Kierowniczce sklepu sieci IKEA grożą dwa lata więzienia za "ograniczanie praw pracowniczych ze względu na wyznanie". Wszystko zaczęło się od wpisu pracownika na temat osób LGBT na firmowym portalu. W sprawę, która mogła mieć swój finał w sądzie pracy, włączyła się prokuratura, która na biegłego powołała księdza znanego z kontrowersyjnych wypowiedzi na temat osób LGBT oraz związanego z instytucją, która broni poszkodowanego. Artur Warcholiński pyta o możliwy konflikt interesów i obiektywizm opinii biegłego.
Ta historia ma swój początek w maju 2019 roku w Krakowie. Przy okazji Międzynarodowego Dnia Przeciw Homofobii na wewnętrznym forum firmy IKEA pojawił się artykuł o tym, jak wspierać pracowników LGBT, tak by każdy czuł się szanowany w miejscu pracy. Nie spodobało się to Tomaszowi K., który zamieścił w dyskusji komentarz opatrzony cytatami ze Starego Testamentu. "Akceptacja i promowanie homoseksualizmu i innych dewiacji to sianie zgorszenia. Pismo Święte mówi: 'biada temu, przez którego przychodzą zgorszenia, lepiej by mu było uwiązać kamień młyński u szyi i pogrążyć go w głębokościach morskich'". A także: "Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, a ich krew spadnie na nich".
"Brak reakcji spowodowałby, że to pracodawca złamałby prawo"
Kierowniczka firmy zareagowała i wezwała Tomasza K. na rozmowę. Ten nie chciał usunąć wpisu i w efekcie został zwolniony. - Jeżeli ktoś zaburza bezpieczeństwo, kreuje środowisko grozy, to pracodawca musi reagować, brak reakcji spowodowałby to, że to pracodawca złamałby prawo - komentuje Daniel Książek, jeden z obrońców kierowniczki.
- Wydaje mi się, że wcześniej, w przeszłości, żaden pracodawca nie zwolnił pracownika z uwagi na przywiązanie do wartości chrześcijańskich i za cytowanie Biblii - komentuje pełnomocnik zwolnionego Tomasza K., Maciej Kryczka z Instytutu Ordo Iuris, organizacji o skrajnie konserwatywnych poglądach. Prawnicy Instytutu byli m.in. twórcami antyaborcyjnej ustawy, która przewidywała więzienie dla kobiet przerywających ciążę.
- Pan Tomasz jako katolik, który jest wierny swoim wartościom, podał źródło, przez którego pryzmat ocenił właśnie te praktyki homoseksualne - dodaje pełnomocnik.
"Nie słyszałem nigdy o sprawie tego rodzaju"
Sprawa mogłaby zakończyć się w sądzie pracy, jednak włączyła się w nią prokuratura, oskarżając kierowniczkę sklepu z art. 194 Kodeksu karnego o dyskryminację wyznaniową. Artykuł ten mówi, że "kto ogranicza człowieka w przysługujących mu prawach ze względu na jego przynależność wyznaniową albo bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2".
Sędzia Dariusz Mazur, rzecznik prasowy Stowarzyszenia Sędziów "Themis", poproszony o komentarz, mówi, że nigdy nie słyszał o sprawie tego rodzaju. - Bo to jest przestępstwo dyskryminacji ze względu na wyznanie określonej osoby. Natomiast trzeba zaznaczyć jedno: to przestępstwo może być popełnione tylko z zamiarem bezpośrednim - dodaje. Oznacza to, że przyczyną zwolnienia musi być przynależność do określonego wyznania. Jacek Trela, drugi z obrońców oskarżonej, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, podnosi także, że oskarżenie z art. 194 pojawia się bardzo rzadko. - Nie znam takiej sytuacji, mogę powiedzieć, że jest to takie, no daleko idące zaskoczenie - komentuje.
Biegły znany z kontrowersyjnych wypowiedzi
Pomimo tego, że sprawa dzieje się w Krakowie, śledztwo było prowadzone przez Prokuraturę Okręgową Warszawa-Praga. Został powołany biegły i sporządził ekspertyzę, z której wynikało, że - jak przytacza mecenas Maciej Kryczka - "bez wątpienia działania pracowników Ikei polegające na zwolnieniu pana Tomasza za cytowanie Biblii, wypełniało znamiona czynu zabronionego".
Osoba powołanego biegłego budzi wątpliwości obrońców kierowniczki i ekspertów. - Powołano biegłego biblistę, który wypowiada się na temat poszczególnych fragmentów Biblii - mówi mecenas Jacek Trela. - Co jeszcze miałby oceniać biegły biblista w tej sprawie? Trudno powiedzieć, nie wiem - zastanawia się Iwona Palka, była szefowa Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
Tym biegłym biblistą jest ksiądz Henryk Witczyk, znany z publicznych i kontrowersyjnych wypowiedzi na temat środowisk LGBT. "Flaga LGBT to symbol cywilizacji śmierci", mówił w Radiu Maryja. Akty homoseksualne opisuje jako "'obrzydliwość' w oczach Boga"
Iwona Palka, prokurator w stanie spoczynku, ma wątpliwości co do bezstronności biegłego w tej sprawie. - Tutaj trudno mówić o obiektywizmie, ponieważ te poglądy są jednoznaczne, mają one charakter homofobiczny. W związku z tym ta opinia jest jednostronna. (...) Gdybym podejmowała taką decyzję o powołaniu biegłych, raczej starałabym się powołać osobę cywilną z tego względu, żeby zachować zasadę obiektywizmu - mówi Palka. - Prokurator prowadzący postępowanie przygotowawcze jest tak samo, jak i sąd zobowiązany do zachowania zasady obiektywizmu - dodaje.
Sędzia Dariusz Mazur zaznacza, że "biegły nie powinien brać udziału w sprawie, jeżeli jego bezstronność może budzić wątpliwości".
"W moim przekonaniu jest to sytuacja konfliktu interesów"
Wyrażane publicznie poglądy to jednak niejedyna wątpliwość dotycząca osoby biegłego w tej sprawie. Reporter "Czarno na białym" zwrócił uwagę na relacje księdza Henryka Witczaka z Instytutem Ordo Iuris. Jest on promowany na stronach internetowych Instytutu - można tam znaleźć jego wykłady, m.in. "Bóg i Jezus Chrystus nie błogosławili relacjom homoseksualnym".
Obrońca Tomasza K. zapewnia jednak, że nie zna osobiście księdza biegłego. - Mamy tak wielu współpracowników, którzy czy występują na stronie, czy nie... Nie znam każdej osoby, która współpracuje z Instytutem - mówi.
- Tutaj mamy pewnego rodzaju bliską relację między biegłym a jedną ze stron postępowania. W moim przekonaniu jest to sytuacja konfliktu interesów. Jestem zdziwiony, że w takiej sytuacji powołano właśnie tego księdza na biegłego w tej sprawie - dziwi się Dariusz Mazur. Skierowaliśmy liczne pytania do prokuratury, dotyczące między innymi doświadczenia księdza, jego związku z Ordo Iuris czy obiektywizmu w tej sprawie, jednak nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Nie dowiedzieliśmy się także, kiedy prokuratura zamówiła ekspertyzę u księdza Witczyka. Rzecznik prokuratury odpisał jedynie, że każdy ze zgromadzonych dowodów zostanie ujawniony na rozprawie i to "sąd dokona jego oceny pod kątem przydatności i obiektywizmu".
Sam duchowny już w zeszłym roku publicznie komentował sprawę, w której teraz jest biegłym. Na naszą prośbę o rozmowę odpowiedział, że "z uwagi na dobro toczącego się postępowania nie wyraża zgody na udzielanie informacji związanych ze sporządzoną ekspertyzą". Teraz o wartości ekspertyzy zdecyduje sąd, do którego trafił już akt oskarżenia. Sprawę poprowadzi asesor sądowy z pięciomiesięcznym doświadczeniem.
Źródło: "Czarno na białym", TVN24
Źródło zdjęcia głównego: "Czarno na białym" TVN24