Sejm odrzucił w środę wniosek o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza. Wniosek taki złożyło Prawo i Sprawiedliwość w związku z jego decyzjami dotyczącymi mediów publicznych. - Miałem wybór: wejść na ścieżkę ustawodawczą, trwającą miesiące albo nawet lata, tym samym pozwalając tej nienawiści rozlewać się dalej i zaakceptować ryzyko, że eskalacja pochłonie kolejne ofiary, albo położyć temu kres. Trzeba było zatrzymać potok podłości - mówił wcześniej Sienkiewicz podczas debaty w Sejmie. Ministra bronił także premier Donald Tusk.
Sejm zajął się w środę wnioskiem PiS o wyrażenie wotum nieufności dla ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza, w związku z jego decyzjami dotyczącymi mediów publicznych. Sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu po rozpatrzeniu wniosku PiS na posiedzeniu w zeszłym tygodniu negatywnie zaopiniowała wniosek.
Najpierw - o godzinie 14 - rozpoczęła się debata nad wnioskiem, później głos zabrali też minister Bartłomiej Sienkiewicz oraz premier Donald Tusk.
Głosowanie w tej sprawie miało odbyć się o 16.30, ale rozpoczęło się z kilkunastominutowym opóźnieniem. Sejm zdecydował o odrzuceniu wniosku o wyrażenie wotum nieufności wobec Bartłomieja Sienkiewicza. Za odwołaniem ministra Sienkiewicza głosowało 194 posłów, przeciw 241 posłów, wstrzymało się 2 posłów. Sejm odrzucił wniosek.
Za wnioskiem o wotum nieufności wobec ministra kultury zagłosowało 177 posłów PiS, 14 posłów Konfederacji (2 wstrzymało się od głosu - Bronisław Foltyn i Grzegorz Płaczek) i 3 posłów Kukiz'15. Przeciw wnioskowi opowiedziało się 152 posłów KO, 32 posłów Polski 2050-TD, 31 posłów PSL-TD oraz 26 posłów Lewicy. Do wyrażenia wotum nieufności potrzebne było 231 głosów.
Bartłomiej Sienkiewicz w grudniu odwołał prezesów zarządów Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej oraz rady nadzorcze tych spółek. Następnie - po zawetowaniu przez prezydenta Andrzeja Dudę ustawy okołobudżetowej, w której zapisano 3 mld zł dotacji na media publiczne w 2024 r. - podjął decyzję o postawieniu spółek w stan likwidacji.
Sienkiewicz: trzeba było zatamować potok podłości
Przed głosowaniem nad wotum nieufności Bartłomiej Sienkiewicz zabrał głos z mównicy sejmowej. - Istota sporu zawiera się w dwóch nazwiskach: Paweł Adamowicz i Mikołaj Filiks. To spór o sprawy fundamentalne, o życie i śmierć. To media publiczne tylko z nazwy, bo całkowicie zawłaszczone przez ówczesną władzę, były współodpowiedzialne za ich tragedie - powiedział.
- Media publiczne pod rządami PiS są współodpowiedzialne za tragedię prezydenta Adamowicza. Podobnie jak rozgłośnia regionalna ze Szczecina jest współodpowiedzialna za samobójczą śmierć Mikołaja Filiksa. Na tej sali siedzą ci ludzie, którzy tworzyli ten system, i ci, którzy są najbliższymi ofiar - mówił Sienkiewicz.
- Kolejna śmiertelna ofiara szerzenia nienawiści w Polsce przez media pozostające w rękach PiS obciążałaby już nie panów Kaczyńskiego, Morawieckiego czy Glińskiego, ale mnie jako ministra nadzorującego te podmioty. Powszechne pytanie brzmiałoby wówczas tak: "dlaczego tego nie powstrzymaliście?" - pytał retorycznie.
- Miałem wybór: wejść na ścieżkę ustawodawczą, trwającą miesiące albo nawet lata, tym samym pozwalając tej nienawiści rozlewać się dalej i zaakceptować ryzyko, że eskalacja pochłonie kolejne ofiary, albo położyć temu kres. Trzeba było zatamować potok podłości, niszczący życie publiczne, zatruwający polskie rodziny i wywołujący najgłębsze podziały społeczne - tłumaczył.
"Posłowie PiS, gdy im odebrano media, okupowali siedziby rozgłośni i telewizji"
- Przyzwyczajeni do tej bezkarności działacze i posłowie PiS, gdy im odebrano te media, okupowali siedziby rozgłośni i telewizji, przekraczając granice interwencji poselskiej, posuwając się do czynów karalnych. Utrudniali pracę dziennikarzom, narazili spółki na wymierne straty. Sprawy te będą jeszcze przedmiotem działań prokuratury, do której skierowano odpowiednie doniesienia - mówił.
Podkreślił, że "tego nie można było tolerować", a "wyborcy chcieli mieć wolne od propagandy media publiczne". - Kiedy koalicja 15 października po wygranych wyborach objęła władzę, było oczywiste, że tego nie można tolerować. Tego chcieli nasi wyborcy w sposób jednoznaczny i dobitny. To oni chcieli mieć wolne od propagandy media publiczne i dlatego zagłosowali przeciw Prawu i Sprawiedliwości - mówił minister.
Sienkiewicz: jestem dumny, że tworzyłem fundamenty pod niepodległą Polskę
Sienkiewicz zwrócił się też do polityków PiS. - Moi polityczni oponenci mówią o mnie "pułkownik", "podpułkownik", traktując to słowo jak obelgę, formę poniżenia. Ja natomiast jestem dumny, że byłem wysokim oficerem, że tworzyłem fundamenty pod niepodległą Polskę, budując instytucje chroniące państwo. Dziękuję wam za przypomnienie mi o tamtych czasach, zasadach, gdzie rygor służby, obowiązku wobec ojczyzny, był najwyższym prawem. Podobnie brzmi rota przysięgi ministrów RP. Wtedy moim zadaniem było budowanie niepodległego państwa. Dziś moim zadaniem jest ochrona go przed złem. Na tej drodze się nie cofnę - zapewnił.
Premier broni Sienkiewicza
Po przemówieniu Sienkiewicza na mównicę wszedł premier Donald Tusk. - Byłem przekonany od samego początku, że minister Sienkiewicz nie potrzebuje mojej pomocy ani opieki w dniu, w którym PiS postanowił złożyć wniosek o wotum nieufności wobec ministra kultury. Nic lepiej nie obroni jego dobrego imienia i jego służby niż jego czyny i działania. Nikt się lepiej nie obroni z tego miejsca niż on sam - powiedział premier.
- Wszyscy, którzy znają ministra Sienkiewicza wiedzą, że jego biografia jest bardzo bogata i jest jednym z najciekawszych intelektualnie polityków, autorem bardzo ciekawych książek, rozpraw, artykułów. Nie mam wątpliwości, że prawdopodobnie Bartłomiej Sienkiewicz napisał więcej mądrych rzeczy niż wnioskodawca przeczytał w życiu - mówił Tusk.
- Chciałem także podziękować panu ministrowi, że się nie poddał i że w krytycznym momencie dla każdego ministra, jakim jest wotum nieufności, nazwał rzeczy po imieniu - kontynuował premier. - Tu nie chodzi o polityczną grę. Jest nam wszystkim bardzo smutno, że w czasie tej debaty musimy przywoływać pamięć ofiar. Ofiar w sensie dosłownym tego, co wyprawiały media publiczne. Nie dziwię się, że wnioskodawców właściwie nie ma na sali i uciekli, bo chyba zdali sobie sprawę, że wywołali debatę, w której przychodzi moment powiedzenia prawdy, o co tak naprawdę im chodzi i dlaczego z taką niezrozumiałą zaciekłością bronią tego ośmioletniego publicznego świństwa, jakim była działalność tak zwanych mediów pisowskich, mediów publicznych - mówił Donald Tusk.
Donald Tusk w Sejmie o pieniądzach w TVP
- Nie szkoda czasu w tej debacie, by przypomnieć opinii publicznej fakty dotyczące rozkradania grosza publicznego przez tych, którzy zawsze mieli usta pełne frazesów, bogobojnych apeli. Ci pełni hipokryzji funkcjonariusze propagandy zarabiali na nieszczęściu ludzi, na nieszczęściu Polski (...), zarabiali pieniądze absolutnie bez żadnego umiaru, które się po prostu ludziom w głowie nie mieszczą - mówił Donald Tusk. - Będę to powtarzał każdego dnia, żeby ta ponura prawda dotarła do każdego polskiego domu. Wzięli władzę i dzisiaj pazurami trzymają się resztek tej władzy po to, żeby kraść, okradać Polskę, Polki i Polaków, z pieniędzy na skalę niespotykaną w Europie - podkreślił.
- Bartłomiej Sienkiewicz dobrze przysłużył się Rzeczpospolitej. Bartłomiej Sienkiewicz nadal dobrze będzie służył Rzeczpospolitej - zakończył premier swoje wystąpienie.
Lichocka (PiS): należy niezwłocznie odwoływać ministrów, którzy świadomie łamią prawo
Przed wystąpieniami Sienkiewicza i Tuska odbyła się debata nad wnioskiem PiS o wyrażenie wotum nieufności wobec ministra kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomieja Sienkiewicza. Głos zabrali Joanna Lichocka (PiS), Zbigniew Konwiński (KO), Michał Kobosko (Polska 2050), Krzysztof Paszyk (PSL) i Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica).
Joanna Lichocka stwierdziła, że "debatujemy nad wnioskiem, który jest oczywistą oczywistością". - Należy bowiem niezwłocznie odwoływać ministrów, którzy świadomie i po wielokroć łamią prawo, którzy sprzeniewierzają się własnemu ślubowaniu - podkreśliła. - To właściwie nie powinno zaskakiwać, bo to kolejny przykład tego, że polskie państwo traktuje pan, panie ministrze, mówiąc delikatnie, z lekceważeniem - dodała.
W jej ocenie, ten lekceważący stosunek do polskiego państwa pozwolił m.in. na "nielegalne przejecie mediów i niszczenie ich". - To kompletne lekceważenie interesu kraju - mówiła Lichocka.
Konwiński (KO): wasz pierwszy wniosek dotyczy obrony propagandy
Poseł Zbigniew Konwiński (KO) ocenił w środę w Sejmie, że politycy PiS "atakując ministra Sienkiewicza", bronią systemu, który przez osiem lat dawał im do ręki "propagandową pałkę na opozycję".
- Muszę przyznać, że jest coś obrzydliwego w tym, że po ośmiu latach hejtu, siania nienawiści za publiczne pieniądze i świeżo po utracie władzy, pierwszy wasz wniosek dotyczy właśnie obrony tego hejtu - powiedział poseł Zbigniew Konwiński (KO). Podkreślił, że to pierwszy wniosek posłów PiS w sytuacji, "kiedy kilka dni temu obchodziliśmy tragiczną rocznicę tragicznego wydarzenia w Gdańsku". - Po prostu wstyd, że pierwszy wasz wniosek dotyczy właśnie obrony tej propagandy, którą zatruwaliście umysłu Polaków przez ostatnie osiem lat - mówił.
- Jedną z zasadniczych przyczyn waszej przegranej było zmęczenie Polaków tą tępą propagandą, która sączyła się z publicznych niegdyś mediów - ocenił Konwiński. - Atakując ministra Sienkiewicza bronicie systemu, który przez osiem lat dawał wam do ręki propagandową pałkę na opozycję. Przez osiem lat zatruwał toksynami głowy Polek i Polaków. Wasz pech polega na tym, że Polacy okazali się jednak odporni na tę pałkę i przegonili was i waszych aparatczyków z mediów - powiedział.
Kobosko (Polska 2050): składanie wniosku o wotum nieufności skrajnie nieodpowiedzialne
Wiceprzewodniczący Polski 2050 Michał Kobosko przekazał, że zdaniem klubu KP Polska 2050-Trzecia Droga, "składanie wniosku o wotum nieufności wobec konstytucyjnego ministra po zaledwie dwóch tygodniach od powstania nowego rządu i powołania ministra jest skrajnie nieodpowiedzialne, świadczące o woli doprowadzenia do dalszej destabilizacji państwa i jego instytucji". - Jest to dalszy ciąg działań PiS-u po tytułem "po nas, choćby katastrofa". Działań, które mają na celu osłabianie naszego państwa - mówił Kobosko.
Dodał, że drugim powodem, dlaczego zagłosują przeciw wnioskowi jest to, że "absolutnie nie zgadzają się z uzasadnieniem, po które sięgnęli wnioskodawcy".
Jak mówił, 15 października wyborcy postawili przed nimi zadanie "usunięcia raka toczącego media, dawniej publiczne". - Zadanie tym trudniejsze, że PiS wprowadził siłą do systemu pozakonstytucyjny organ pod tytułem Rada Mediów Narodowych. To właśnie na istnienie tego, de facto nielegalnego organu, powołał się teraz referendarz sądowy, gdy odmawiał wpisania nowych władz mediów do KRS. Ale to nie zatrzyma zmian w mediach publicznych - powiedział Kobosko.
Paszyk (PSL): miliony Polaków powiedziały 15 października "dosyć"
- Atakujecie dzisiaj ministra Sienkiewicza za to, że w imieniu milionów Polaków zaczął przywracać media publiczne obywatelom - mówił Krzysztof Paszyk (PSL), zwracając się do posłów PiS. W jego ocenie Sienkiewicz odebrał media publiczne politykom, którzy "chcieli mieć swoje media, media partyjne".
Zaznaczył, że "miliony Polaków powiedziały 15 października dosyć". - Nie chcemy takich mediów, które pogłębiają rowy nienawiści między Polakami. Polacy powiedzieli "dosyć" wykluczaniu tych wszystkich, którzy wierzą inaczej, którzy myślą inaczej, dla nich nie było w mediach pod waszymi rządami miejsca - mówił, zwracając się do posłów PiS.
- Atakujecie dzisiaj ministra, który przywraca te media obywatelom, przywraca pluralizm. (...) Pluralizm dla was to było zdanie jednej partii. To się skończyło, więc dzisiaj dlatego taka w was agresja, taka nienawiść. To się skończyło, dlatego w czystej postaci przypuszczacie polityczny, frontalny atak na osobę, która działa w imieniu i na rzecz milionów Polaków, którzy chcieli zmiany - podkreślił polityk PSL.
Kucharska-Dziedzic (Lewica): media publiczne jak prywatny folwark
- Traktowaliście media publiczne jak prywatny folwark, a wasi protegowani jak prywatne koryto. I macie czelność protestować, że minister Sienkiewicz powołał się na uprawnienia właścicielskie ministra kultury - mówiła posłanka Anita Kucharska-Dziedzic (Lewica), zwracając się do posłów PiS. - W obronie miliardów dla mediów publicznych posłanka Lichocka pokazała środkowy palec, a minister Kamiński krzyżował całe przedramiona w obronie prawa do ustalania wyroków po waszej myśli. I wy chcecie teraz rządów prawa? - pytała.
- Stworzyliście świat na opak. Ciemny lud tego nie kupił. Przegraliście wybory, choć oczywiście twierdzicie, że je wygraliście. Jest wielki mechanizm kłamstwa w Polsce i oszukiwania ludzi - podkreśliła. - Mimo tego mechanizmu zwyciężyliśmy, zwyciężamy i zwyciężymy! Ten mechanizm się dla was skończył. Odebraliśmy wam tę "jakąś" telewizję i oddaliśmy społeczeństwu, temu pogardzanemu ludowi, który się nie dał omamić do końca - dodała.
- Składajcie kolejne wnioski nieufności. My nie będziemy ich popierać. Pozostańcie w żalu za utraconymi narzędziami kreowania alternatywnej rzeczywistości - mówiła Anita Kucharska-Dziedzic.
Uchwała w sprawie mediów publicznych
19 grudnia Sejm podjął uchwałę w sprawie przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych oraz Polskiej Agencji Prasowej, wzywającą Skarb Państwa do działań naprawczych. Dzień później resort kultury poinformował, że minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz, jako organ wykonujący uprawnienia właścicielskie Skarbu Państwa, działając na podstawie przepisów Kodeksu spółek handlowych, odwołał 19 grudnia dotychczasowych prezesów Zarządów Telewizji Polskiej S.A., Polskiego Radia S.A. i Polskiej Agencji Prasowej S.A. i Rady Nadzorcze. Minister powołał nowe Rady Nadzorcze ww. Spółek, które powołały nowe Zarządy Spółek.
23 grudnia prezydent Andrzej Duda poinformował, że zawetował przygotowaną przez nowy rząd ustawę okołobudżetową, która przewidywała m.in. środki dla mediów publicznych na następny rok. Jak uzasadniał prezydent, jego decyzja wiązała się z "rażącym łamaniem konstytucji i zasad demokratycznego państwa prawa" w mediach publicznych.
Źródło: TVN24, PAP