Czeka nas niełatwa droga, ale wierzę, że finałem będzie taka zmiana prawa, która da poczucie polskiej kobiecie, że nie jest obiektem ataku, pogardy czy lekceważenia, tylko że staje się podmiotem, który decyduje o sobie - powiedział premier Donald Tusk w piątek po sejmowych głosowaniach nad ustawami aborcyjnymi.
Sejm nie zgodził się w piątek na odrzucenie w pierwszym czytaniu czterech projektów ustaw dotyczących aborcji. Chodzi o dwa projekty autorstwa Lewicy, jeden Koalicji Obywatelskiej i jeden Trzeciej Drogi, czyli PSL i Polski 2050. W piątek Sejm powołał też komisję nadzwyczajną do rozpatrzenia tych projektów.
- To głosowanie pokazuje, że na pewno pójdziemy w dobrą stronę i żeby uznać wreszcie, że tak naprawdę nie rozmawiamy o medycynie, a rozmawiamy o prawach człowieka i o fundamentalnych prawach kobiet - powiedział na sejmowym korytarzu premier Donald Tusk.
- Nie znam nikogo, tutaj na sali przynajmniej, kto miałby wolę, czy taką intencję, żeby było więcej aborcji, bo przecież nie o to chodzi. Te aborcje i tak się odbywają w sposób nielegalny, poza granicami, farmakologicznie. Wiemy, jak wygląda rzeczywistość - dodał szef rządu.
Szef rządu dodał, że chodzi o to, by to co dotyczy zdrowia, bezpieczeństwa kobiet, było legalne. - Żeby kobieta wiedziała, że państwo się nią opiekuje, a nie atakuje. I że to kobieta może decydować i musi decydować, a nie ktoś inny, nie ktoś za nią, o swoim zdrowiu w przyszłości i macierzyństwie - podkreślił Tusk.
- Czeka nas niełatwa droga, ale wierzę, że finałem będzie taka zmiana prawa, która da poczucie polskiej kobiecie, że nie jest obiektem ataku, pogardy czy lekceważenia, tylko że staje się podmiotem, który decyduje o sobie - dodał.
Tusk: nie mam jakichś szczególnych nadziei co do prezydenta Dudy
Premier był pytany przez dziennikarzy, czy to, o czym mówi, jest możliwe do wprowadzenia jeszcze za prezydentury Andrzeja Dudy.
- To jest pytanie właściwie nie do mnie, bo warto byłoby zapytać prezydenta, czy on jest gotów podpisać cokolwiek, co by zmieniło na korzyść sytuację kobiet. Czy prezydent Duda jest gotów podpisać jakąś wersję chociaż liberalizacji prawa aborcyjnego? Powiem szczerze, że nie wiem - na razie nie mam jakichś szczególnych nadziei - powiedział Tusk. Jak dodał, warto jak najszybciej zrobić to, co jest możliwe w Sejmie.
Czytaj również: Śpiewy w hotelu, śpiewy w Sejmie. Hołownia: złożę formalny wniosek o powołanie chóru
- Jeśli prezydent odrzuci (ustawy dot. aborcji - red.), wrócimy do tego tematu po wyborach prezydenckich. Nie traktujmy żadnej sytuacji jako takiej krańcowej i ostatecznej. Jeśli to będzie marsz, nie szybki, tylko trochę dłuższy, ale on i tak się odbędzie - mówił Tusk.
- Na razie na pewno mamy powód do bardzo umiarkowanego i ostrożnego zadowolenia, bo niektórzy się bali, że może się zdarzyć coś złego, że się podzieli koalicja 15 października i że na przykład żadna z tych ustaw nie znajdzie większości. Okazało się, że jest jednak dużo lepiej niż niektórzy sądzili - powiedział. Jak stwierdził premier, "było planem minimum dla koalicji rządowej, by nie pokłócić się o sprawę aborcji".
Hołownia: nie zamietliśmy tego pod dywan
Do debaty i głosowań w sprawie projektów ustaw na temat aborcji odniósł się także marszałek Sejmu Szymon Hołownia. Jego zdaniem to dobrze, że debata o projektach dotyczących aborcji odbyła się w Sejmie 11 kwietnia, a nie - jak postulowały m.in. posłanki Lewicy - w marcu, przed wyborami samorządowymi.
Jak stwierdził, miesiąc temu w Sejmie była "zbyt wysoka temperatura". - Wtedy czeka się, aż się będzie miało normalne 37 stopni. I te 37 stopni temperatury już wczoraj było widać. Wczoraj mieliśmy najspokojniejszą, najbardziej merytoryczną, i najbardziej taką z klasą prowadzoną debatę na temat aborcji, jaką ten Sejm widział od co najmniej 30 lat - ocenił.
Według marszałka "dopóki wypowiadały się kobiety, to była to debata wręcz prawie wzorowa". Powiedział, że "kłopoty zaczęły się w momencie, w którym swoje świadectwa zaczęli składać panowie, w serii pytań. Wtedy się zaczęło - o Hitlerach, o Herodach, takich rzeczach, o których zwykle w takich sytuacjach słyszymy".
Ocenił, że piątkowe głosowanie i skierowanie wszystkich projektów w sprawie aborcji do komisji nadzwyczajnej to "pierwszy taki przypadek w Sejmie od 28 lat". - Zdecydowaliśmy, i to była dobra decyzja, wyczekiwana, żeby tę dyskusję kontynuować, żebyśmy rozmawiali o tym, co realnie jest problemem, co nas dzieli - mówił.
- Nie wyrzuciliśmy tego do kosza, nie zamietliśmy tego pod dywan, tylko powołaliśmy komisję nadzwyczajną, która się wszystkimi tymi projektami zajmie - powiedział Hołownia.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24