- Czy to będzie zmiana konstytucji, czy to będzie ewentualne odwołanie prezesa NIK większością kwalifikowaną, to będzie to większość analogiczna do tej, która jest potrzebna do zmiany konstytucji - w taki sposób rzecznik Porozumienia Kamil Bortniczuk mówił w "Kawie na ławę" o alternatywnych rozwiązaniach w sprawie odwołania Mariana Banasia, jeśli sam nie poda się do dymisji. Europoseł Platformy Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz zapewniał, że "żadnych zmian w konstytucji nie będzie". - Nie zmienimy konstytucji, którą sami Polsce daliśmy, tylko dlatego, że jest jakiś potencjalny bandyta - dodał przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty.
Centralne Biuro Antykorupcyjne skierowało w piątek do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez szefa NIK Mariana Banasia. W komunikacie napisano, że kontrola jego oświadczeń majątkowych "wykazała nieprawidłowości". Banaś zareagował oświadczeniem, w którym zadeklarował gotowość do składania wyjaśnień, ale "kategorycznie" zaprzeczył zarzutom. Jak dotąd nie podał się do dymisji, choć takie oczekiwanie wysunęły pod jego adresem władze PiS.
"Nie jest to dla nas sytuacja wygodna"
O sytuacji wokół Mariana Banasia rozmawiali politycy w "Kawie na ławę" w TVN24.
Rzecznik Porozumienia Kamil Bortniczuk przypominał, że termin, do którego szefostwo PiS czeka na ogłoszenie dymisji prezesa NIK, mija w poniedziałek. - Do poniedziałku czekamy na decyzję pana prezesa Banasia w tej sprawie - dodał.
- Oczywiście nie jest to dla nas sytuacja wygodna. Jeżeli rzeczywiście stanie się tak, że pan prezes Banaś nie złoży dymisji, to będziemy proponowali rozwiązania alternatywne. Z tego co wiem, będzie to kierunek, który będzie umożliwiał parlamentowi odwołanie osób piastujących stanowiska, gdzie są zabezpieczenia konstytucyjne, w przypadku zdarzeń nadzwyczajnych, kwalifikowaną, dużą większością głosów - wskazywał Bortniczuk.
"Niewątpliwie będzie to sprawdzian dla opozycji"
Jak mówił, "być może będzie do tego potrzebna większość konstytucyjna", ale dodał, że "szczegóły dopiero będą znane w przyszłości". - Niewątpliwie będzie to sprawdzian dla opozycji. Czy to będzie zmiana konstytucji, czy to będzie odwołanie prezesa NIK większością kwalifikowaną, to będzie większość analogiczna do tej, która jest potrzebna do tego, żeby zmienić konstytucję - tłumaczył.
- Więc zobaczymy, czy opozycja zachowa się tak, jak głosi to od tygodni - czy będzie chciała naprawić nasz błąd (...) czy jednak zwycięży chęć politycznej kalkulacji i będą chcieli bronić Mariana Banasia - mówił Bortniczuk.
- Popełniliśmy błąd. Pomóżcie nam ten problem rozwiązać w interesie państwa - zwrócił się do przedstawicieli opozycji.
Arłukowicz: żadnych zmian w konstytucji nie będzie
- Sami sobie Banasia wprowadziliście do rządu, to sami go wyprowadźcie - mówił do przedstawicieli obozu rządowego europoseł Platformy Obywatelskiej Bartosz Arłukowicz.
- Niech pan i pana środowisko zapomni o próbach zmiany konstytucji z pomocą opozycji przy okazji (sprawy - red.) Banasia. Zmieniać konstytucję z wami, to tak jak odbezpieczyć granat - mówił. Zapewniał, że "żadnych zmian w konstytucji nie będzie".
Czarzasty: nie zmienimy konstytucji tylko ze względu na potencjalnego bandytę
Odnosząc się do słów Bortniczuka o "sprawdzianie dla opozycji" w sprawie Banasia, przewodniczący SLD Włodzimierz Czarzasty mówił, że "nie będzie żadnego sprawdzania opozycji". - Nie zmienimy konstytucji, którą sami Polsce daliśmy, tylko ze względu na to, że jest jakiś potencjalny bandyta. Nikt zresztą nie może utracić niezależności przez jednego, potencjalnego bandytę. Bo to nie będzie tak, że sobie mianujecie jakiegoś gościa, najpierw go nie sprawdzając bądź sprawdzając, i potem będziecie chcieli, żebyśmy my wam pomagali (go odwołać - red.) - mówił Czarzasty do przedstawicieli Zjednoczonej Prawicy.
- Upublicznijcie to, co CBA napisało o panu Banasiu - apelował.
Dziambor: zmieniając konstytucję, wprowadzilibyśmy sytuację, w której prawo działa wstecz
Artur Dziambor z Konfederacji odniósł się do pomysłów ewentualnej zmiany konstytucji po to, aby odwołać prezesa NIK. - Gdybyśmy próbowali mieszać przy konstytucji tylko po to, żeby usunąć ze stanowiska pana Banasia, to wprowadzilibyśmy sytuację, w której prawo działa wstecz, do której nie powinniśmy dopuścić. A już tym bardziej nie powinna myśleć o tym partia, która ma prawo w nazwie - zauważył. - My absolutnie nie zgodzimy się na żadną zmianę konstytucji, która miałaby w ten sposób działać - podkreślił.
Dziambor ocenił, że "sprawa pana Banasia jest marketingowym problemem partii rządzącej".
- Nie poznaliśmy treści raportu CBA, nie wiemy nawet, jakie są tezy tego raportu. Tak naprawdę w tym momencie nie wiemy nic poza tym, co sobie zasłyszeliśmy - zwracał uwagę.
Pasławska: gdyby prezes NIK był odwoływalny, to byłby zakładnikiem partii rządzącej
O alternatywnych sposobach, które doprowadziłyby do odwołania Mariana Banasia, mówiła także Urszula Pasławska z Polskiego Stronnictwa Ludowego. - Prawo i Sprawiedliwość ma pełnię władzy i na pewno nie przyłożymy ręki do tego, żeby psuć państwo - podkreśliła. Zapewniała jednocześnie, że jej partia na pewno nie pozwoli na "rozszczelnienie państwa". - Bo szef Najwyższej Izby Kontroli, najważniejszej izby kontrolnej w państwie, która ma również cele antykorupcyjne, ma być niezależny - zwracała uwagę.
Jak stwierdziła, w momencie, kiedy zostałby wprowadzony zapis dotyczący możliwości odwołania prezesa NIK, to wówczas każdy prezes tej instytucji "byłby zakładnikiem partii rządzącej". - Na to się nigdy nie zgodzimy - dodała.
"W tej sprawie powinno być współdziałanie wszystkich sił"
Paweł Mucha z Kancelarii Prezydenta przekonywał, że wokół sprawy Banasia nie powinno być gry politycznej, próby budowania jakiejś zwyżki w sondażach czy jakiegokolwiek rozgrywania interesu partyjnego". - W tej sprawie powinno być współdziałanie wszystkich sił czy frakcji parlamentarnych dla rozwiązania sprawy. To powinna być debata parlamentarna i podjęcie odpowiednich działań, tak żeby tego rodzaju zagrożenie wyłączyć także na przyszłość - mówił.
Jednocześnie przypominał, że "prezydent w nie uczestniczy w żaden sposób w procedurze powoływania szefa NIK". Dopytywany, czy prezydent zapoznał się z raportem CBA w sprawie Mariana Banasia, odparł: "prezydent nie jest w żaden sposób stroną, żaden taki dokument nie był udostępniany".
Hotel na godziny i sprawa oświadczeń majątkowych
W wyemitowanym 21 września reportażu dziennikarz "Superwizjera" Bertold Kittel przyjrzał się kamienicy na krakowskim Podgórzu, którą do oświadczeń majątkowych wpisywał prezes NIK. Trafił na prowadzony tam hotel na godziny i spotkał przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem.
REPORTAŻ "SUPERWIZJERA" TVN "PANCERNY MARIAN I POKOJE NA GODZINY" > Mężczyzna w obecności reportera odbył rozmowę telefoniczną twierdząc, że rozmawia z Marianem Banasiem. Po publikacji reportażu prezes NIK przyznał, że rzeczywiście odebrał ten telefon i tłumaczył, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny. Zaprzeczał, jakoby był to jego bliski znajomy. W ostatnim upublicznionym oświadczeniu majątkowym Banaś zadeklarował, że z wynajmu dwóch mieszkań i 400-metrowej kamienicy w 2018 roku zarobił trochę ponad 65 tysięcy złotych. To oznacza średni miesięczny dochód w wysokości 5475 złotych. Za wynajem podobnej kamienicy w takiej krakowskiej lokalizacji według lokalnych biur nieruchomości mógłby uzyskać co najmniej trzy razy więcej - około 15 tysięcy złotych miesięcznie.
Tłumaczenia Mariana Banasia
Do zarzutów związanych z kamienicą na krakowskim Podgórzu Banaś odniósł się m.in. podczas środowego posiedzenia sejmowej komisji do spraw kontroli państwowej.
- Od dwóch miesięcy prowadzona jest przeciw mnie kampania oszczerstw. Kłamie się na mój temat, że jestem powiązany z przestępcami i unikam płacenia podatków. Sugeruje się, że w naganny sposób zostałem właścicielem nieruchomości i wykorzystywałem stanowisko publiczne do celów prywatnych. Nic z tego nie jest prawdą - oświadczył. - Każdy z tych zarzutów to kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo - przekonywał.
Autor: mjz/tr / Źródło: tvn24