"Czy to możliwe, że polska Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego chroniła handlarza respiratorami, w czasie gdy chciała go dopaść prokuratura?" - pyta w poniedziałek "Rzeczpospolita", ujawniając nowe fakty w sprawie Andrzeja Izdebskiego.
Ciało biznesmena zostało znaleziono 20 czerwca w mieszkaniu w Tiranie, stolicy Albanii. Miał on umrzeć na atak serca.
Na mocy umowy zawartej z Ministerstwem Zdrowia w kwietniu 2020 roku handlarz bronią miał dostarczyć 1241 respiratorów. Resort natychmiast przelał na konta niewielkiej firmy "E&K", specjalizującej się w obrocie bronią oraz organizacją transportów z trudno dostępnych regionów świata, zaliczkę w kwocie 35 milionów euro (około 160 milionów złotych). Ostatecznie Izdebski nie wywiązał się z umowy.
"Rzeczpospolita" o nowych faktach w sprawie handlarza bronią
W poniedziałek "Rzeczpospolita" poinformowała o nowych faktach w sprawie Andrzeja Izdebskiego.
"Lubelska prokuratura chciała, by Andrzej I., który wziął zapłatę za respiratory i z umowy się nie wywiązał, był ścigany Czerwoną Notą Interpolu. Jednak ABW w bazie Interpol dokonała wpisu, który to uniemożliwił. Czy to możliwe, że polska Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego chroniła handlarza respiratorami, w czasie gdy chciała go dopaść prokuratura?" - zastanawia się gazeta.
"Rzeczpospolita" przypomniała, że ciało Izdebskiego już w Polsce, bez wiedzy prokuratury, a decyzją rodziny skremowano, zanim śledczy uzyskali informację o jego śmierci. "Nagły zgon i szybka kremacja wzbudziły wątpliwości opinii publicznej. Lubelska prokuratura milczy w sprawie i czeka na odpowiedź na skierowany do Albanii wniosek o pomoc prawną" - podał dziennik.
Gazeta zwróciła uwagę, że za handlarzem bronią prokuratura najpierw wystawiła krajowy list gończy, a list międzynarodowy – dopiero po jego śmierci. "To tak, jakby I. szukać nie chciano" - czytamy.
CZYTAJ TEŻ: Jaką sumę za respiratory odzyskał resort zdrowia? Joński: wiarygodność ministerstwa jest znikoma
"25 maja tego roku Prokuratura Regionalna w Lublinie złożyła do Krajowego Biura Interpolu w Warszawie – Biura Międzynarodowej Współpracy Policji Komendy Głównej Policji wniosek o publikację tzw. Czerwonej Noty wobec Andrzeja I. (adresowanej do wszystkich państw członkowskich Interpolu) i jego wizerunku na stronach Interpolu. Celem było wszczęcie poszukiwań międzynarodowych w celu jego ekstradycji do Polski. Dwa dni później KGP odrzuciła prośbę, tłumacząc, że wniosek prokuratury trafił 'na listę wpisów niekompatybilnych' ze względu na 'figurowanie w SIS II (system informacyjny Schengen drugiej generacji - red.) danych ww. osoby na podstawie wpisu z art. 36.3 ID Schengen dokonanego na wniosek ABW'" - napisała "Rz".
Jak podkreśliła gazeta, "to zaskoczyło prokuraturę, bo nie angażowała ABW do swojego śledztwa, a agencja nie informowała, że się interesuje I.". Trzy tygodnie później Andrzej Izdebski miał umrzeć w Albanii.
"Rzeczpospolita" wyjaśniła, co oznacza wpis ABW "do SIS II (Systemu Informacyjnego Schengen) na podstawie art. 36". "Wnioskują o to głównie służby specjalne, by monitorować osoby będące w ich zainteresowaniu w celu przeprowadzania np. kontroli niejawnych i by uzyskać o nich informacje 'w celu ścigania przestępstw oraz zapobiegania zagrożeniom bezpieczeństwa publicznego lub narodowego'" - napisano.
"Taki wpis to sygnał, że trzeba osobę mieć na oku"
Zdaniem generała Adama Rapackiego, byłego wiceszefa MSWiA, który wypowiada się w publikacji "Rzeczpospolitej", "taki wpis to sygnał, że trzeba osobę mieć na oku, ponieważ są wobec niej podejrzenia o przestępczą działalność, ale nie ma jeszcze wystarczających dowodów do zatrzymania i ściągania do kraju".
"Kiedy taka osoba (z wpisem z art. 36) np. pojawi się na granicy, pogranicznik musi zebrać dane o trasie i celu jej podróży, środku transportu, osobach towarzyszących, wiezionych rzeczach. W razie podejrzenia popełnienia przestępstwa zostanie poddana kontroli osobistej. Formularz z danymi trafia do biura SIRENE (jedyny organ uprawniony do wprowadzania danych do Systemu Informacyjnego Schengen - red.), a stamtąd do służby – tu do ABW" - napisała "Rz".
Gazeta dodała, że "wpis w oparciu o art. 34 – jakiego chciała lubelska prokuratura – ma dużą większą moc". "Oznacza poszukiwania do celów 'procedury sądowej' (tutaj – do ogłoszenia zarzutów)" - wyjaśniono.
Generał Adam Rapacki powiedział "Rzeczpospolitej", że "jeśli wobec osoby są sformułowane zarzuty, to należało zmienić podstawę wpisu na tę z art. 34". "Wniosek o ściganie Czerwoną Notą jest istotniejszy, bo jest związany z zatrzymaniem i ekstradycją" - dodał.
"Policja zachowała się jak piekarz, który mówi, że nie może chleba włożyć do pieca, bo już piecze ciasto"
"Czerwona Nota ma najwyższy priorytet i pierwszeństwo. Oznacza nakaz zatrzymania, uruchamia policje we wszystkich krajach" – powiedział "Rzeczpospolitej" były oficer policji. Jego zdaniem w razie kolizji wpisów, priorytet ma ten wyższej rangi. "Należało wystąpić do szefa służby, która dokonała wpisu – zastrzeżenia, by go wycofała, bo to blokuje działania poszukiwawcze" - tłumaczył rozmówca "Rz".
"Jestem zaskoczony, policja zatrzymuje setki osób ściganych Czerwoną Notą, zna jej rangę. A zachowała się jak piekarz, który mówi, że nie może chleba włożyć do pieca, bo już piecze ciasto" – wskazał były funkcjonariusz.
Czytaj także: Śmierć handlarza bronią. Michał Kokot: żadna polska instytucja nie pytała o niego, gdy mieszkał w Tiranie
"Dlaczego ABW chciała monitorować handlarza respiratorami? Firma Andrzeja I. miała być rekomendowana ministerstwu przez Agencję Wywiadu, a on sam w przeszłości był powiązany z kontrwywiadem PRL" - wskazuje "Rzeczpospolita".
"Jeżeli I. stanowi tak zwane aktywa polskiego wywiadu, to służby chcą mieć nad nim pełną kontrolę. Bardzo dziwi mnie, że Andrzej I. 'zakotwiczył' w kraju takim jak Albania o wysokim wskaźniku korupcji i przestępczości zorganizowanej, i tam prowadził interesy" - powiedział "Rzeczpospolitej" wysoko postawiony były funkcjonariusz ABW. Wyraził również zdziwienie, że policja odmówiła prokuraturze wpisu o ściganiu I. Ocenił, że to błąd. "ABW chciała go tylko monitorować, a nie zatrzymywać i ekstradować. Moim zdaniem odmowa jest niepokojąca. Można tu postawić kilka hipotez, tylko która byłaby prawdziwa? O ochronie I. przez ABW, która zablokowała jego ściganie, czy też o dziwnej indolencji policji?" - stwierdził informator "Rzeczpospolitej". "Moim zdaniem to wszystko wskazuje na działania pozorowane" - dodał.
"Rzeczpospolita" podkreśliła w swojej publikacji, że rzecznik koordynatora służb nie odpowiedział na pytania gazety o udział ABW w sprawie Andrzeja Izdebskiego.
Źródło: "Rzeczpospolita", tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock