Miliony Amerykanów wysyłało do prywatnych firm swoje DNA, żeby dowiedzieć się czegoś o swojej przeszłości. Nieświadomie doprowadzili do przełomu w kryminalistyce, dzięki któremu anonimowemu śladowi na miejscu przestępstwa można przypisać imię i nazwisko. Tak wpadł między innymi seryjny zabójca z USA. - Sprawcy najgłośniejszych zbrodni spadają nam z drzew genealogicznych jak jabłka z jabłoni - opowiada tvn24.pl prof. Henry C. Lee, legenda światowej kryminalistyki.Artykuł dostępny w subskrypcji
Contra Costa, USA. 2017 rok
Paul Holes, 49-letni śledczy pochodzący z Florydy, miał już dość. Frustracja łączyła się z poczuciem bezsilności, kiedy wracał myślami do sprawy, która nie dawała mu spokoju od 1994 roku. Wtedy to - niedługo po zaprzysiężeniu go w biurze szeryfa Contra Costa w Kalifornii po raz pierwszy otworzył akta sprawy Zabójcy ze Złotego Stanu (ang. Golden State Killer).