- Nie da się skutecznie, fizycznie i zawsze izolować wszystkich pokrzywdzonych od wszystkich oskarżonych, a na pewno nie w każdym sądzie. Można jednak inaczej zapobiegać aktom agresji, do których dochodzi w sądowych korytarzach, a czasami i w salach rozpraw – twierdzą eksperci dla portalu tvn24.pl.
Po ataku oskarżonego na pokrzywdzoną w łódzkim sądzie, w którym kobieta została dotkliwie poparzona kwasem siarkowym, Ministerstwo Sprawiedliwości zaapelowało do prezesów sądów apelacyjnych, aby wzmocnili ochronę osób przebywających na terenie podległych ich sądów, a strażnicy dokładniej kontrolowali przedmioty wnoszone do sądowych budynków.
Atak w łódzkim sądzie przeprowadzony w poniedziałek 22 sierpnia przez pijanego oskarżonego, który nie niepokojony przez nikogo wniósł do sądu szklane naczynie ze żrącą substancją, wciąż budzi żywe dyskusje nie tylko w środowiskach prawniczych. Komentowany jest również apel ministra sprawiedliwości.
Korytarz – miejsce zagrożenia
W zasadzie każda sprawa w sądzie, czy cywilna, czy karna, czy rodzinna, budzi emocje stron. Zawsze ktoś czuje się skrzywdzony, niesłusznie oceniony czy niesprawiedliwie osądzony. Jeżeli strony zachowują emocje dla siebie, jest spokój. Gdy dają im upust w słowach, gestach, a czasami czynach, często robi się niebezpiecznie.
- Najwięcej negatywnych emocji budzą oczywiście procesy karne, ale nie jest to regułą - mówi portalowi tvn24.pl warszawski adwokat Artur Wdowczyk. - Wielokrotnie byłem świadkiem sytuacji w sprawach cywilnych, gdy po wyjściu z sali strony obrzucały się inwektywami, a niekiedy wręcz formułowały groźby karalne.
- Korytarz sądowy jest miejscem potencjalnego zagrożenia - mówi nam ekspert w dziedzinie ochrony osób i mienia Krzysztof Kubiciel. - Trzeba mieć tego świadomość, a organizując ochronę takich miejsc, zawsze należy zakładać najgorsze sytuacje. Po to, by być na nie przygotowanym.
W komentarzach po apelu ministra sprawiedliwości w sprawie bezpieczeństwa w sądach pojawiają się różne pomysły na rozwiązanie problemu. Najskuteczniejszą metodą uniknięcia ewentualnych napięć byłoby fizyczne odizolowanie stron, np. możliwość oczekiwania pokrzywdzonych na rozprawę nie w korytarzach, ale w pilnowanych przez strażników pokojach.
Pokoje dla pokrzywdzonych – rozwiązanie teoretyczne
Byłaby to sytuacja idealna, ale okazuje się niemożliwa do realizacji. Większość sądów w Polsce cierpi na niedobór pomieszczeń. Wygospodarowanie pokoju dla pokrzywdzonych w wielu wypadkach jest niemożliwe, bo gdyby było możliwe, to już by to funkcjonowało - słyszymy od przedstawicieli środowisk sędziowskich.
- Na przykład w sądzie, w którym orzekam, choć znajduje się w stosunkowo nowym budynku, już teraz brakuje pomieszczeń, żeby zaspokoić wszystkie potrzeby - mówi tvn24.pl rzecznik prasowy Krajowej Rady Sądownictwa sędzia Waldemar Żurek.
Ciasnoty w sądach nikt z naszych rozmówców nie kwestionuje. Zresztą i w liście ministra sprawiedliwości do prezesów sądów apelacyjnych nie ma wyraźnego polecenia, żeby pokrzywdzeni i oskarżeni w sprawach karnych byli fizycznie izolowani. Jest za to apel o skontrolowanie skuteczności środków ochrony stosowanych w sądach.
Ofiary przestępstw muszą więc liczyć w budynku sądu na skuteczność i profesjonalizm służb ochrony. Że bywa ona zawodna, pokazało poniedziałkowe zdarzenie w Łodzi.
Kto pilnuje porządku w sądach
W polskich sądach bezpieczeństwa strzegą dwie formacje - policja sądowa i prywatne agencje ochrony. Policja sądowa zajęta jest przede wszystkim konwojowaniem i pilnowaniem oskarżonych przywożonych z aresztów, zapewnieniem bezpieczeństwa na rozprawach z udziałem aresztowanych oskarżonych.
Stałe posterunki policji sądowej są tylko w niektórych sądach w Polsce. Wielu sądowych budynków strzegą prywatne agencje ochrony. Jest to legalna i powszechnie stosowana praktyka. Sądy zamawiają ochronę w prywatnych agencjach - tak jak wiele usług, w trybie zamówień publicznych.
Powoli mijają już czasy (choć był to do niedawna poważny problem) gdy przetargi na ochronę sądów wygrywały najtańsze, a nie zawsze najskuteczniejsze w działaniu agencje ochrony. Dziś w warunkach przetargów sądy stawiają sformułowane wprost żądania co do np. sprawności fizycznej i odporności psychicznej ochroniarzy.
"Kierowane przez Wykonawcę osoby do świadczenia usługi nie mogą być osobami z widocznym inwalidztwem lub ograniczoną sprawnością fizyczną" - czytamy w specyfikacji istotnych warunków zamówienia w trwającym właśnie przetargu na ochronę Sądu Okręgowego w Gdańsku. Sąd wymaga również, aby budynku strzegła cały czas ta sama ekipa ludzi i co najmniej połowa z nich pracowała na pełnych etatach.
Jednak nawet najdoskonalej sformułowane warunki zamówienia nie są polisą od niebezpiecznych incydentów. Ochrona w sądach musi po prostu przykładać się do pracy i rygorystycznie egzekwować regulaminy bezpieczeństwa, które musi mieć każdy sąd. Regulaminy te zawierają prawo do legitymowania wchodzących oraz przeszukiwania ich bagaży, a także przeprowadzania kontroli pirotechnicznej.
Kiedy strażnik reaguje
Strażnicy sądowi mają obowiązek reagować na sytuacje zagrożenia zdrowia lub życia osób przebywających w sądzie lub inne sytuacje kryzysowe. Nie mają natomiast obowiązku stania pod każdą salą rozpraw po to, aby nie doszło do aktów agresji między oczekującymi. Być może taki obowiązek mieć powinni, ale strażników musiałoby wtedy być w sądach o wiele więcej.
- Budżet sądownictwa ustala minister sprawiedliwości. Można pisać apele, ale wzmocnienie ochrony wymaga również wzmocnienia budżetu - mówi sędzia Waldemar Żurek.
W piśmie Ministerstwa Sprawiedliwości jest wyraźnie mowa o potrzebie wzmocnienia ochrony, ale sformułowane jest ono w formie prośby, a nie polecenia służbowego. Sądy są niezależne, a sędziowie niezawiśli w zakresie orzekania, ale już nad organizacją pracy i sprawami bytowo-administracyjnymi nadzoruje minister. Resort poprosił o wzmocnienie, ochrony, ale jej nie zażądał. Czy dlatego, że gdyby żądał, to musiałby zapewnić dodatkowe pieniądze? To pytanie zadaliśmy rzecznikowi ministerstwa Sebastianowi Kalecie.
- Nie - odpowiada rzecznik. - Minister szanuje autonomię sądów i organizację pracy na swoim terenie powierza prezesom sądów apelacyjnych. Tak to działa. Minister sprawuje organizacyjny nadzór nad sądami, ale realizuje go za pośrednictwem prezesów sądów apelacyjnych.
Policja potrzebna w każdym sądzie
Czy służby chroniące sądów wyciągną wnioski z dramatu, jaki rozegrał się w Łodzi?
- Nie sądzę - nie pozostawia złudzeń adwokat Artur Wdowczyk. - Uważam, że systemowym błędem jest powierzenie bezpieczeństwa w sądach prywatnym firmom. Uważam, że powaga wymiaru sprawiedliwości wymaga tego, aby wszystkie, nawet najmniejsze sądy ochraniała policja sądowa. Policjanci są inaczej szkoleni niż pracownicy ochrony, mają też większe doświadczenie i szersze uprawnienia.
Na razie nikt nie planuje powiększenia liczebności policji sądowej tak, aby mogła chronić wszystkie sądy w Polsce. W jaki sposób ma zostać poprawione bezpieczeństwo zwykłych ludzi, przychodzących do sądów po sprawiedliwość? Ministerstwo dało prezesom sądów apelacyjnych czas na odpowiedź do 24 sierpnia.
NAJGROŹNIEJSZE INCYDENTY W POLSKICH SĄDACH:
- marzec 2000, Sąd Okręgowy w Jeleniej Górze. Dwóch z ośmiu oskarżonych o zabójstwa i napady rabunkowe wniosło do sali rozpraw granaty. Grożąc ich zdetonowaniem i używając adwokatów i ławników jako żywych tarcz, próbowało uciec z sądu. W sumie na korytarz wydostało się z sali czterech oskarżonych. Tam doszło do strzelaniny. Dwóch oskarżonych zginęło. Pozostali zostali ponownie schwytani.
- wrzesień 2012, Sąd Okręgowy w Krakowie . Kobieta, której zamordowano syna, oblała w sądzie benzyną mężczyznę oskarżonego o tę zbrodnię. Przypadkowo został oblany również policjant z konwoju. Kobieta nie zdążyła wyjąć zapałek z torebki. Po tym incydencie prokuratur zwróciła się do prezesa krakowskiego sądu o ograniczenie możliwości wnoszenia płynów do budynku. Prokurator argumentował, że w przyszłości, ktoś mógłby użyć na przykład kwasu do ataku na inną osobę.
- czerwiec 2013, Sąd Okręgowy w Warszawie. Proces gen. Czesława Kiszczaka. Zasiadający w ławach dla publiczności mężczyzna rzucił tortem w sędzię - przewodniczącą składu orzekającego. Po trzech latach prawomocnie został skazany na dziesięć miesięcy więzienia.
- styczeń 2014, Sąd Okręgowy w Szczecinie. Podczas procesu, w którym na jednej ławie oskarżonych zasiadali kibice dwóch zwaśnionych drużyn, między dwoma z nich doszło do bójki na pięści. Policjanci szybko ich rozdzielili, a sędzia za naruszenie powagi sądu ukarał obu siedmiodniowym aresztem.
- wrzesień 2014, Sąd Rejonowy w Prudniku - oskarżony o napaść na policjanta, przed wejściem na rozprawę pobił swojego obrońcę z urzędu. Kopał, szarpał i wyzywał również interweniujących policjantów.
- maj 2015, Sąd Rejonowy w Kutnie. Członek rodziny zamordowanej kobiety niespodziewanie zaatakował w sali sądowej oskarżonych o tę zbrodnię nastolatków. Policjanci z konwoju zareagowali skutecznie. Przykuli atakującego do ławki sądowej. Potem wrócili do pilnowania oskarżonych.
Autor: jp/kk / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: "Fakty" TVN