Warszawska prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie podpalenia samochodu sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Julii Pitery. - Ta sytuacja nie jest dla mnie komfortowa. Z tego co wiem, to nie był akt chuligański - komentuje minister.
- Dzisiaj zapadła w tej sprawie decyzja merytoryczna - powiedziała szefowa prokuratury Katarzyna Dobrzańska. Nie chciała jednak ujawnić jej przyczyn tłumacząc, że w pierwszej kolejności powinna poznać je osoba pokrzywdzona - czyli minister Pitera. Dobrzańska przyznała jednak, że wpływ na umorzenie śledztwa miał fakt, iż do tej pory nie udało się ustalić sprawcy.
Decyzji prokuratury nie chce komentować sama minister ds. walki z korupcją, tłumacząc, że nie zna jej przyczyn.
Policja: auto mogło być podpalone
Samochód Pitery spłonął 2 grudnia ubiegłego roku na warszawskim Mokotowie. Po ugaszeniu pożaru strażacy początkowo uważali, że mógł on być wywołany samozapłonem instalacji elektrycznej w silniku. Policyjni eksperci ustalili jednak, że auto mogło być podpalone.
Potwierdziły to opinie dwóch biegłych z zakresu pożarnictwa i elektryki samochodowej. Zdaniem jednego z nich, przyczyną pożaru było "płomieniowe zewnętrzne podpalenie", drugi stwierdził natomiast, że znaleziona w pobliżu auta tkanina mogła być nasączona benzyną.
W KSP do wyjaśnienia tej sprawy powołano specjalną grupę operacyjno-śledczą z policjantami z wydziałów kryminalnego, dochodzeniowo-śledczego, do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw oraz z warszawskiego CBŚ.
Śledztwo w tej sprawie przedłużano dwukrotnie, ostatnio do 28 czerwca. Prokuratura i policja sprawdzali, czy był to chuligański wybryk (w Warszawie dochodziło wcześniej do podobnych incydentów), czy umyślne działanie osób "wrogo nastawionych" do minister.
Źródło: PAP, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: inezteo