|

"Informacje dyskwalifikujące", ale służby nie wszczęły kontroli

Służby nie odebrały Tomaszowi Szatkowskiemu, polskiemu ambasadorowi przy NATO, poświadczenia bezpieczeństwa, choć nadzorujący te służby minister mówił o "dyskwalifikujących" ambasadora informacjach - ustalił tvn24.pl. Według byłego wiceszefa ABW niewszczęcie kontroli oznacza, że słowa ministra o polskim ambasadorze to "czysta polityka".

Artykuł dostępny w subskrypcji

Tomasz Szatkowski jest polskim ambasadorem przy NATO od 2019 roku. Jego czteroletnia kadencja skończyła się w ubiegłym roku. Rząd chce, aby zastąpił go Jacek Najder. Na to jednak nie chce zgodzić się prezydent Andrzej Duda.

- Zmiana właśnie dziś jest niepotrzebna, bo ona naraża na szwank skuteczność Polski w czasie przygotowań do szczytu NATO - wyjaśniał Wojciech Kolarski, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta.

Tomasz Siemoniak, minister koordynator służb specjalnych, powiedział w piątek w "Jeden na jeden" w TVN24, że informacje, które służby przekazały prezydentowi "w ciągu ostatnich kilkunastu dni", są "dyskwalifikujące dla Szatkowskiego w roli ambasadora przy NATO". Nie zdradził, o jakie informacje chodzi.

Spór kompetencyjny o ambasadora RP przy NATO
Źródło: TVN24

Służby nie odebrały poświadczenia ambasadorowi

Płk Mieczysław Tarnowski podkreślił w rozmowie z tvn24.pl, że w takiej sytuacji służby powinny wszcząć postępowanie sprawdzające wobec ambasadora, co z kolei powinno oznaczać odebranie mu dostępu do informacji niejawnych do czasu wyjaśnienia sprawy. Tarnowski był wiceszefem Urzędu Ochrony Państwa oraz Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego za rządów AWS-UW oraz SLD w latach 1998-2004.

- Nie jestem w stanie sobie wyobrazić przeszkody, poza chorobą czy sytuacją rodzinną, która byłaby dyskwalifikująca dla ambasadora, ale nie wpływałaby równocześnie na jego zdolność dostępu do informacji niejawnych. Jeżeli postępowanie nie zostało wszczęte, to mamy do czynienia z czystą polityką - ocenił były wiceszef UOP i ABW.

Według ustaleń tvn24.pl nie doszło do sytuacji, w której Tomasz Szatkowski nie mógłby sprawować swojej funkcji. Jeszcze w piątek wykonywał swoje obowiązki, a służby nie wszczęły postępowania wobec ambasadora i nie cofnęły mu dostępu do informacji niejawnych.

- Siemoniak rzucił dwa zdania bez szczegółów, zrobił groźną minę i zasłonił się tajemnicą. W ten sposób podważył zaufanie do naszego ambasadora, co uderza w interes Polski, a Szatkowski nawet nie może się bronić - mówi tvn24.pl polityk PiS, który pragnie zachować anonimowość.

Poprosiliśmy Tomasza Szatkowskiego o komentarz, ale odmówił.

Siemoniak: nie było intencji wrogiego działania

Tomasz Siemoniak w odpowiedzi na nasze pytania podkreślił, że "służba przedstawiła powody prezydentowi i MSZ liczył, że będzie to podstawa do jego decyzji".

- Nie było intencji wrogiego działania w postaci kontroli poświadczenia urzędującego ambasadora. Posiadanie poświadczenia nie jest jedyną przesłanką do sprawowania funkcji. Gdyby przedstawiciele prezydenta nie zaczęli atakować MSZ, sprawa byłaby przeprowadzona beż rozgłosu - zaznaczył Siemoniak. - Nie wykluczam oczywiście, że służba podejmie kontrolę, ale to odrębna sprawa - dodał.

Siemoniak zapewnił, że "nikt z ministrów niczego służbie nie sugerował - to sama służba sporządziła materiał, który trafił do prezydenta".

- Poza wszystkim jestem przeciwnikiem usuwania kogoś z funkcji przy wykorzystaniu kontroli poświadczenia bezpieczeństwa. To nieuczciwe wobec tej osoby. Trzeba odwoływać na podstawie właściwych przepisów. Można by wszystkich ambasadorów z poprzedniej ekipy zablokować kontrolą poświadczeń. Nikt tak nie zrobił - zaznaczył minister koordynator.

Odmienne zdanie ma inny nasz rozmówca z obozu władzy. Ocenia, że Siemoniak "zagalopował się" w swojej wypowiedzi.

- Powinien być bardziej powściągliwy. Walka premiera z prezydentem o to, kto będzie bardziej widoczny na szczycie NATO w lipcu, nie ma sensu. Tam, co do zasady, i tak ważniejszy jest prezydent - stwierdza.

RP 1
Siemoniak: dziwię się prezydentowi ws. ambasadora przy NATO, bo ma wiedzę od jednej ze służb
Źródło: TVN24

Kiedy nowy ambasador

Szatkowski jest ambasadorem Polski przy NATO od lipca 2019 roku, wiec jego czteroletnia kadencja skończyła się latem zeszłego roku, ale ówczesny szef MSZ w rządzie Zjednoczonej Prawicy wyraził z zgodę, by reprezentował Polskę o rok dłużej.

Według prezydenta odwołanie ambasadora nie powinno nastąpić przed lipcowym szczytem NATO w Waszyngtonie. Innego zdania jest rząd. Wiceminister obrony Paweł Zalewski powiedział w piątek w RMF FM, że do zmiany ambasadora powinno dojść przed szczytem NATO, który jest kluczowy z punktu widzenia interesów bezpieczeństwa Polski.

- Za efekt tego szczytu odpowiada nie prezydent i nie ambasador Szatkowski, tylko rząd i minister spraw zagranicznych - zaznaczył Zalewski.

W podobnym duchu wypowiadał się w TVN24 Tomasz Siemoniak. Stwierdził, że nie rozumie oporu prezydenta w tej sprawie. - Ma wiedzę ze strony jednej ze służb i dziwię się, że robi z tego jakikolwiek problem - powiedział. Dodał, że "nie chce mówić o szczegółach, bo ta wiedza nie jest jawna". - Dziwię się, że prezydent i jego ludzie w taki sposób do tego podchodzą. Pan Szatkowski nigdy nie powinien zostać ambasadorem i jak najszybciej powinien wrócić do Warszawy - podkreślił minister.

Posłanka Koalicji Obywatelskiej Joanna Kluzik-Rostkowska, komentując sprawę w TOK FM, powiedziała, że chodzi o sprawę "sprzed wielu lat". - Przez sześć lat byłam szefową zespołu śledczego Platformy Obywatelskiej do spraw zagrożenia bezpieczeństwa państwa i tam również pojawił się wątek pana Szatkowskiego - stwierdziła.

Kto zostanie ambasadorem RP przy NATO? Rząd wysuwa kandydaturę, prezydent mówi "nie"
Źródło: Jacek Tacik/Fakty TVN

Ambasador z przeszłością

Politycy PO działający w tym zespole przypomnieli sprawę Jacka Kotasa, który razem z Tomaszem Szatkowskim był we władzach fundacji Narodowe Centrum Studiów Strategicznych.

O Kotasie zrobiło się głośno w 2016 roku za sprawą szefa stowarzyszenia Miasto Jest Nasze Jana Śpiewaka, który zaliczył go do osób zamieszanych w dziką reprywatyzację.

Śpiewak określił wtedy Kotasa mianem "rosyjskiego łącznika" sugerując, że właściciele działającej w nieruchomościach spółki Radius, której Kotas był prezesem, mieli powiązania z półświatkiem oraz rosyjskimi biznesmenami z przeszłością w KGB.

Powiązania te opisał też m.in. dziennikarz Tomasz Piątek.

Tomasz Szatkowski w pierwszym rządzie PiS (w latach 2015-2019) był wiceministrem obrony narodowej.

Czytaj także: