Przez ostatnie prawie dwa lata postępowania prokuratura nie zebrała wystarczających dowodów, żeby formułować jakiekolwiek zarzuty wobec Mariana Banasia - poinformował jego pełnomocnik, mecenas Marek Małecki. W rozmowie z TVN24 mówił o toczącym się od 2019 roku postępowaniu wobec szefa Najwyższej Izby Kontroli.
Prokuratura Krajowa w marcu przedłużyła śledztwo w sprawie ewentualnych nieprawidłowości w oświadczeniach majątkowych byłego ministra finansów, a dziś prezesa Najwyższej Izby Kontroli Mariana Banasia do 2 czerwca. Czynności w tej sprawie prowadzi Prokuratura Regionalna w Białymstoku.
O prowadzonym śledztwie mówił w rozmowie z reporterką TVN24 mecenas Marek Małecki, pełnomocnik prezesa Najwyższej Izby Kontroli.
- Przez ostatnie półtora roku wielokrotnie komunikowałem się z prokuraturą. Niestety za każdym razem albo nie było prokuratora prowadzącego sprawę, albo osoba, która miała mi udzielić informacji okazywała się niekompetentna, albo nie chciała udzielić mi żadnej informacji - powiedział.
"Do wczoraj nie ma żadnych zarzutów wobec Mariana Banasia"
Małecki poinformował, że w środę udało mu się połączyć telefonicznie z szefową białostockiej Prokuratury Regionalnej prokurator Elżbietą Pieniążek. - Przekazała mi taką informację, że wszystko, co jest w tym postępowaniu, jest tak poufne, że nie udzieli mi żadnej informacji - relacjonował.
Wyjaśnił, że w rozmowie z nią powołał się na artykuł 156. Kodeksu postępowania karnego (mówiący o prawie do udostępniania akt sprawy - red.). - Powinno mi się ujawnić choćby informację na temat tego, że postępowanie zostało przedłużone. Takiej informacji nie otrzymałem - dodał.
- Kiedy po raz kolejny powołałem się na ten szczególny przepis Kpk, pani prokurator powiedziała mi, że do wczoraj nie ma żadnych zarzutów wobec Mariana Banasia - przekazał.
Pełnomocnik Banasia: mieliśmy do czynienia z nieprawdopodobnymi sytuacjami
Według niego "to oznacza, że przez ostatnie prawie dwa lata tego postępowania prokuratura nie zebrała wystarczających dowodów, żeby formułować jakiekolwiek zarzuty".
- O tyle jest to szokujące, że w tym czasie mieliśmy do czynienia z nieprawdopodobnymi sytuacjami polegającymi na przeszukaniach mieszkań i pomieszczeń należących do państwa Banasiów, do przeszukania gabinetu prezesa NIK, mimo tego, że obowiązuje go immunitet - przypomniał. - Prokuratura w mojej ocenie przekroczyła tę zasadę - dodał.
Przypomniał, że potem w sprawie "doszło do kolejnych przeszukań", wskazując na przeszukania, do których doszło w kwietniu tego roku u syna Banasia, Jakuba. Jego zdaniem postepowanie w sprawie Mariana Banasia "toczy się w taki sposób, żeby znaleźć cokolwiek, żeby utrudnić działania prezesowi NIK-u".
Dodał, że sygnalizował śledczym chęć Mariana Banasia do złożenia zeznań. Jego zdaniem jednak "nikt nie jest tym zainteresowany".
Trzy zawiadomienia
Po koniec listopada 2019 roku Centralne Biuro Antykorupcyjne skierowało do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Mariana Banasia. Podobne zawiadomienia złożyła też grupa posłów opozycji i Generalny Inspektor Informacji Finansowej.
- Śledztwo prowadzone jest w sprawie złożenia fałszywych oświadczeń majątkowych poprzez podanie nieprawdy co do wysokości zgromadzonych środków pieniężnych, a także podania nieprawdy co do osiągnięcia dochodu z tytułu innej działalności polegającej na wynajmowaniu posiadanych nieruchomości - tłumaczył w 2019 roku rzecznik Prokuratury Regionalnej w Białymstoku Paweł Sawoń.
Wymienił, że drugim wątkiem śledztwa jest "złożenie zawierających nieprawdę deklaracji podatkowych w podatku dochodowym od osób fizycznych poprzez zatajenie wysokości dochodu uzyskanego z tytułu wynajmu posiadanych nieruchomości, przez co narażono podatek na uszczuplenie w kwocie, której dotąd nie ustalono". Informował wtedy, że przestępstwa te zagrożone są karą nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.
Śledztwo "Superwizjera" TVN
Sprawa Mariana Banasia ujrzała światło dzienne dzięki reportażowi dziennikarza TVN Bertolda Kittela, który przyjrzał się wpisanej przez prezesa NIK w oświadczeniu majątkowym kamienicy w krakowskim Podgórzu. Z wyemitowanego 21 września 2019 roku materiału "Superwizjera" pod tytułem "Pancerny Marian i pokoje na godziny" wynikało, że kamienica Banasia służyła jako hotel wynajmowany na godziny.
Dziennikarz spotkał na miejscu przestępcę skazanego prawomocnym wyrokiem, który w jego obecności odbył rozmowę telefoniczną, twierdząc, że rozmawia z Banasiem. Po publikacji reportażu prezes NIK przyznał, że rzeczywiście odebrał ten telefon i tłumaczył, że wynajął kamienicę synowi tego mężczyzny. Zaprzeczał, jakoby był to jego bliski znajomy.
W swoim oświadczeniu majątkowym Banaś zadeklarował, że z wynajmu dwóch mieszkań i 400-metrowej kamienicy w 2018 roku zarobił niewiele ponad 65 tysięcy złotych. To oznacza średni miesięczny dochód w wysokości 5475 złotych. Za wynajem podobnej kamienicy w takiej krakowskiej lokalizacji, według lokalnych biur nieruchomości, mógłby uzyskać co najmniej trzy razy więcej – około 15 tysięcy złotych miesięcznie.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24