Białostocczanin, skazany przez sąd pierwszej instancji na półtora roku więzienia w zawieszeniu za sprzedaż dopalaczy, wraca na ławę oskarżonych. Sąd Okręgowy uchylił w czwartek poprzedni wyrok i skierował sprawę właściciela sklepu do ponownego rozpatrzenia. Przy okazji wytknął sądowi pierwszej instancji szereg błędów, które ten popełnił. Lista była długa - od przyjmowania założeń na niekorzyść oskarżonego po dowolność w sposobie oceniania niektórych dowodów.
Uchylając wyrok, Sąd Okręgowy w Białymstoku zwrócił przede wszystkim uwagę na ocenę materiału dowodowego dokonaną przez sąd pierwszej instancji.
Podał przykład ekspertyzy 18 wyrobów ze sklepu (w 15 znaleziono zakazane substancje). Na podstawie tego dowodu, sąd wysnuł wniosek dotyczący wszystkich zakwestionowanych w sklepie, ponad 2 tys. wyrobów. - Wniosek ten dotknięty jest błędem dowolności - argumentował sędzia sprawozdawca Dariusz Gąsowski.
Długa lista błędów
Analizując uzasadnienie wyroku, sąd odwoławczy ocenił też, że w pierwszej instancji nie podjęto próby weryfikacji linii obrony prezentowanej przez oskarżonego. A ten prezentował na przykład pisma od dostawcy i producenta towaru, z których miało wynikać, że nie ma w nim zakazanych substancji.
- Co do zasady nie można ich wprawdzie uznać za dokumenty, ale zawierały jakąś treść, którą należało zweryfikować - zaznaczał sędzia Gąsowski.
Zwrócił on też uwagę, że nie można było - co zrobił sąd pierwszej instancji - wcześniejszej karalności za posiadanie narkotyków, a także dochodu z działalności sklepu, czy doświadczeń oskarżonego z narkotykami, uznać za świadczące o umyślności jego działania.
Dlatego Sąd Okręgowy wyrok skazujący uchylił i wydał zalecenia sądowi rejonowemu. Ma on przede wszystkim "pogłębić" materiał dowodowy i podjąć próbę weryfikacji linii obrony oskarżonego. Jednocześnie sąd zastrzegł, że ewentualne uniewinnienie byłoby przedwczesne, przy obecnie zebranych dowodach.
1,5 roku w zawieszeniu
W sprawie białostocczanina prokuratura postawiła mu zarzuty z ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii. Oskarżyła właściciela sklepu z dopalaczami o to, że "w celu osiągnięcia korzyści majątkowych" udzielił innym osobom niedozwolonych środków odurzających.
Chodziło o sprzedaż od maja do grudnia 2009 roku ponad 2 tys. sztuk różnych preparatów, za kwotę co najmniej 17,6 tys. euro. Były to mieszanki ziołowe o różnych nazwach zawierające związek chemiczny zaliczony do zabronionych substancji odurzających.
Jesienią 2010 roku Sąd Rejonowy w Białymstoku skazał właściciela sklepu na karę półtora roku więzienia, w zawieszeniu na trzy lata. Miał on także oddać pieniądze, zarobione na sprzedaży zakwestionowanych produktów.
Apelację wniósł jego obrońca, który chciał albo uniewinnienia, albo uchylenia wyroku i przekazania sprawy do ponownego rozpoznania sądowi rejonowemu.
Źródło: PAP, lex.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24