- Fakty dotyczące Igora Stachowiaka wskazują na odpowiedzialność polityczną wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego. Należy także rozważać odpowiedzialność karną - oceniła posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz. Sam wiceminister unika odpowiedzi na pytania polityków i dziennikarzy.
W sprawie śmierci 25-letniego Igora Stachowiaka trwa śledztwo, a okoliczności śmierci mężczyzny wciąż nie zostały wyjaśnione. Reporter "Superwizjera" TVN Wojciech Bojanowski dotarł do nagrań i informacji, które pokazują, jak wyglądała policyjna interwencja wobec Stachowiaka. Na nagraniach widać między innymi 25-latka leżącego na ziemi w toalecie, skutego kajdankami i rozebranego, którego grupa policjantów razi paralizatorem.
"Odpowiedzialność Zielińskiego"
Posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz twierdzi, że fakty dotyczące Igora Stachowiaka "wskazują na odpowiedzialność polityczną wiceszefa MSWiA Jarosława Zielińskiego". - Jeśli chodzi o odpowiedzialność związaną z odpowiedzialnością karną, to rzeczywiście należy to także rozważać. Niedopełnienie obowiązków, czyli przestępstwo opisane w artykule 231. jest to przestępstwo, które może być popełnione umyślnie. Zakłada, że przynajmniej jego sprawca godził się z tym, że nie dopełni swoich obowiązków - mówiła.
Jak zaznaczyła posłanka Nowoczesnej, jeżeli już rok temu wiceszef MSWiA odpowiedzialny za policję "miał pełną świadomość tego, co wydarzyło się na komisariacie we Wrocławiu i przez rok nie był w stanie doprowadzić do tego, że osoby odpowiedzialne za to zdarzenie nie zostaną zwolnione albo usunięte ze służby, to można rozważać, czy rzeczywiście nie akceptował takiego stanu rzeczy".
"Nie reagował na wezwania, głośno krzyczał i wyrywał się"
Już wtedy mówił o użyciu paralizatora. Protokół z posiedzenia komisji tak odtwarza relację Zielińskiego: "(...) Po poinformowaniu o konieczności poddania się czynności przeszukania mężczyzna ponownie przejawiał agresję w postaci kopnięć i uderzeń policjantów. Po obezwładnieniu mężczyzny i jego chwilowym uspokojeniu się w pomieszczeniach komisariatu ponownie stał się agresywny i spowodował między innymi uszkodzenie skrzydła drzwi do jednego z pomieszczeń komisariatu, wewnątrz obiektu. Zatrzymany nie reagował na wezwania, głośno krzyczał i wyrywał się, jednocześnie nieustannie usiłując kopać i zadawać ciosy. Próba zastosowania przez policjantów siły fizycznej w postaci chwytów obezwładniających oraz dźwigni również nie przyniosła efektów. Podjęto więc decyzję o ponownym użyciu paralizatora typu taser. W dalszej kolejności dokonano przeszukania mężczyzny, w wyniku którego ujawniono dwa telefony komórkowe, pałkę teleskopową i woreczek strunowy z substancją koloru białego w formie kryształków, co do której istniało podejrzenie, że mogła stanowić zabronią substancję psychoaktywną (...)".
"Jako niewłaściwe oceniono między innymi drugie użycie paralizatora, które nastąpiło w stosunku do osoby mającej już założone kajdanki, a zatem niezgodnie z warunkami określonymi w przepisach ustawy z dnia 24 maja 2013 r. o środkach przymusu bezpośredniego" - mówił rok temu wiceminister Zieliński posłom z sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych.
"Nie wybaczycie mi nigdy ustawy dezubekizacyjnej"
Jak relacjonował z Sejmu reporter TVN24 Radomir Wit, wiceminister Zieliński nie reaguje na zarzuty polityków skierowane pod jego adresem. W środowym wystąpieniu w Sejmie nie odnosił się też do posiedzenia komisji obrony sprzed roku. Nie odpowiedział na pytanie, kiedy zobaczył nagranie z paralizatora i jakie konkretne kroki powziął w tej sprawie.
Zieliński stwierdził w swoim wystąpieniu w Sejmie, że tragiczne zdarzenie na komisariacie we Wrocławiu "nigdy nie powinno się zdarzyć i musi być w pełni wyjaśnione, rozliczone, a winni ukarani". - To stało się przedmiotem politycznych, brutalnych ataków na rząd PiS - przekonywał.
- Państwo nie wybaczycie mi nigdy sprawy ustawy dezubekizacyjnej - zwrócił się do opozycji. - Dopóki jestem w tym miejscu jako wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, z drogi którą realizujemy, nie zejdę. Będę bardzo konsekwentny, robił wszystko wraz z panem ministrem Mariuszem Błaszczakiem, żeby policja była blisko ludzi i dla ludzi, żeby była taka jak za Światowych Dni Młodzieży i szczytu NATO, aby patologie wszystkie były tępione - wyliczał Zieliński.
"Skłonność do tego, żeby odwracać wszystko"
- Mają (politycy PiS - przyp. red.) skłonność do tego, żeby odwracać wszystko i minimalizować swoje straty, więc próbują oboczne tematy lansować. Mówią zupełnie nie na temat. Gdybyśmy dzisiaj mogli typować do beatyfikacji za życia, to pewnie wszystkich z PiS-u, a całą resztę pewnie skierować już do piekła, bo tak to mniej więcej wygląda - skomentowała była premier Ewa Kopacz (PO).
"Wyszedł tylnym wejściem"
Reporter TVN24 podkreślił, że Zieliński nie odpowiada także na pytania dziennikarzy. - Dzisiaj pojawił się na kilkadziesiąt minut w Sejmie i wyszedł tylnym wejściem. Zazwyczaj wchodzi do Sejmu i wychodzi głównym. Zazwyczaj nie ma problemu, żeby z nim porozmawiać i zadać mu kilka pytań. Problem jest od soboty i od emisji materiału w naszej stacji - relacjonował.
Dymisje
W związku z wydarzeniami sprzed roku szef MSWiA odwołał w poniedziałek komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę do spraw prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. W niedzielę z kolei rzecznik komendy głównej policji inspektor Mariusz Ciarka informował, że trwa procedura zwolnienia policjanta, który użył na komisariacie paralizatora wobec Stachowiaka.
We wtorek ze stanowiska odwołany został pierwszy zastępca komendanta miejskiego policji we Wrocławiu. To policjant, który był szefem komisariatu, w którym w maju ubiegłego roku zmarł Igor Stachowiak.
Autor: js//now / Źródło: tvn24