Kolejne osoby oskarżają Mirosława Skrzypczyńskiego. Ewa Ciszek, która pracowała w hotelu w czasie turnieju tenisowego w Kozerkach, opowiedziała Annie Wilczyńskiej o zachowaniu prezesa Polskiego Związku Tenisowego.
Jeśli doświadczasz problemów emocjonalnych i chciałbyś uzyskać poradę lub wsparcie, tutaj znajdziesz listę organizacji oferujących profesjonalną pomoc. W sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia zadzwoń na numer 997 lub 112.
Materiał zawiera opis przemocy seksualnej.
Portal Onet w październiku ujawnił, że szef Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński miał przez lata stosować przemoc psychiczną i fizyczną wobec swojej rodziny oraz trenowanych przez niego zawodniczek i zawodników. Tenisistki, z którymi rozmawiali autorzy publikacji, oskarżały Skrzypczyńskiego o molestowanie.
O spotkaniu z prezesem PZT mówi również Ewa Ciszek, która pracowała w hotelu w czasie tenisowego memoriału Marii i Lecha Kaczyńskich w Kozerkach. - Pracowałam w kuchni restauracji, która obsługiwała gości i wydawała wszystkie posiłki. Moje interakcje dotyczyły wydawania posiłków przy śniadaniach - opowiada.
"Czułam się bardzo nieswojo"
Ewa Ciszek wyjaśnia, że w czasie memoriału do spotkań z prezesem miało dochodzić między innymi rano.
- Przychodził jako pierwszy lub jako jeden z pierwszych gości na śniadania. Zdarzyło mi się niestety raz wyjść i próbować być gościnną, i zaproponować dania spoza tego, co jest standardowo wystawione, proponując inną formę jajek zamiast jajecznicy. Skończyło się to masowaniem krocza przez pana Skrzypczyńskiego i propozycją, żebym przetestowała jego własne jajka - wspomina.
- Pan Skrzypczyński miał specjalne pozwolenie na wchodzenie na teren obiektu i basenów, jeszcze zanim one oficjalnie były otwierane, więc korzystał z przejść na zapleczach. Czułam się bardzo nieswojo, wiedząc, że we wczesnych porach jestem z nim sam na sam w obiekcie. Na szczęście nic się nie wydarzyło, ale miałam duszę na ramieniu - dodaje.
Ewa Ciszek relacjonuje, że były również propozycje dotyczące spędzenia czasu po pracy. - Odpoczynku, masowania mnie, zachwalania dużego pokoju, w którym na pewno będzie mi z nim bardzo przyjemnie - mówi.
Kobieta zapytana o kontakty fizyczne, odpowiada: "w sytuacjach przy barze był bardzo nieprzyjemnie blisko". - Nacierał biodrem, kroczem, ramieniem, zwisał nad moją głową. Czułam się momentami osaczona. Gdyby było to gdzie indziej, gdzie byłabym prywatnie, zareagowałabym ostro i wprost - mówi.
Przyznała, że sprawę kontaktów z prezesem PZT zachowała dla siebie. - Miałam poczucie, że ten pan jest gościem i nie chciałam sprawić żadnych nieprzyjemności właścicielom obiektu - mówi. - Kiedy przeczytałam, co ten pan robił innym kobietom, to stwierdziłam, że mogę dołożyć swój głos do wyrażenia braku tolerancji dla takiego rodzaju zachowań. Uświadomiłam sobie, że mówienie tego pod imieniem i nazwiskiem będzie miało o wiele większą siłę - dodaje.
Oświadczenie organizatora
Organizator wydarzenia - fundacja De Arte Athletica - w odpowiedzi na pytania Onetu potwierdziła, że Ewa Ciszek pracowała w tamtym czasie w hotelu w Kozerkach. Fundacja twierdzi - czytamy w Onecie - że nie docierały do nich skargi ani informacje o niestosowanych zachowaniach prezesa PZT.
Źródło: TVN24