Edward G., który - według historyków IPN - miał zwerbować Lecha Wałęsę do współpracy z SB, żyje - wbrew temu, co napisano w książce "SB a Lech Wałęsa". Autorzy publikacji uznali tego głównego świadka za zmarłego. Znalazł go IPN. W toczącym się śledztwie ws. fałszowania akt SB, funkcjonariusz miał powiedzieć, że zapłacił Wałęsie, ale nic nie wie, by były prezydent został zarejestrowany jako TW.
"Na 692 stronie ww. książki stwierdzono, że świadek Edward G. nie żyje, a data śmierci jest nieznana. Przy jego nazwisku napisano też, że to on zwerbował Lecha Wałęsę. Tymczasem świadek żyje i twierdzi zupełnie co innego. IPN świadomie pominął ten kluczowy fakt w swojej pracy. Uśmiercenie świadka to manipulacja historyczna autorów książki zaakceptowana przez kierownictwo IPN" - napisano w komunikacie Instytutu Lecha Wałęsy, o którym poinformował onet.pl.
Oficer SB zaprzecza
Zdaniem pracowników Instytutu, błąd ten "potwierdza złą wolę autorów książki i kierownictwa IPN, którzy odrzucili kluczowe źródło informacji, aby udowodnić zaplanowaną tezę". Jak argumentują, zeznania głównego świadka "podważyłyby oskarżenie przez IPN Lecha Wałęsy zawarte w ww. książce".
G. żyje i mieszka w Gdańsku. Jak pisze "Gazeta Wyborcza" kilka tygodni temu odnaleźli go prokuratorzy pionu śledczego IPN w Białymstoku, którzy prowadzą śledztwo w sprawie fałszowania przez SB akt, mających dowodzić, że Wałęsa był agentem o pseudonimie "Bolek". Według gazety Graczyk został przesłuchany. Miał powiedzieć, że Wałęsa nie był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB, a informacje, które uzyskał od niego w trakcie rozmów "nikomu nie zaszkodziły".
IPN: agent nie wiedział o zarejestrowaniu Wałęsy
Tymczasem według IPN, Edward G. zeznał, że nic mu nie wiadomo o zarejestrowaniu Lecha Wałęsy jako agenta. Miało to miejsce w toku śledztwa IPN w sprawie fałszowania przez SB akt mających dowodzić, że Wałęsa był agentem o pseudonimie "Bolek".
Jak poinformował PAP rzecznik prasowy IPN Andrzej Arseniuk, 18 listopada Edward G. został przesłuchany przez prokuratorów IPN w obecności Lecha Wałęsy (ma on w tym śledztwie status pokrzywdzonego) oraz swego pełnomocnika. - Celem przesłuchania było stwierdzenie, czy istnieją oryginalne dokumenty dotyczące działań SB wobec Lecha Wałęsy - oświadczył Arseniuk.
Dodał, że w trakcie przesłuchania Edwardowi G. okazano znane dokumenty sprawy. - Co do jednego z nich potwierdził, że to jego pismo, i że wypłacił Lechowi Wałęsie 1500 zł - powiedział Arseniuk. - Zeznał też, że nic mu nie jest wiadomo, jakoby koledzy zarejestrowali Lecha Wałęsę jako tajnego współpracownika - poinformował Arseniuk.
Wałęsa: To manipulacja i kompromitacja historyków
Sam Wałęsa nie ma wątpliwości, że publikacja "SB a Lech Wałęsa" jest "jawną manipulacją IPN i kompromitacją historyków". - Komu zależało na uśmierceniu świadka? Kto zdecydował o takiej zbrodni na faktach? – pyta Lech Wałęsa. Były prezydent domaga się wyjaśnienia tej sytuacji.
Natomiast Sławomir Cenckiewicz, jeden z autorów książki "SB a Lech Wałęsa" powiedział "Rzeczpospolitej", że o napisał o śmierci SB-eka, bo dowiedział się o tym z uzasadnienia sądu lustracyjnego z 2000 roku i "przyjął to za dobrą monetę"
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24