- Oderwijmy się od tej kontrasygnaty. Czy ona by była udzielona, czy by ją cofnięto, jedno jest pewne: to, co pan prezydent chciał zrobić w Sądzie Najwyższym, to znaczy powołać jakiegoś swojego komisarza do przeprowadzania wyborów prezesa, było nieskuteczne - komentował w "Faktach po Faktach" sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego profesor Włodzimierz Wróbel.
Profesor w Katedrze Prawa Karnego Uniwersytetu Jagiellońskiego, sędzia Izby Karnej Sądu Najwyższego Włodzimierz Wróbel mówił w "Faktach po Faktach" w TVN24 o kontrasygnacie premiera Donalda Tuska, którą potem szef rządu uchylił. Chodzi o podpis pod postanowieniem prezydenta o wyznaczeniu neosędziego na przewodniczącego zgromadzenia sędziów Izby Cywilnej SN, by to zaproponowało nowego prezesa Izby. W środowisku prawniczym pojawiły się różne opinie dotyczące działań premiera.
Jak zauważył prof. Wróbel, "niektórzy twierdzili, że ta kontrasygnata jest po prostu decyzją administracyjną". - Konstytucjonaliści, którzy przyzwyczajeni są do traktowania tego wszystkiego w kategoriach konstytucyjnych, widzieli w tym po prostu decyzję polityczną, od której nie ma odwrotu - wskazywał.
Według niego, "ciągle jest tak, że żyjemy w jakimś takim państwie schizofrenii". - Połapać się w tym jest naprawdę trudno. Rozwikłać te supły normalnymi metodami, takimi nawet jak prawnicy uczą się zwykle na studiach, jest szalenie, szalenie trudno - podkreślał.
- Ja bym powiedział: oderwijmy się od tej kontrasygnaty i (jej) cofania, niecofania. Czy ona by była udzielona, czy by ją cofnięto, jedno jest pewne: to, co pan prezydent chciał zrobić w Sądzie Najwyższym, to znaczy powołać jakiegoś swojego komisarza do przeprowadzania wyborów prezesa, było nieskuteczne. Nie mogło wywołać skutków, bo było niekonstytucyjne - ocenił.
Wróbel mówił, że "dzisiaj odbyło się to zebranie wyborcze, ten komisarz to robił". - Ale jednego jesteśmy pewni, i za to można też jakby być wdzięcznym władzy wykonawczej, że właśnie to oświadczyła, że uznawać tego typu działania nie będzie - dodał.
Przekazał też, że "dzisiaj sędziowie Sądu Najwyższego wydali oświadczenie, w którym stwierdzają, że to uprawnienie prezydenta żadnych skutków nie wywołuje". - W związku z tym my już więcej w różnych fikcyjnych zgromadzeniach niby-izb Sądu Najwyższego, wyborczych, brać udziału nie będziemy - powiedział.
"Jeszcze raz trzeba będzie Sąd Najwyższy w zasadzie stworzyć"
Sędzia mówił także o zapowiadanej przez ministra sprawiedliwości Adama Bodnara ustawie, która ma przywrócić praworządność w wymiarze sprawiedliwości.
Ocenił, że "te propozycje wydają się być dość oczywistymi rozwiązaniami kłopotów systemowych, które są w Polsce". Jak mówił, "muszą być powtórzone konkursy, bo inaczej przez lata cały czas będziemy się borykać z tym, że sądy międzynarodowe nie będą uważać naszych sądów za bezstronne, bo będą tam źle powołani sędziowie". - Muszą oni wrócić na poprzednie stanowiska - podkreślił.
- Muszą zniknąć z Sądu Najwyższego izby nadzwyczajne czy specjalne, które na zamówienia polityków wydają polityczne decyzje. Muszą zniknąć neosędziowie z Sądu Najwyższego. Wszystkie wadliwie powołane osoby - kontynuował.
Jego zdaniem "jeszcze raz trzeba będzie ten Sąd Najwyższy w zasadzie stworzyć, bo przecież te osoby znikną w dużych ilościach". - Trzeba raz jeszcze przypominać, że kierują najważniejszymi sądami w Polsce osoby, które nie spełniają warunków konstytucyjnych. Mówię o prezes Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego - dodał.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24