"Sondaże zawiodły" - to najczęściej pojawiające się zdanie w powyborczy poranek. Instytut Millward Brown SMG/KRC, który prognozował wyniki dla TVN i TVN24, pomylił się znacznie. Deklarował margines błędu do 2,8 punktu procentowego. W przypadku Jarosława Kaczyńskiego było 3,5, a Bronisława Komorowskiego aż 4,5. - Ten błąd jest za duży. To nie jest wynik, który nas zadowala - przyznaje Wojciech Hołdakowski z SMG/KRC. I tłumaczy, skąd takie różnice.
W pierwszą wyborczą niedzielę Millward Brown SMG/KRC badał, jak głosowali Polacy, metodą telefoniczną. Rozmawiał z sześcioma tysiącami ludzi - tylko tymi, którzy zadeklarowali na wstępie, że już oddali swój głos. Badanie odbywało się w trzech ostatnich godzinach głosowania, czyli między 17 a 20. - Do tej pory nasze doświadczenia z tą metodą były bardzo pozytywne. W wyborach parlamentarnych w 2007 roku i ostatnich eurowyborach udało nam się w ten sposób bardzo dokładnie przewidzieć wynik - przypomina Wojciech Hołdakowski.
Wielka różnica
Tym razem jednak metoda zawiodła. O godzinie 5.00 PKW, po uzyskaniu danych z 94,3 proc. lokali, podało, że Bronisław Komorowski wygrał pierwszą turę z przewagą 4,5 punktu procentowego nad Jarosławem Kaczyńskim. Według SMG/KRC miała wynosić ona 12,5 punktu. - Rzeczywiście nasz wynik nie jest w pełni satysfakcjonujący. Zaczekajmy jednak na ostateczne wyniki. Myślę, że jeszcze punkt różnicy może się pojawić - prognozuje Hołdakowski.
Dlaczego wcześniejsze prognozy zawiodły? Szef działu badań telefonicznych SMG/KRC wskazuje na kilka powodów. Pierwszy to kwestia "odmów". Około siedem punktów procentowych to była grupa, która odmówiła odpowiedzi na pytanie o to, któremu kandydatowi zaufała. Okazało się, że te osoby nie rozłożyły się w próbie proporcjonalnie, to znaczy, że proporcjonalnie wsparły one wynik obu kandydatów, ale skrzywiły się w stronę kandydata Prawa i Sprawiedliwości - wyjaśnia.
To właśnie z odmowami związany jest tak zwany "błąd systematyczny", który w tym przypadku objawił się bardzo silnie. Jest jeszcze błąd statystyczny. - Co któraś próba może nam się po prostu nieco gorzej wylosować. Ale wielkość błędu nie powinna wynieść więcej niż jeden punkt procentowy - zaznacza Hołdakowski.
W II turze "proszę się nie niepokoić"
Według niego, w przedstawieniu bliskiego rzeczywistości wyniku przeszkodziły też inne, nie tak naukowe, czynniki. Jakie? Nietypowa kampania, powódź, mobilizacja "elektoratu konserwatywnego". - To bardzo trudno przewidzieć i ująć w badaniu. Badacze mierzą rzeczywistość, a społeczeństwo co rusz nas zaskakuje - tłumaczy specjalista SMG/KRC. I jednocześnie uspokaja, że w II turze będzie dużo lepiej.
- Proszę się nie niepokoić. Pierwsza tura to były tylko przedbiegi. Na drugą planujemy badanie najbardziej dokładne z możliwych, czyli typu exit poll (Sonda przed lokalami wyborczymi. Wyborcy odpowiadają tuż po wyjściu z głosowania). Wybraliśmy już tysiąc lokali wyborczych. Przeprowadzimy 60 tysięcy wywiadów. Przez telefon ktoś może nam zawsze powiedzieć, że głosował, ale wcale tak być nie musi. Tu nie będzie tego problemu - podkreśla.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24