Joński: Gdzie są respiratory? Jakim prawem kupuje się je u gangstera? Kowalski: sprawa jest wyjaśniona

Janusz Kowalski i Dariusz Joński
Joński: jakim prawem ktoś zamiast wybrać specjalistyczną firmę medyczną, kupuje respiratory u gangstera?
Ja pytam, jakim prawem ktoś zamiast wybrać specjalistyczną firmę medyczną bądź producenta, kupuje respiratory u gangstera? - mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński. - Każda sprawa dotycząca wydawania pieniędzy publicznych powinna być wyjaśniona. Ta sprawa jest wyjaśniona i zdementowana przez Ministerstwo Zdrowia w sposób jasny i transparentny - stwierdził wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski. - Czy pan by się odważył przelać firmie krzak, która nigdy nie sprzedawała respiratorów, ponad 150 milionów, wierząc w to, że może kiedyś je prześle? - dopytywał Joński.

Afera z 1200 respiratorami, których kupno rząd zlecił nieznanej w branży medycznej firmie E&K, wybuchła w ubiegłą środę. Kontrakt zawarty między resortem zdrowia a spółką wart jest niemal 200 mln zł. Na portalu tvn24.pl opisaliśmy, że Ministerstwo Zdrowia podpisało umowę z lubelską spółką, której właściciel i prezes w przeszłości handlował bronią z państwami objętymi embargiem, miał kontakty biznesowe m.in. z Koreą Północną i nigdy w przeszłości nie zajmował się dostawami sprzętu medycznego. W dodatku producenci wymienieni w zamówieniu ministerstwa nie słyszeli wcześniej o E&K, a w związku z tym nie zamierzali niczego sprzedawać lubelskiej firmie. 

W odpowiedzi na nasze pytania Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że E&K nie dostarczyła co prawda 1200 zamówionych respiratorów, ale za to przekazała resortowi 50 urządzeń firmy Draeger - innej niż widniała w zamówieniu. Resort tłumaczył, że ta zmiana wynika z "możliwości szybszej dostawy sprzętu bez wzrostu ceny". Ale jak wykazaliśmy w poniedziałek, niemieckie respiratory trafiły do składnicy Agencji Rezerw Materiałowych w Lublińcu dopiero 4 czerwca, mimo że umowę z E&K podpisano 14 kwietnia. W tym samym czasie chiński dostawca czekał z gotowymi urządzeniami na sfinalizowanie umowy ze spółką z Lublina. 

"Gdzie są respiratory?"

O sprawie respiratorów rozmawiali goście "Faktów po Faktach" w TVN24: poseł Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński oraz wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski (Solidarna Polska).

Dariusz Joński razem z drugim posłem KO Michałem Szczerbą przeprowadzili kontrolę w Agencji Rezerw Materiałowych, po której przekazali, że w magazynach nie ma 1150 z 1200 respiratorów, które były przedpłacone, zaliczkowane przez Ministerstwo Zdrowia.

- Umowa jest z kwietnia na 1241 respiratorów firmy amerykańskiej, koreańskiej i chińskiej. Za to zapłacono z góry – 65 bądź sto procent przedpłaty, czyli prawie 150 milionów złotych. Ten człowiek, który jak się okazuje jest handlarzem broni, nigdy nie miał żadnej firmy, która sprzedawała respiratory, oddał 40 i ma ponad sto milionów na koncie. Z tych amerykańskich, koreańskich i chińskich nie przyszedł żaden. Za to na innej umowie przyszło rzekomo 50 niemieckich. Ja pytam, jakim prawem ktoś zamiast wybrać specjalistyczną firmę medyczną bądź producenta, kupuje respiratory u gangstera? - pytał Joński.

- Gdzie są respiratory, panie ministrze? Niech pan powie - zwrócił się do Janusza Kowalskiego.

Joński: jakim prawem ktoś zamiast wybrać specjalistyczną firmę medyczną, kupuje respiratory u gangstera?
Źródło: TVN24

"Sprawa jest wyjaśniona i zdementowana przez Ministerstwo Zdrowia w sposób transparentny"

- Państwo nie odpowiedzieliście do tej pory na pytanie, gdzie jest 300 milionów złotych, które wyciekło z budżetu za czasów Platformy Obywatelskiej i PSL do mafii vatowskiej. Nie odpowiedzieliście na pytanie, gdzie są zadośćuczynienia dla ofiar reprywatyzacji w Warszawie - odpowiedział Kowalski.

Jak dodał, "każda sprawa dotycząca wydawania pieniędzy publicznych oczywiście powinna być wyjaśniona". - Również ta sprawa powinna być wyjaśniona, ona jest wyjaśniona i zdementowana przez Ministerstwo Zdrowia w sposób jasny i transparentny - ocenił. - To nie jest tak jak było w Niemczech, gdzie respiratory kupowali politycy na SMS, bo była trudna sytuacja i wszyscy na świecie w czasie pandemii szukali tych respiratorów - mówił.

- Myśmy walczyli w rządzie 24 godziny przez siedem dni w tygodniu po to, żeby ratować życie ludzi. Każde życie uratowane jest ważne, dla nas to było najważniejsze - zaznaczał.

"Czy pan by się odważył przelać firmie krzak, która nigdy nie sprzedawała respiratorów, ponad 150 milionów?"

W odpowiedzi poseł Joński zauważył, że "minister Szumowski tłumaczył, że to był stan nagły". - Czy to jest tak, że w 37- milionowym kraju tylko kolega ministra, instruktor ma maski? Kolega tego instruktora, który sprzedaje na co dzień oscypki, ma przyłbice? Albo handlarz bronią ma respiratory? - pytał.

- Ja bym chciał zapytać pana ministra, czy pan by się odważył przelać firmie krzak, która nigdy nie sprzedawała respiratorów, ponad 150 milionów, wierząc w to, że może kiedyś prześlą respiratory? - kontynuował Joński.

Zaznaczył, że "te respiratory miały być w kwietniu, bo zobowiązał się do tego w umowie właśnie ten handlarz bronią". - Nie było. Miały być w maju, nie było. Jest dzisiaj połowa czerwca. Według tego zamówienia, nie ma ani jednego respiratora, więc proszę, niech pan nie opowiada rzeczy, o których pan nie ma pojęcia. Chodzi o ogromne pieniądze przesłane z góry do człowieka, który nigdy nie powinien tych pieniędzy dostać. Mało tego ten człowiek jest na czarnej liście ONZ, a to oznacza, że z taką osobą nikt nie handluje - skomentował.

- Teraz się dowiadujemy, że te 50 respiratorów z Niemiec, które przyszły do Polski, to przeszły przez Pakistan, bo firma niemiecka nie sprzedała tej spółce handlarza bronią. To się nadaje nie tylko do prokuratory, ale również na komisję śledczą - zaznaczył poseł KO.

Zdaniem Janusza Kowalskiego, "komisje śledcze są po to, żeby badać duże afery i jeżeli miałyby powstawać komisje śledcze, to powinna jedna duża komisja śledcza do badania aferalnych rządów Platformy Obywatelskiej i PSL".

We wtorek portal tvn24.pl ustalił, że 50 respiratorów, które w czerwcu trafiły do Polski jako część kontraktu wartego 200 mln zł, w marcu zostało sprzedanych do Pakistanu przez ich niemieckiego producenta. Nie wiadomo, w jaki sposób firma E&K weszła w posiadanie tych urządzeń, ani jak zostały one przewiezione do Polski.

Czytaj także: