Minister sprawiedliwości Jarosław Gowin odwołał ze stanowiska prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszarda Milewskiego. Zgodę na jego odwołanie wyraziła wczoraj Krajowa Rada Sądownictwa.
Z wnioskiem o opinię ws. odwołania Milewskiego Gowin zwrócił się do KRS 13 września. Rada pozytywną decyzję wydała wczoraj, niemal jednogłośnie.
Jak powiedział w TVN24 przewodniczący KRS sędzia Antoni Górski, Ryszard Milewski - po odwołaniu ze stanowiska szefa SO - wraca do normalnej pracy sędziowskiej i będzie czekał na wyniki postępowania wyjaśniającego, które zostało wszczęte przez rzecznika dyscyplinarnego. Jego efektem może być nawet usunięcie z sądownictwa.
Szybka ścieżka
KRS dyskutowała o tej sprawie prawie dwie godziny na zamkniętym posiedzeniu. Był na nim obecny także Gowin, który jako minister sprawiedliwości jest członkiem KRS. Zgodę na odwołanie Rada wydała "kierując się dobrem wymiaru sprawiedliwości". Wniosek Gowina o odwołanie Milewskiego z funkcji prezesa SO w Gdańsku wiąże się z ujawnionym przez "Gazetę Polską Codziennie" nagraniem rozmowy telefonicznej, w trakcie której osoba podająca się za asystenta szefa kancelarii premiera miała ustalać z Milewskim szczegóły związane m.in. z posiedzeniem sądu dot. zażalenia na areszt szefa Amber Gold. Przewodniczący KRS sędzia Antoni Górski powiedział dziennikarzom, że w środę za wnioskiem Gowina w tajnym głosowaniu opowiedziało się 22 z 23 obecnych na posiedzeniu członków KRS; jedna osoba wstrzymała się od głosu. Gowin mówił potem dziennikarzom, że "wyłączył się z głosowania". Zapewniał, że odwoła Milewskiego "niezwłocznie". Wcześniej jednak muszą nastąpić formalności - uchwała KRS powinna drogą urzędową wpłynąć do MS i w ten sam sposób powinna zapaść decyzja ministra
Bronił się
W czasie posiedzenia Rada wysłuchała prezesa Milewskiego oraz wiceprezesa gdańskiego sądu apelacyjnego, nadzorującego prace kierowanego przez Milewskiego sądu. Jak poinformował szef KRS, Milewski twierdził, że są wątpliwości dotyczące autentyczności nagrania jego rozmowy. O wiarygodności nagrania, jak podkreślał Górski, rozstrzygnie postępowanie przed rzecznikiem dyscyplinarnym, a nie przed Radą. Według Górskiego Milewski "był powściągliwy co do okazywania skruchy" na posiedzeniu KRS. Jak mówił szef Rady sędzia twierdził przed KRS, że podawanie w rozmowie z rzekomym przedstawicielem Kancelarii Premiera daty posiedzenia aresztowego i składu orzekającego w sprawie prezesa Amber Gold Marcina P. było "normalną informacją publiczną". Członkowie Rady - w tym Gowin - nie podzielają tej opinii.
Miękka rozmowa
"Gazeta Polska Codziennie" napisała dwa tygodnie temu, że 6 września do prezesa Milewskiego zadzwoniła osoba przedstawiająca się jako asystent szefa kancelarii premiera Donalda Tuska. W rozmowie tej szef sądu miał prosić o instrukcje, czy przyspieszać posiedzenie sądu ws. zażalenia na aresztowanie Marcina P., prezesa Amber Gold.
Milewski miał też umówić się na spotkanie z premierem: wstępnie wyznaczono datę 13 września. Zachowanie bada rzecznik dyscyplinarny, który może wszcząć postępowanie dyscyplinarne i skierować sprawę do sądu - efektem może być kara od upomnienia, nagany, aż po przeniesienie do innego sądu lub nawet usunięcie z sądownictwa.
Jak poinformował w czwartek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Grzegorz Szklarz, do prokuratury wpłynęły akta postępowania ws. rozmowy telefonicznej. - Akta te zostały zarejestrowane i przekazane wydziałowi śledczemu do dalszego prowadzenia. Celem postępowania jest ustalenie, czy podczas prowokacji dziennikarskiej doszło do przestępstwa. Śledztwo będzie prowadził doświadczony prokurator - powiedział Szklarz.
Postępowanie w sprawie rozmowy wszczęte zostało 11 września wskutek zawiadomienia, które złożył sam Milewski. Przeniesione z Gdańska śledztwo prowadzone jest pod kątem ewentualnego powoływania się - dla uzyskania korzyści - na wpływy w różnego rodzaju instytucjach państwowych, samorządowych itp. Przestępstwo to zagrożone jest karą więzienia od 6 miesięcy do lat 8 więzienia. Milewski został już przesłuchany w charakterze świadka.
W obronie niezależności
W związku ze sprawą KRS przyjęła w środę stanowisko "w przedmiocie zagrożeń niezależności sądów i niezawisłości sędziów". "Rada z rosnącym niepokojem zauważa, że ostatnie incydentalne wydarzenia związane z działalnością sądów, w tym niestosownymi zachowaniami pojedynczych sędziów, sprowokowały nieadekwatne reakcje niektórych polityków i przedstawicieli części mediów, podważające zaufanie do sądów i sprawowanego przez nie wymiaru sprawiedliwości" - głosi jego treść. KRS wskazała też: "Niezależne sądy i niezawiśli sędziowie są podstawą demokratycznego państwa prawa; nieuzasadnione podważanie autorytetu władzy sądowniczej uderza w podstawy państwa". W dokumencie podkreślono, że "organy władzy publicznej mają obowiązek działania na podstawie i w granicach przepisów prawa, dokonując wszechstronnej jego wykładni, a wszelka jednostronność podejścia w tej kwestii zagraża praworządności". KRS to konstytucyjny organ mający za zadanie stać na straży niezależności sądów i niezawisłości sędziów. Rada liczy 25 członków: sędziów sądów powszechnych, wojskowych, Sądu Najwyższego; z urzędu jej członkami są też: minister sprawiedliwości, I prezes SN i prezes NSA, a także czterech posłów, dwóch senatorów i przedstawiciel prezydenta RP.
Autor: mn/tr / Źródło: PAP