Ktoś posmarował drzwi mieszkania sędziego Igora Tulei. Ktoś wytropił jego syna - informuje "Gazeta Wyborcza". - Zastanawiam się, co można zrobić, i nie widzę prostego rozwiązania - mówi sędzia Wojciech Małek, przewodniczący wydziału, w którym orzeka Tuleya.
- Dostałem sygnał: "Wiemy, gdzie mieszkasz". Nie zmieniam codziennego rytmu życia, ale przyznaję, że czuję się trochę nieswojo - mówi sędzia Tuleya. - Myślałem, że to wszystko szybko ucichnie. Tak zwykle było, nawet po ostrej krytyce sądu przez polityków - mówi sędzia Wojciech Małek, przewodniczący wydziału, w którym sędzia Tuleya orzeka. Sędzia Małek przyznaje, że jest zaskoczony, bo sytuacja jest bez precedensu. - Zastanawiam się, co można zrobić, i nie widzę prostego rozwiązania - podkreśla Małek.
Zawiadomienia do prokuratury
Ataki na sędziego Tuleyę rozpoczęły się, kiedy, wydając wyrok na kardiochirurga dr. Mirosława G., skrytykował metody działania CBA i prokuratury w śledztwie przeciwko lekarzowi.
W jednym z zawiadomień do prokuratury, złożonym po zakończeniu procesu, Tuleya poinformował o podejrzeniu przestępstwa przekroczenia uprawnień i składania fałszywych zeznań przez agenta CBA, tzw. Tomka, w sprawie dr. Mirosława G.
Chodzi o wątek funkcjonariusza Biura, który podczas działań w sprawie kardiochirurga miał "wejść w dużą zażyłość z jedną z pielęgniarek".
Wcześniej sędzia Tuleya wysłał do prokuratury zawiadomienie dotyczące podejrzenia składania fałszywych zeznań przez świadków w sprawie G. Sąd podejrzewa, że fałszywe zeznania w sprawie dr. G. złożyło pięcioro świadków.
Autor: MAC/tr/k / Źródło: Gazeta Wyborcza