rzeczniczka Straży Granicznej: migranci są w placówce w Białowieży
Reporter TVN24 Mateusz Grzymkowski przekazał, że w czwartek około godziny 5 grupa migrantów została zabrana przez Straż Graniczną.
Rzeczniczka Straży Granicznej ppor. Anna Michalska przekazała w czwartek w południe na konferencji prasowej, że grupa 29 osób, w tym 16 dzieci przebywa w placówce SG w Białowieży. - Jest z nimi tłumacz, przyjmowane są wnioski o objęcie ochroną międzynarodową - powiedziała.
Dodała, że "żadna z tych osób nie deklarowała, że potrzebuje pomocy lekarskiej". Jak zaznaczyła, wszystkie osoby zostały nakarmione, dostały też odzież.
"Medycy na Granicy" pomogli grupie kilkudziesięciu migrantów
W środę grupa "Medycy na Granicy" opublikowała na Facebooku wpis, w którym poinformowała, że w nocy z wtorku na środę jej członkowie pomogli grupie kilkudziesięciu migrantów, w tym dzieciom i kobiecie w ciąży, przebywającej w podlaskim lesie poza strefą stanu wyjątkowego.
"Po północy nasz zespół otrzymał od organizacji pomocowej zgłoszenie o dużej grupie osób potrzebujących pomocy. Poszkodowani przebywali w lasach od wielu dni. Na miejsce udali się Andrzej Dziędziel (kierowca-ratownik), Weronika Bujko-Kiersnowska (lekarka) i Piotr Kołodziejczyk (ratownik medyczny)" - czytamy.
"Na miejscu zastaliśmy grupę 8 mężczyzn, 6 kobiet i 16 dzieci. Najmłodsze z nich miało około roku, było karmione piersią. Cała grupa była wychłodzona, bardzo głodna i spragniona" - napisała w swojej relacji w mediach społecznościowych grupa. Dodano, że potrzebującym zostały przekazane żywność, woda i koce.
"Zostawiliśmy poszkodowanym bardzo duże ilości leków na ich choroby, a także żywność i wodę. Do grupy dotarli również członkowie organizacji pomocowych, którzy wraz z nami świadczyli pomoc humanitarną. Wszyscy nasi pacjenci kategorycznie odmówili przewiezienia do szpitala. Obawiali się bycia oddzielonymi od rodzin. Grupa była nam ogromnie wdzięczna za udzieloną pomoc. Na pożegnanie zostaliśmy wyściskani" - napisano.
Stan wyjątkowy
Od 2 września na pasie przygranicznym obowiązuje stan wyjątkowy. Nie mają tam wstępu między innymi dziennikarze i aktywiści z organizacji pozarządowych. Wszystkie dostępne informacje pochodzą od Straży Granicznej i przedstawicieli władzy. Stan wyjątkowy, początkowo wprowadzony na 30 dni, został przedłużony od 1 października o następne 60 dni. Według rządzących kryzys migracyjny na granicy jest spowodowany przez reżim Alaksandra Łukaszenki. Działania Białorusi nazywają "wojną hybrydową wobec Polski".
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24