Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił decyzję o umorzeniu śledztwa ws. Antoniego Macierewicza. Nie podjął się jednak rozwiązania najważniejszych kwestii. Przede wszystkim nie rozstrzygnął, czy Macierewicz był, czy też nie był funkcjonariuszem publicznym. Będzie to musiała znowu zrobić prokuratura.
Sąd Okręgowy w głównej części uwzględnił w poniedziałek zażalenia na umorzenie śledztwa, do czego doszło w 2013 r. Zażalenia złożyli m.in. b. szef WSI gen. Marek Dukaczewski, były agent wywiadu Aleksander Makowski, biznesmen Zygmunt Solorz-Żak oraz Polsat, ITI i ABW.
Prokuratura Apelacyjna w Warszawie wnosiła o utrzymanie umorzenia.
Postanowienie sądu jest prawomocne.
Sądy nie rozstrzygnęły, kto miał rację
Sąd polecił, by w ponownym śledztwie prokuratura ustaliła status prawny Macierewicza oraz komisji weryfikacyjnej. Prokuratura ma m.in. ponownie przeanalizować, czy był on funkcjonariuszem publicznym, którego może dotyczyć przestępstwo przekroczenia uprawnień.
Te zagadnienia były najważniejsze w sporze prawnym o to, czy Macierewicza można postawić przed sądem, czy nie. Sąd ich nie rozwiązał. Wcześniej ręce umył Sąd Najwyższy, który też stwierdził, że nie będzie decydować, czy Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym jako szef Komisji Weryfikacyjnej, czy nie.
Sędzia: Macierewicz poświadczył nieprawdę
Sędzia Anna Wierciszewska-Chojnowska powiedziała w uzasadnieniu, że w raporcie Macierewicz poświadczył nieprawdę, gdyż zawarł tam "nieprawdziwe fakty oraz informacje wykraczające poza ustawowy zakres". Sędzia dodała, że to wszystko nie oznacza, że prokuratura jest zobowiązana do postawienia Macierewiczowi zarzutów. Za "prawdopodobny scenariusz" prok. Leszek Stryjewski uznał wystąpienie do Sejmu o uchylenie immunitetu posła PiS, choć zastrzegł, że "na chwilę obecną trudno to przesądzić". Były szef WSI gen. Marek Dukaczewski powiedział dziennikarzom, że ewentualne zarzuty niczego nie zmienią, bo cała sprawa i tak przedawnia się w lutym 2017 r., a do tego czasu żaden sąd nie zdoła wydać prawomocnego wyroku. Sąd prawomocnie utrzymał umorzenie tylko w wątku odpowiedzialności Macierewicza za pomoc w ujawnieniu tajemnic państwowych.
Seremet był przeciwny
W efekcie współautor wniosku zrezygnował z dalszego prowadzenia śledztwa, m.in. z powodu odmiennego poglądu od swojego przełożonego, a jego koleżanka została odsunięta od postępowań. Oboje planowali przedstawienie Macierewiczowi wielu zarzutów, m.in. poświadczenia nieprawdy i niedopełnienia obowiązków. W listopadzie 2013 roku sprawę przejął nowy prokurator - Leszek Stryjewski. Oskarżyciel wrócił właśnie do warszawskiej apelacji po ośmiu miesiącach pracy w Prokuraturze Generalnej. Pracował w Departamencie Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji, w którym nadzorowano śledztwo w sprawie Macierewicza.
Podzielił poglądy prokuratora generalnego
W końcu grudnia prokurator umorzył śledztwo. W połowie uzasadnienia podawał powody, dla których poseł powinien stanąć przed sądem. Ale w drugiej części podzielił argumenty prokuratora generalnego, który twierdził: "Nie doszło do przestępstwa, Macierewicz nie jest funkcjonariuszem publicznym, a raport z działalności Komisji Weryfikacyjnej nie jest dokumentem w rozumieniu art. 271 kodeksu karnego. Przepis ten mówi, że "funkcjonariusz publiczny lub inna osoba uprawniona do wystawienia dokumentu, która poświadcza w nim nieprawdę co do okoliczności mającej znaczenie prawne, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".
Sprawa przerzucona do prokuratury
Sąd w poniedziałek nie wypowiedział się w tych najważniejszych kwestiach. Sędzia nie przesądziła, czy Macierewicz był funkcjonariuszem publicznym. Nakazała to zrobić prokuraturze. Nie rozstrzygnęła zatem sporu, czy rację mieli Andrzej Seremet i prokurator Stryjewski, czy też dwoje prokuratorów, którzy chcieli oskarżyć Macierewicza oraz pokrzywdzeni.
Adwokaci pokrzywdzonych mówili w sądzie, że od początku kwestionują brak znamion przestępstw przy poświadczeniu nieprawdy i pomocy w ujawnieniu tajemnic. Podkreślali, że w raporcie było wiele informacji nieprawdziwych. - Jak wytłumaczyć opinii publicznej, że w sprawach z powództwa cywilnego Macierewicz jest traktowany jako funkcjonariusz państwa i dlatego nie ponosi odpowiedzialności, gdyż odpowiada państwo, a w sprawie karnej nie jest traktowany jako funkcjonariusz, dzięki czemu też nie odpowiada" - mówiła w SO mec. Joanna Sochacka, pełnomocnik gen. Dukaczewskiego.
Pokrzywdzeni wygrywają procesy
W lutym 2007 r. prezydent Lech Kaczyński upublicznił sygnowany przez Antoniego Macierewicza raport z weryfikacji WSI. Wojskowe Służby Informacyjne zostały zlikwidowane za rządów PiS. Służbom zarzucano wiele nieprawidłowości, opisanych właśnie w raporcie. Na podstawie raportu wszczynano śledztwa ws. przestępstw WSI; większość umorzono. Osoby wymienione w raporcie jako agenci wytoczyły z kolei MON ponad 20 procesów. MON przeprosiło większość z nich; koszty z tego tytułu przekroczyły 1,2 mln zł. Macierewicz wiele razy mówił, że ustalenia raportu oparto na dokumentach WSI i pracach komisji weryfikacyjnej. Wnioski o uchylenie immunitetu uznawał za działanie polityczne, które łączył z tym, że "w sprawie smoleńskiej udowodniono matactwo" (Macierewicz jest szefem parlamentarnego zespołu ds. katastrofy smoleńskiej).
Autor: db, Maciej Duda//rzw / Źródło: PAP, tvn24.pl