Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska przebadał już próbki wody pobrane z zanieczyszczonej rzeki Strzelniczki na Pomorzu. Okazuje się, że jako potencjalny sprawca skażenia jest brane pod uwagę nie tylko gdańskie lotnisko. Do prokuratury zostanie złożone kolejne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
3 kwietnia informowaliśmy, że źródłem zanieczyszczenia rzeki Strzelniczki mogą być wody opadowe odprowadzane z terenu Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku. Tymczasem Inspektorzy WIOŚ w Gdańsku wytypowali dwóch kolejnych potencjalnych sprawców skażenia.
O drugim "potencjalnym sprawcy" bliższych informacji WIOŚ na razie nie udziela. Wiadomo jednak, że prowadzi on swoją działalność w okolicach wsi Pępowo pod Gdańskiem.
Trzeci "potencjalny sprawca" to zakład przetwórstwa warzywnego zlokalizowany również w pobliżu wsi Pępowo. Jak poinformował w piątek, 14 kwietnia, WIOŚ w Gdańsku, "już na wstępnym etapie w przypadku zakładu przetwórstwa warzywnego wystąpiono do Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie o cofnięcie pozwolenia wodnoprawnego i wstrzymanie działalności w zakresie odprowadzania wód popłucznych z produkcji".
Aktualnie trwają kontrole inspektorów WIOŚ na terenie lotniska i w zakładzie przetwórstwa warzywnego w okolicach Pępowa.
Ponadto pomorski WIOŚ zapowiada złożenie drugiego zawiadomienia do prokuratury w sprawie zanieczyszczenia rzeki. Wcześniej (3 kwietnia) do Prokuratury Rejonowej w Kartuzach trafiło zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa - szkody w środowisku znacznych rozmiarów, za co grozi nawet do ośmiu lat więzienia. Wówczas jednak nie wskazano "potencjalnego sprawcy", poprzestano na stwierdzeniu, że najprawdopodobniej doszło do popełnienia przestępstwa. Jak ustaliliśmy, tym razem jest inaczej - w przygotowywanym zawiadomieniu zostanie wskazany wytypowany sprawca, który może być odpowiedzialny za skażenie rzeki. Inspektorzy WIOŚ jednak nie ujawniają, kto nim jest (który z wymienionych wyżej trzech podmiotów), zastrzegają jednak, że cały czas trwają kontrole i badania, i niewykluczone, że w przyszłych zawiadomieniach wskażą organom ścigania kolejnych "potencjalnych sprawców".
To wszystko efekty działań, które podjęto pod koniec marca, gdy członkowie Polskiego Związku Wędkarskiego zaalarmowali służby, widząc stan rzeki: nieprzyjemną woń, zamulenie, nienaturalny kolor wody.
Skażenie Strzelniczki - kalendarium wydarzeń
30 marca - po południu opublikowaliśmy w tvn24.pl artykuł "Była rzeka, nie ma rzeki Skażona woda płynie do Gdańska", w którym ujawniliśmy, że Strzelniczka została zatruta, a w miejscach zwanych przez wędkarzy "krainą pstrąga i lipienia" płynie gęsta, śmierdząca breja wypełniona farfoclami, zaś ze zbiorników retencyjnych wyławiane są setki martwych ryb. 31 marca - odbyła się konferencja prasowa z udziałem władz Gdańska i szefów miejskich spółek zarządzających zasobami wody, a także prezesa zarządu Portu Lotniczego im. Lecha Wałęsy w Gdańsku. Urzędnicy zapewniali, że sytuacja jest monitorowana i że nie ma zagrożenia skażenia wody pitnej w Gdańsku, zaś prezes lotniska przyznał, że na terenie portu doszło do usterki, która jednak nie może mieć wpływu na skażenie rzeki. 31 marca - (po konferencji prasowej) pomorski WIOŚ wydał komunikat, w którym stwierdził, że "jednym z potencjalnych źródeł zanieczyszczenia może być system kanalizacji odprowadzający wody opadowe i pośniegowe z terenu portu lotniczego". WIOŚ poinformował, że na terenie lotniska trwa kontrola. 31 marca - (wieczorem) odnaleźliśmy ciek wodny odprowadzający wody opadowe z lotniska. Na miejscu czuć było chemiczny zapach, płynąca w kierunku rzeki woda była nienaturalnie sina. Powiadomiliśmy o tym inspektorów WIOŚ. Przybyli na miejsce jeszcze tego samego dnia, pobrali próbki wody. Na podstawie oględzin potwierdzili chemiczny zapach i nienaturalną barwę wody płynącej w rowie.
1 kwietnia, 2 kwietnia - znów sprawdziliśmy ciek wodny odprowadzający wody z lotniska. Podczas deszczowej pogody wyczuwalny był chemiczny zapach i zauważalna nienaturalna sina barwa płynącej w rowie wody. Ze zbiorników retencyjnych położonych w odległości około kilometra od lotniska (w dół strumienia) cały czas wyławiane były martwe ryby - dziennie po kilkanaście kilogramów.
3 kwietnia, w kolejnym artykule, poinformowaliśmy o naszych obserwacjach (potwierdzonych przez inspektorów WIOŚ) dotyczących spływu wód opadowych z lotniska. Podaliśmy także informację, że WIOŚ składa doniesienie do prokuratury i przeprowadza kontrolę na lotnisku. Rzeczniczka portu lotniczego Agnieszka Michajłow stwierdziła: "na tym etapie nie mamy nic nowego do dodania". 5 kwietnia wojewoda pomorski Dariusz Drelich zwołał posiedzenie zespołu zarządzania kryzysowego. Poinformowano, że "zbiorniki retencyjne na rzece Strzelniczce są monitorowane i napowietrzane, a zanieczyszczenie rzeki nie ma wpływu na jakość ujęcia wody pitnej w Straszynie". 14 kwietnia na stronie WIOŚ w Gdańsku pojawił się kolejny komunikat, z którego wynika, że po analizie pobranych prób wody wytypowano w sumie trzech "potencjalnych sprawców" skażenia rzeki i złożono kolejne doniesienie do prokuratury.
Złapani na gorącym uczynku
W opublikowanym dzisiaj komunikacie WIOŚ czytamy: "Przeprowadzono pobór i badanie sumarycznie 38 prób wód z kilkunastu wytypowanych podczas oględzin punktów. (...) Otrzymane wyniki analiz próbek, pobranych przed 3.04.2023 r., w przypadku obu cieków wodnych, w większości punktów poboru wskazują na podwyższone wartości w badanych parametrach takich jak: chemiczne zapotrzebowanie na tlen, przewodność elektryczna właściwa, zawiesina ogólna".
Wśród przebadanych prób wody znajdują się również i te, które zostały pobrane na skutek naszej interwencji w dniu 31 marca. Przypomnijmy: tego dnia w godzinach wieczornych zidentyfikowaliśmy rów odprowadzający wody z lotniska i poinformowaliśmy WIOŚ. Zapytaliśmy więc, czy rzeczywiście udało nam się dotrzeć na miejsce w momencie zrzutu zanieczyszczeń.
Odpowiada Beata Cieślik, rzeczniczka pomorskiego WIOŚ: - W próbie pobranej tego dnia we wskazanym przez pana miejscu stwierdziliśmy podwyższone - w stosunku do prób pobranych w innych, kolejnych dniach, chemiczne zapotrzebowanie tlenu, czyli tak zwane ChZT, podwyższony poziom zawiesiny ogólnej, a poziom natlenienia był bardzo niski. To oznacza, że rzeczywiście w tym dniu, w tym momencie płynęły tamtędy zanieczyszczenia.
Biały osad, smród i dwóch "potencjalnych sprawców"
Przypomnijmy: dwóch pozostałych "potencjalnych sprawców" prowadzi działalność w okolicach wsi Pępowo pod Gdańskiem. Jak ustaliliśmy, ścieki w okolicach Pępowa płyną do rzeki rowem, który znajduje się w okolicy skrzyżowania ulicy Lipowej z Kolejową. Byliśmy tam 2 kwietnia - informacja o płynącej tędy "śmierdzącej brei" dotarła do nas na Kontakt24. Na miejscu zastaliśmy rów, którym wówczas (niedzielny wieczór) nie płynęła już żadna ciecz, lecz na jego dnie znajdował się osad, a wokół rozprzestrzeniała się charakterystyczna woń szamba.
Zapytaliśmy WIOŚ, czy w ostatnich dniach inspektorzy kontrolowali to miejsce. Okazuje się, że tak i to kilkukrotnie. Były z niego pobierane próbki do analizy. Co wynikało z analiz? W odpowiedzi WIOŚ czytamy: "Zarówno wizualnie stwierdzono zanieczyszczenie, jak również wyniki badań wskazują na podwyższenie wartości badanych parametrów: między innymi chemiczne zapotrzebowanie na tlen czy zawiesina ogólna".
To właśnie na podstawie badań z tego rowu - jak stwierdzają pracownicy WIOŚ - wytypowano dwa podmioty - potencjalnych sprawców zanieczyszczenia.
Będzie lepiej?
W opublikowanym w piątek, 14 kwietnia, komunikacie pracownicy pomorskiego WIOŚ informują, że w kolejnych dniach - po 3 kwietnia, następowała poprawa jakości wody w rzece: "Wyniki analiz próbek pobranych po 3.04.2023 r. wskazują na widoczną poprawę wartości powyższych wskaźników oraz natlenienia we wcześniejszych najbardziej zanieczyszczonych miejscach".
- Działamy szeroko, systemowo, tak żeby zidentyfikować wszystkie źródła zanieczyszczeń rzeki - zapewnia Beata Cieślik, rzeczniczka pomorskiego WIOŚ. - Na razie udało nam się zidentyfikować trzech "potencjalnych sprawców", ale cały czas prowadzimy czynności.
Dodaje, że na szczęście zanieczyszczona rzeka "się broni" - wpada do Raduni, która dalej płynie do Gdańska, zasilając po drodze zbiornik wody pitnej w Straszynie.
- Gdybyśmy spojrzeli na mapę, w okolicach miejscowości Tuchom, u źródeł, woda nie jest zanieczyszczona. Później - spoglądając w dół rzeki - mamy miejsca zrzutów zanieczyszczeń. Im dalej od nich, w dół rzeki, tym wyniki prób wody są lepsze. W miejscu ujścia rzeki do Raduni obecnie już woda spełnia normy. Więc w samej Raduni nie stwierdzamy obecnie zanieczyszczeń - informuje Beata Cieślik.
Wiele miesięcy usuwania strat
Radunia przed Gdańskiem zasila zbiornik wody pitnej w Straszynie. Służby sanitarne zapewniają, że woda przeznaczona do spożycia przez ludzi, dostarczana mieszkańcom ze zbiornika w Straszynie, jest - jak wynika z przeprowadzanych stale kontroli - bezpieczna dla zdrowia. "Na chwilę obecną brak informacji o jakichkolwiek anomaliach" - informuje Zbigniew Zawadzki, rzecznik prasowy Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej W Gdańsku.
- Śniętych ryb od kilku dni już nie wyławiamy - przekazuje Agnieszka Kowalkiewicz, rzeczniczka spółki Wody Polskie. - Napowietrzanie trwa całą dobę. Szacujemy, że taka pomoc dla zbiornika będzie trwała już nie tygodnie, ale miesiące. Na zbiorniku Budowlani II pracuje jeden napowietrzacz, na zbiorniku Strzelniczka II działa pięć takich urządzeń.
Gdańskie Wody przeprowadzają własne badania wody w zbiornikach.
- Parametry wody powoli się poprawiają, nie jest to skokowy wzrost, ale widoczny i stały. Jednak zanim zbiornik wróci do stanu sprzed skażenia, najpewniej minie jeszcze kilka miesięcy - stwierdza rzeczniczka Wód.
Usuwanie skażenia zbiornika będzie trwało jeszcze długi czas.
- Planujemy usunięcie materii organicznej z dna zbiornika Strzelniczka II, która się nagromadziła wskutek zanieczyszczenia - tłumaczy Agnieszka Kowalkiewicz. - W tym celu trzeba będzie opróżnić zbiornik i wybrać to, co zalega na jego dnie. Prace będziemy rozpoczynać najprawdopodobniej za kilka miesięcy.
Autorka/Autor: Tomasz Słomczyński / m
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Fot. Tomasz Słomczyński