Po raz pierwszy wiceminister sprawiedliwości i szef służby więziennej oficjalnie przyznają, że doszło do nieprawidłowości w działaniach służby w sprawie śmierci aresztantki na warszawskim Grochowie. Dziś został odwołany dyrektor aresztu. Od kilku tygodni nie pracuje już tam więzienny lekarz. Opozycyjna Platforma Obywatelska twierdzi, że to za mało. Obarcza odpowiedzialnością za brak nadzoru wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego.
W środę rano, w sprawie śmierci aresztantki, do której doszło w czerwcu, odbyło się posiedzenie sejmowej Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka. Na wniosek posłów opozycji wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki przedstawiał informację dlaczego doszło do nagłej śmierci 38-letniej kobiety i co stało się potem.
Co działo się po śmierci osadzonej
Zanim doszło do posiedzenia komisji, interwencję w tej sprawie podjął rzecznik praw obywatelskich. Matka zmarłej kobiety otrzymała bowiem list od pięciu innych aresztantek. Autorki listu pisały w nim, że ich koleżanka zmarła, bo nie otrzymała pomocy medycznej na czas i w wystarczającym zakresie. Prośby o pomoc, były zaś zdaniem pięciu aresztantek, lekceważone.
Do tej pory nadzorujący więziennictwo wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki nie potwierdzał, że doszło do jakichkolwiek zaniedbań w tej sprawie. Zapewniał też, że funkcjonariusze Służby Więziennej robili wszystko co mogli, aby pomóc aresztantce, ale diagnoza choroby i leczenie pozostawały w rękach lekarzy.
Służba Więzienna, w kilku pisemnych stanowiskach, zapewniała że działała prawidłowo, a "pewne niejasności" mogą dotyczyć przepływu informacji między strażnikami więziennymi w areszcie na Grochowie, a więzienną służbą zdrowia.
"Według pierwszych [funkcjonariuszek oddziałowych z aresztu - przyp. red.] , przekazywali oni informację o pogarszającym się samopoczuciu osadzonej personelowi medycznemu, lekarz natomiast zaprzecza by ktoś informował go o powyższym. W efekcie mogło nie dojść do niezbędnej konsultacji medycznej" - napisano w oświadczeniu Służby Więziennej z przełomu września i października.
Służba Więzienna zapewniała wcześniej, że wewnętrzne postępowanie wyjaśniające było prowadzone prawidłowo.
"Nieprawdą jest, że czynności wyjaśniające zdarzenie przeprowadził zespół pod przewodnictwem dr. Wiesława Dziechciarka [kierownika ambulatorium w areszcie- przyp. red.]" - czytamy w dokumencie SW z 30 września zatytułowanym "Sprostowanie nieprawdziwych informacji".
Dymisja dyrektora, zwolnienie lekarza, postępowanie dyscyplinarne
Dziś okazało się, że to co Służba Więzienna nazywała 30 września nieprawdą, okazało się jednak prawdą i zapłacił za nią stanowiskiem dyrektor Aresztu Śledczego Warszawa-Grochów
Dyrektor generalny Służby Więziennej odwołał dziś ze stanowiska dyrektora tego aresztu. Toczy się też przeciw niemu powstępowanie dyscyplinarne, właśnie za to, że wyznaczył na szefa zespołu wyjaśniającego śmierć Agnieszki Pysz lekarza, który ją badał. Potem zaś zatwierdził sprawozdanie z prac tego zespołu, którego szef - jak się okazało - orzekał we własnej sprawie.
- To był błąd, który został wychwycony 5 lipca przez dyrektora okręgowego Służby Więziennej - przyznał generał Kitliński.
- Wydałem polecenie, aby już systemowo nigdy nie doszło do takiej sytuacji, że ta sama jednostka, czyli osoba zainteresowana bada swoją sprawę. Teraz każdorazowo podobne sprawy będą badane poziom wyżej - zapewnił z kolei wiceminister Patryk Jaki.
Monitoring skasowany, trwają prace nad odzyskaniem
Drugim zarzutem kierowanym wobec odwołanego dyrektora jest to, że w postępowaniu wyjaśniającym zabezpieczono za mało nagrań z więziennego monitoringu. Z ustaleń wizytatorów Biura Rzecznika Praw Obywatelskich wynika, że dowodem w postępowaniu wyjaśniającym było siedem godzin nagrań. Natomiast - ich zdaniem - powinno zostać poddanych analizie co najmniej dwie doby wstecz od momentu osadzonej, a najlepiej cały tydzień, gdy Agnieszka Pysz uskarżała się na dolegliwości.
Wiceminister Jaki zapewnił sejmową Komisję Sprawiedliwości i Praw Człowieka, że trwają obecnie prace nad odzyskaniem skasowanych nagrań. - Jestem pełen nadziei, że uda się zapis z monitoringu odzyskać - zapewniał Jaki.
Konsekwencje dyscyplinarne i służbowe
Dyrektor generalny Służby Więziennej mówił w czasie obrad komisji, że oprócz sprawy byłego dyrektora aresztu na Grochowie "Są też inne postępowania dyscyplinarne".
Gdy zapytaliśmy zastępcę rzecznika prasowego Służby Więziennej mjra Bartłomieja Turbiarza, nie potwierdził, że prowadzonych jest więcej postępowań dyscyplinarnych. Poinformował , że niektóre funkcjonariuszki i pielęgniarki z tego aresztu śledczego poniosły konsekwencje służbowe i nie należy ich mylić z dyscyplinarnymi. Te konsekwencje służbowe, to - według majora Turbiarza - upomnienia, rozmowy dyscyplinujące i wskazania przełożonych, że doszło do uchybień. Zastępca rzecznika nie wyklucza również, że jeżeli trwające śledztwo prokuratorskie w tej sprawie wyświetli jakieś nowe okoliczności, mogą zostać wszczęte kolejne postępowania dyscyplinarne w Służbie Więziennej.
Wiceminister obciąża lekarza i "system"
Drugą i ostatnią jak dotąd osobą, która poniosła konsekwencje związane ze śmiercią Agnieszki Pysz, jest wspomniany wcześniej więzienny lekarz, który opiekował się osadzoną. Był on cywilnym pracownikiem zatrudnionym przez Biuro Służby Zdrowia Służby Więziennej. Została z nim już wcześniej rozwiązana umowa, a wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki poinformował dziś, że zażądał skontrolowania jego działań przez okręgowego rzecznika odpowiedzialności zawodowej umocowanego przy samorządzie zawodowym lekarzy.
- Największy błąd popełnił lekarz, który na co dzień badał osadzoną - zawyrokował Patryk Jaki.
Wiceminister Jaki i generał Kitliński stanowczo jednak dziś zaprzeczali, że do zgonu Agnieszki Pysz mogły przyczynić się zaniedbania służby więziennej. Zapewniali też, że kobieta zmarła na stosunkowo rzadką i trudną do wykrycia chorobę, co jednoznacznie potwierdziła dopiero sekcja zwłok. Nazwy choroby wiceminister i generał nie chcieli podać ze względu na tajemnicę medyczną. Z podawanych przez nich informacji wynika jednak, że:
- średnio rocznie na tę chorobę w Polsce zapada 2,3 tys. osób, z czego 1,7 tys, umiera;
- choroba ta mogła być powikłaniem po nieleczonych infekcjach;
- choroba ta objawia się w sposób bardzo niecharakterystyczny, jest trudna do zdiagnozowania. Prawidłowa diagnoza wymaga znalezienia wszystkich, licznych ognisk zapalnych w organizmie.
Przedstawiciele Służby Więziennej informowali, że Agnieszka Pysz w czasie pobytu w areszcie od marca do czerwca br. korzystała z konsultacji lekarskich 21 razy. Raz karetka chciała ją zabrać do szpitala, ale pacjentka odmówiła. Lekarze zalecali dalsze szczegółowe badania objawów i dolegliwości chorej, ale całościowa diagnostyka nigdy nie została przeprowadzona. Jaki przyznał, że "choroba nie była dobrze rozpoznana" i że "system popełnił błąd".
Co na to fundacja i opozycja
Postępowanie służby więziennej w tej sprawie skrytykowała Maria Ejchart-Dubois z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Przed laty zajmowała się ona sprawą innego więźnia Zbigniewa Dzieciaka, który zmarł w areszcie, nie uzyskawszy na czas pomocy lekarskiej w związku z ciężką chorobą serca. Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł w 2008 roku w związku z tą sprawą, że Polska naruszyła prawo do życia tego aresztanta. Ejchart-Dubois zarzucała ministerstwu, że sprawa Agnieszki Pysz pokazuje, że państwo nie wyciągnęło wniosków z tamtego wyroku ETPC.
Wiceminister Jaki oświadczył, że zarzut jakoby nie robiono nic, aby uzdrowić służbę więzienną jest krzywdzący. Jako przykłady na starania na rzecz poprawy sytuacji podał m.in. program "Praca dla więźniów", poprawę skuteczności resocjalizacji, usprawnienie systemu dozoru elektronicznego i szkolnictwo zawodowe dla więźniów.
Po posiedzeniu komisji opozycyjny poseł Platformy Obywatelskiej Michał Szczerba, który pośredniczył w nawiązaniu kontaktu matki zmarłej aresztantki z Rzecznikiem Praw Obywatelskich, oświadczył że konsekwencje wyciągnięte wobec dyrektora aresztu i lekarza to stanowczo za mało.
- Sprawa ta pokazuje, że nadzór nie funkcjonuje. Ministerstwo Sprawiedliwości nie panuje nad Służbą Więzienną. Dymisji dyrektora aresztu to nie jest wystarczające działanie w tej sprawie - uzasadnił swój pogląd Szczerba.
- Bardzo przepraszam za to co się stało w jednostce - powiedział w czasie obrad komisji dyrektor generalny Służby Więziennej gen. Jacek Kitliński. Po zakończeniu obrad wiceminister Jaki osobiście zapewnił matkę zmarłej Agnieszki Pysz, że zrobi wszystko, aby sprawę wyjaśnić i wyciągnąć wnioski na przyszłość.
Śledztwo w sprawie śmierci aresztantki prowadzi Prokuratura Okręgowa Warszawa Praga. Przedmiotem zainteresowania prokuratorów jest nieumyślne spowodowanie śmierci kobiety, narażenie jej na utratę życia przez osoby mające obowiązek opieki nad nią i niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych.
Autor: jp/sk / Źródło: tvn24.pl