Śledztwo w sprawie rodziców 10-letniej Kariny zostało umorzone - dowiedziała się TVN24. Dziewczynka, która zaginęła na początku października 2010 roku, przez tydzień błąkała się po lasach. Jej rodzice byli przesłuchiwani w związku z narażeniem zdrowia i życia dziecka. Karina wskutek wychłodzenia musiała mieć amputowane palce u stóp.
Według informacji TVN24, śledztwo ws. państwa K. zostało umorzone. Sprawę prowadziła prokuratura w Suwałkach. Za to przestępstwo grozi kata do 5 lat więzienia.
Jak poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Suwałkach Ryszard Tomkiewicz, śledztwo zostało wszczęte, by ustalić, co działo się z dziewczynką przez sześć dni, czy ktoś ją porwał i czy rodzice są winni tego, że dziecko zaginęło.
- Postępowanie wykazało, że dziewczynka sama wyszła z domu, nikt jej nie kazał iść do lasu, nie została przez nikogo porwana czy przetrzymywana - dodał Tomkiewicz.
Tydzień błąkała się po lesie
Karina zaginęła na początku października w okolicach Augustowa. Szukało jej kilkuset policjantów, strażaków, pograniczników. 10-latka odnalazła się po 6 dniach wychłodzona i wygłodzona. W związku z odmrożeniami stóp leczona była w szpitalu w Suwałkach, a następnie w Gdyni. Z powodu odmrożeń lekarze musieli amputować dziewczynce palce u stóp.
Trudna sytuacja w rodzinie
Rodzina, z której pochodzi Karina, jest wielodzietna. Dziewczynka ma dziewięcioro rodzeństwa. Rodzice od kilku lat mają ograniczoną władzę rodzicielską, są pod opieką kuratora i ośrodka pomocy. Rodzice mają też problem z alkoholem. Karina cierpi na autyzm i epilepsję, uczy się w szkole specjalnej.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24